Mam na imię Aira

1.7K 119 42
                                    

Rozejrzała się ukradkiem, czując niepokój. Nie powinno jej tu być... Niezbyt często decydowała się wymykać, a już napewno nie po to, żeby udać się w równie podejrzane miejsce. Pokrętnie, słabo oświetlone uliczki Nokturnu tworzyły istny labirynt, wypełniony dziesiątkami szemranych osobistości, kryjących się w jego dusznym mroku. Naciągnęła głębiej kaptur i okryła twarz szczelniej jedwabnym, ciemnozielonym szalem. Nie powinno jej tu być... Biła się z myślami, jednak wczorajszy wieczór nie pozostawił jej wyboru. Nie mogła posłać nikogo innego. Raven musiał zostać przy Draganie, a Syriusz wciąż dochodził do siebie w bezpiecznych murach posiadłości. Poza tą trójką nie miała nikogo, komu mogłaby powierzyć równie delikatną misję. Przystanęła na moment, chcąc się zorientować, w którą stronę musiała skręcić. Pamiętała tylko mniej więcej, gdzie znajdowała się baza wypadowa jej przyjaciela. Mogłaby co prawda czekać cierpliwie, aż odpowie na wezwanie, lecz nie śmiałby zdradzać więcej szczegółów w wiadomości, a czas im nie sprzyjał. Potrzebowali odpowiedzi. Jak najszybciej. Nim zdążyła wznowić wędrówkę, wyczuła poruszenie z lewej strony. Ukradkowe zerknięcie pozwoliło jej dostrzec dwóch rosłych czarodziei, zmierzających wprost w jej kierunku. Nie miała ani czasu, ani ochoty na wdawanie się w zbędne rozmowy, lub co gorsza przepychanki, więc zerwała się i puściła biegiem w jedną z bocznych alejek. Mężczyźni gonili ją. Słyszała ich ciężkie kroki oraz pokrzykiwania, na które nie zwracała najmniejszej uwagi. Biegnąc rozglądała się uważnie, próbując namierzyć charakterystyczne punkty. W końcu je dostrzegła. Podwójne, wzmacniane żelazem drzwi, pokryte łuszcząca się, zieloną farbą. Jednym susem pokonała trzy kamienne schodki, chwyciła za klamkę i wbiegła do kamienicy, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami, łapiąc szybkie, płytkie oddechy. Przymknęła oczy, słysząc głosy mężczyzn za drewnianą barierą. Nie martwiła się tym, że mogli wtargnąć do środka, ponieważ cały budynek zabezpieczały wyselekcjonowane zaklęcia, do których zdjęcia potrzeba było nie lada siły i umiejętności. Wzięła głęboki wdech, zsunęła kaptur i uniosła dłoń, zapalając świece.

- Aira?

Podniosła głos, chcąc powiadomić gospodarza o swojej obecności. Nie była pewna, czy jeszcze go tu zastanie. Z ostatnich listów wynikało, że zamierzał uzupełnić na Nokturnie zapasy, zanim wyruszy na jedną ze swoich samotnych wypraw. Nikt jej nie odpowiedział, dlatego powoli ruszyła wąskim, dość ciemnym korytarzem w kierunku głównego salonu. Całe to miejsce tonęło w ponurej, złowrogiej magii, jednak jej to nie przeszkadzało. Aura tego miejsca idealnie odzwierciedlała to, co jej drogi przyjaciel ukrywał przed całym światem. Całym, poza nią i Eliasem. Tylko ich dwójka wiedziała, kim tak naprawdę był i jak się tu znalazł.

- W salonie!

Uśmiechnęła się sama do siebie, słysząc jego głos. Powoli weszła do salonu i skierowała się wprost ku fotelowi, w którym zwykła siadać, kiedy zdarzało jej się odwiedzać to miejsce. Aira stał pośród runicznego kręgu, otoczonego dwoma tuzinami płonących świec. Pochylał się nad swoim stołem do zaklinania, całkowicie skupiony na amulecie, wysadzanym szafirami. Czuł na sobie wzrok Lady, jednak wiedział, że cierpliwe zaczeka, aż zakończy rozpoczętą pracę.

- Pomóc ci? - oparła podbródek na drobnej pięści.

- Nie trzeba, już prawie kończę - zaśmiał się lekko, jednak spoważniał po chwili. - Nie chcę, żebyś babrała się w czarnej magii.

Płomiennowłosa nie naciskała, szanując jego troskę. Oczywistym było, że zauważyła ludzkie kości, czaszkę oraz kilka kawałków wyprawionej skóry, której pochodzenia łatwo można było się domyślić. W milczeniu patrzyła, jak blondyn o niewinnej, łagodnej twarzy ledwie skinieniem przerabia czaszkę na kupkę prochu. Dodał go do miedzianego moździerza, dokładnie wymieszał z kilkoma roślinnymi składnikami, dolał do tego rdzawy płyn z karafki oraz wodę. Tak przygotowaną miksturę wypił w dwóch łykach, pod nosem szepcząc dawno zapomniane zaklęcia. Otarł grzbietem dłoni usta i spojrzał na nią, uśmiechając się przepraszająco.

Córa rodu Phoenix.Where stories live. Discover now