28

867 50 16
                                    

Ich druga-pierwsza i trzecia-pierwsza randka były... Cóż, były tak samo nie pozbawione wydarzeń jak ta pierwsza. Na jeden obydwaj się zatruli, kiedy okazało się, że recenzje w internecie wcale nie oddawały prawdzie, jaką pokazywało miejsce. Na trzeciej zaś obydwaj byli tak zmęczeni, że skończyła się, zanim się jeszcze zaczęła, a na dodatek zaraz ktoś zaczął wydzwaniać do Louisa, aby wrócił do szpitala. Tomlinson zgrzytał zębami, ale nie miał innego wyjścia.

Na szczęście Harry był wyrozumiały, samemu doskonale znając ten zawód, więc nie miał problemu z tym, aby kolejny raz przesunęli w czasie swoją pierwszą prawdziwą randkę.

Styles chciał już zacząć się śmiać, że może to był znak, że nie powinni tego robić, ale nie mówił o tym głośno. Po co było kusić los, który i tak chyba nie przepadał za ich dwójką. Louis za to był uparty i nie zamierzał odpuścić, co Harry w pewnym sensie nawet podziwiał. On sam chyba by odpuścił, mówiąc, że nie musieli mieć idealnej pierwszej randki, jeżeli zamierzali spotykać się dalej.

Obiecał sobie, że wspomni o tym Louisowi, jeżeli kolejny raz napotkają na jakieś problemy. To miała być druga wersja pierwszej randki numer trzy — bo skoro ona skończyła się szybciej niż zaczęła, to uzgodnili, aby jej nie liczyć w swoim do trzech razy sztuka.

Teraz był w szpitalu i czekał, aż skończy się jego dyżur. Tomlinson dzisiaj nie rezydował w szpitalu. Był zaniepokojony tym, co tym razem mężczyzna był gotowy wymyśleć, a jeszcze bardziej bal się tego, co wydarzy się, aby zepsuć ich spotkanie. Może powinni jednak powiedzieć to głośno i oficjalnie, że to tylko przyjacielska kolacja, a wszelkie działalności natury romantycznej zostawić dla samych siebie? Była to jakaś opcja.

Ogólnie jednak rzecz ujmując, relacja z Louisem była miłą odmianą w jego codzienności. I chociaż nie było to nic spektakularnego, to miłe było to, że czasami miał do kogo przyjść i porozmawiać przy filiżance herbaty. Czasami przynosił również coś dobrego do przekąszenia, a Louis cały czas próbował go przekonać, aby robił to jak najczęściej. Może nie było to nic szalonego jak z filmów, bo nie było między nimi żadnych gorących i pełnych napięcia scen, ale Harry musiał przyznać, że lubił ten spokój, który roztaczał wokół siebie Tomlinson. To że cokolwiek brunet by nie powiedział, to starał się myśleć racjonalnie i być oparciem. A Styles starał się być tym samym, choć w jego działaniach można było dostrzec nieco więcej emocji.

Na korytarzach szpitala nie trzymali się za ręce, nie musiało swoich policzków i nie owijali ramion wokół talii. Byli wtedy w pracy i w głowie mieli coś innego niż tylko flirty. Traktowali się z uprzejmością, ale nic poza tym. Tak było bezpieczniej i spokojniej. Żaden z nich nie chciał był głównym bohaterem plotek i domysłów. W mieście było łatwiej wtopić się w tłum, gdy żaden z nich nie odstawał od reszty. W szpitalu były odpowiednie stroje i kitle, więc nie dało się ich ominąć.

Kiedy nadszedł koniec jego dnia pracy, a on pakował swoje rzeczy do plecaka, zdziwił się, słysząc dzwoniący telefon. Sięgnął po niego, narzekając, że teraz był na dnie, ale jakoś udało mu się go wydobyć.

Louis zapowiedział się, że przyjedzie po niego. Harry próbował go namówić, aby ten tego nie robił, ale szatyn nie dał się przekonać, mówiąc, że dla niego nie był to żaden problem. Dlatego właśnie Styles wpatrywał się w swój telefon, licząc na to, że ten zadzwoni lub napisze, aby wiedział, gdzie miał iść.

Na szczęście jednak dostał taką informację, więc mógł skierować się w dobrą stronę.

Tego dnia na szczęście nie czuł się aż tak zmęczony jak ostatnio. Rzadko się to zdarzało, ale może myślenie o spotkaniu z Louisem jakoś cały dzień trzymała go przy zdrowym duchu. Po prostu myśl, że nie będzie musiał wracać do pustego domu, jeść czegoś na szybko i padając do łóżka, oglądając coś i zasypiając w połowie była pocieszająca.

✓ | Stitches On Our HeartsWhere stories live. Discover now