Rozdział 4

4.4K 199 75
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawicie coś po siebie :))

*
Miles

– Koniec, poddaję się. – rzuciłem długopis na zeszyt i oparłem się wygodnie na krześle prostując plecy. – Nie ma opcji żebym zaliczył najbliższy test.

– Oj serio Miles? – dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem. – Naprawdę masz zamiar się tak łatwo poddać, ty który zawsze daje z siebie wszystko, ty który od kilkunastu lat marzy, aby stać się profesjonalnym piłkarzem zostawi swoje marzenia, bo ma problem z głupią matematyką?

Adelaide wiedziała, jak wjechać na moją ambicję i doskonale jej się to w tym momencie udało. Każdy z nas ma słabe strony i nie ma w tym absolutnie nic złego. Nie da się być we wszystkim doskonałym.

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że nasza nauka będzie wyglądać, jak wyglądała. Pozytywnie się zaskoczyłem. Myślałem, że Addie wytrzyma góra dziesięć minut i wyjdzie stąd, bo nie będzie mogła ze mną wytrzymać. Ona jednak siedziała tutaj ponad dwie godziny i starała sie na milion sposobów wytłumaczyć mi te całe ciągi. Jeśli mam być szczery byłem przygotowany, że Addie wykorzysta to, że nie rozumiem matematyki i będzie miała powód do naśmiewania się ze mnie i dogryzania mi. Później sobie przypomniałem, że to Adelaide Harris, która nigdy nie wykorzysta kogoś słabości przeciwko niemu. Kłócimy się od dwunastu lat, ale ona nigdy tak naprawdę nie sprawiła mi przykrości. Nie raz miałem na nią takie nerwy, że lepiej dla niej, że nie było jej w pobliżu, ale nigdy nie zrobiła czegoś co mogłoby mnie zasmucić. Ona po prostu jest cholernie dobrą osobą.

– Masz rację. Lubię trochę podramatyzować. – puściłem jej oczko.

– Odpuścimy już na dzisiaj. Odpocznij, niech ci się wszystko poukłada w głowie i wrócimy do tego na świeżo w poniedziałek. – zaczęła pakować do plecaka podręcznik i notatnik, który zawsze wszędzie ze sobą nosi. – Do sprawdzianu są jeszcze dwa tygodnie więc myślę, że damy radę to jakoś ogarnąć. – uśmiechnęła się lekko.

Muszę przyznać, że ten nasz sojusz coraz bardziej mi się podoba. Co oczywiście nie zmienia faktu, że nie mam zamiaru odpuścić mówienia uszczypliwych komentarzy względem dziewczyny. Zbyt lubię moment, gdy ze złości marszczy ten swój nos.

Wstaliśmy od biurka, dziewczyna dała mi tym znać, że będzie już szła. Skinąłem głową w kierunku drzwi i puściłem ją przodem. Addie kolejny raz na dłuższą chwilę zawiesiła swój wzrok na moim regale, na którym stoją wszystkie ważne dla mnie rzeczy związane z piłką nożną. Wszystko od momentu, gdy pierwszy raz kopnąłem piłkę. I muszę przysiąść, że w moim pokoju było wiele osób, ale jeszcze nikt nie patrzył na te przedmioty tak jak brunetka. I nie potrafiłem określić co teraz myśli sobie w głowie, ale dało mi to jakiegoś rodzaju satysfakcję.

Zeszliśmy schodami na dół, gdzie słychać już było moją mamę, która się krzątała po kuchni. Zaraz po jej kwiaciarni, było to jej ulubione miejsce na ziemi. W końcu to ona nauczyła mnie gotować. Byłem jej wdzięczny, że uszanowała moją wczorajszą prośbę, żeby nam nie przeszkadzała, gdy Adelaide u mnie będzie. Nie żebym się jej wstydził absolutnie nie, ale znam moją mamę i wiem, że straszna z niej gaduła. A na dodatek z nieznanych mi powodów bardzo lubi Addie.

– Dzień dobry Pani Davies. – odezwała się brunetka, kiedy zeszliśmy na dół i zauważyła moją mamę.

– Addie! – pisnęła moja mama. – Kochana jak ja cię dawno nie widziała, a ty coraz piękniejsza. – powiedziała z uśmiechem i przytuliła Harris, która lekko zarumieniła się na słowa mojej mamy.

Last ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz