#4

144 23 9
                                    

Po ponad trzydziestu minutach wykłócania się z Dazaiem, Kunikida finalnie (i zarazem dość niechętnie) musiał przyznać mu rację. Lepiej by został z nim w sypialni żeby w razie czego móc go upilnować - jakkolwiek by to nie brzmiało. Dazai nie był już przecież dzieckiem, chociażby według Kunikidy czasem potrzebował on takiego traktowania. Wcześniej nikt nie nauczył go bycia ułożonym i obowiązkowym, więc Doppo uznał że może coś z tym zrobić. Czy skutecznie, to się jeszcze okaże.
- Dobranoc Kunikida-kun. - Usłyszał zanim przekręcił się na drugi bok na swoim rozłożonym wcześniej futonie. Dazaiowi nie chciało się go szukać, ale nie było mowy, by Doppo zgodził się spać z nim w jednym łóżku. To już byłaby kompletna przesada i ujma na jego honorze. Niby nic takiego, ale szatyn zapewne nie dałby mu potem spokoju i wypominał to do końca życia.
- Dobranoc Dazai. - Odpowiedział, po chwili samemu słysząc szelest pościeli, co musiało oznaczać że Osamu w końcu ułożył się do spania. I Bogu dzięki, bo blondyn był już zbyt zmęczony tym całym dniem, by jeszcze upominać swojego współpracownika by poszedł w końcu spać. Chociaż jakby się zastanowić, to już nie byłby jego problem. Kunikida i tak miał zamiar obudzić go z samego rana i osobiście dopilnować, by wstał i należycie przygotował się do pracy.
Z tą myślą dość szybko udało mu się zasnąć.

*

Mimo alarmu ustawionego na w pół do siódmej, Kunikida obudził się już punkt szósta przez dźwięk dzwonka telefonu. Od razu odebrał połączenie, podnosząc się do siadu. W końcu kiedy było się detektywem trzeba było być gotowym na każde zawołanie. Niektórzy (tzn. Dazai) tego nie pojmowali, jednak Kunikida już pierwszego dnia pracy skutecznie wrył sobie to w umysł.
- Kunikida Doppo, słucham. - Powiedział, chwilę później słysząc głos prezesa Fukuzawy po drugiej stronie słuchawki.
- Wybacz, że dzwonię tak wcześnie, ale właśnie dostaliśmy wezwanie do jednej z podstawówek. Nauczyciel, który miał wyjechać z uczniami na wycieczkę zamknął ich w szkole. Jest uzbrojony i nie wiemy czy nie ma z nim wspólnika. Potrzebuję żebyś pojechał na miejsce.
- Jasne prezesie. - Odpowiedział bez zastanowienia Kunikida, w pośpiechu zbierając swoje rzeczy i zaczynając się ubierać. Trochę niezdarnie, bo przez trzymanie telefonu miał wolną tylko jedną rękę, ale czas w tym przypadku był kluczowy.
- Świetnie, zaraz wezwę taksówkę pod twój adres, zabierz po drodze Dazaia i Tanizakiego. - Dodał Fukuzawa, mając zamiar się rozłączyć, jednak w ostatniej chwili Doppo zdążył go przed tym powstrzymać.
- Prezesie, właściwie to... ja jestem u Dazaia. Wyślij taksówkę pod jego adres, będziemy jechać razem. - Wymamrotał. Czemu tak głupio było mu przyznać, że był właśnie w domu Osamu? Przecież to tylko prezes, a nie na przykład taki Ranpo, który nie przepuściłby tak dobrej okazji by się z niego ponabijać.
- Uhm, rozumiem. - Odparł spokojnie prezes, a do Kunikidy dotarł dźwięk klikania czegoś na klawiaturze komputera. - Bądźcie gotowi za dziesięć minut.
Dopiero po tej informacji Kunikida usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Od razu po tym odłożył telefon i skończył się przebierać. Teraz pozostało tylko obudzić Dazaia. To mogło być niełatwe, ale blondyn obiecał sobie że dołoży wszelkich starań żeby w miarę szybko mu się to udało.
- Dazai, wstawaj! - Rzucił, chwilę po tym bez ceregieli ściągając kołdrę z biednego Osamu, który spojrzał na niego zaspany.
- Już? Przecież jeszcze jest ciemno... - Mruknął przecierając oczy, jednak mimo to powoli podniósł się do siadu.
- Za dziesięć minut mamy być gotowi, prezes dzwonił. Więcej powiem ci później, teraz idę się umyć.
Osamu przeciągnął się powoli i pokiwał lekko głową, a Kunikida będąc pewnym że brunet nie pójdzie dalej spać udał się do łazienki. Dazaiowi nie bardzo chciało się wstawać z łóżka tak wcześnie rano, ale wiedział że zlecenie prezesa musiało być ważne, więc wziął to na poważnie. Zresztą, i tak zaraz dostałby opieprz od Kunikidy, czego tym razem akurat wolał uniknąć. Nie mieli teraz czasu na słowne przepychanki.
Od razu zaczął więc przebierać się w swoje normalne ubrania, a kiedy Kunikida skończył się myć Osamu poszedł zrobić to samo.
Gdy obydwoje byli już gotowi do wyjścia, Dazai wyjrzał za okno, zauważając podjeżdżającą pod jego dom taksówkę. Skinięciem głowy dał Doppo sygnał i razem opuścili mieszkanie, uprzednio upewniając się, że mieli ze sobą wszystko co potrzebne.

- Dzień dobry, dostał pan już adres od prezesa? - Zapytał blondyn, wsiadając do taksówki i zajmując wolne miejsce z przodu. Dazai usiadł zaraz za nim. Kierowca jedynie kiwnął lekko głową i nie wdając się w żadne dyskusje ruszył w drogę. Po kilku minutach tej niezręcznej ciszy byli pod mieszkaniem Tanizakiego, który czekał już na chodniku.
- Dzień dobry panie Kunikida, panie Dazai. - Przywitał się, zajmując jedyne wolne miejsce obok szatyna.
- Witaj Tanizaki.
- Naprawdę straszne, z Naomi uczyliśmy się w tej podstawówce. - Mruknął rudowłosy, kręcąc lekko głową. - Znam tego nauczyciela i wiem, że nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Musi stać za tym ktoś inny.
- Czasem może się nam tak tylko wydawać. - Odpowiedział Kunikida. - Zresztą, ustalimy to na miejscu.
- Racja. - Przyznał Tanizaki, wzdychając ciężko. Jako dzisiejszy mediator musiał przygotować się psychicznie do tego zadania zanim jeszcze dojadą na miejsce.

Jokohama Późną Nocą | KunikidazaiHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin