30

942 47 5
                                    

Spojrzał na badania, mając ochotę podrzeć papier na strzępy.

Dlaczego on jeszcze dziwił się, że badania wcale nie wychodziły tak dobrze, jak miały. Był na początku przekonany, że chodziło wyłącznie o zatrucie połączone z osłabionym organizmem. No to miał za swoje myślenie, kiedy wpatrywał się w negatywne wyniki, które niszczyły jego całą teorię. Mógł się tego spodziewać, bo okazywało się często, że jego pierwsza myśl w nieoczywistych przypadkach bywała błędna.

Ale przecież nie obiecywał, że będzie to poprawna diagnoza. Nawet jeśli na to liczył.

Kobieta wyglądała na zrozpaczoną, kiedy mówił jej o tym, że to nie było to. Próbował ją pocieszać, ale wiedział, że póki nie dowie się, co się tak naprawdę działo, to żadne słowa nie pomogą jej w uspokojeniu. Oczywiście znów zapytał Nate'a, jak się miewał i jak jego objawy, ale ten nie zmienił zdania. Nadal czuł się tak samo i to niepokoiło Harry'ego. Przecież w szpitalu był odcięty od większości czynników, które w jego głowie mogłyby powodować problemy, z którymi mierzyło się dziecko. Nie rozumiał tego, ale wiedział, że odkryje tajemnice, która się za tym kryła.

— Doktorze, a co jeżeli coś poważniejszego? — zapytała go kobieta na korytarzu, kiedy obydwoje wyszli z sali, na której leżał mały pacjent.

— Dowiemy się tego. Przynajmniej już wiemy, że nie było to spowodowane niczym, co może być dookoła niego w domu. Czasami zdarza się i tak, że to reakcja alergiczna na coś, co mogłoby go otaczać.

Ta wydawała się mieć więcej wiary w Harry'ego, niż on czasami w siebie pokładał. Było to pocieszające, ale przecież to właśnie on był osobą, która miała wyleczyć jej syna. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby to rozwikłać.

Miał wrażenie, że sprawa z Niallem nie dawała mu się w pełni skupić. Kiedy wracał do domu, wcale nie myślał o słodkich pocałunkach, ale o tym co się działo. Były nawet takie chwile, że chciał zebrać się w sobie i pojechać do swojego przyjaciela, chociażby siłą wpaść do jego mieszkania i dowiedzieć się, co się działo.

Pisał do niego i dzwonił, ale bez odpowiedzi. Próbował podpytać innych, z którymi Horan rozmawiał, ale ci unosili ramiona, również nie wiedząc niczego. Niall wydawał się mieć z każdym dobry kontakt, ale przecież to były tylko znajomości i koleżeństwa, a nie przyjaźń.

W końcu odpuścił. Nie mógł pozwolić, aby to zaburzyło jego uwagę na ważniejsze sprawy. A przecież musiał skupić się teraz na swoim małym pacjencie. W tym momencie to właśnie on liczył się najbardziej. Okej, on i jeszcze kilka innych osób, które miał pod swoimi skrzydłami.

Siedział teraz z kartką, starając się zapisać wszystkie myśli, które miał w głowie. Każdą potencjalną drogą, która mogła zaprowadzić go do postawienia odpowiedniej diagnozy. Stukał długopisem o papier, chcąc wyrzucić z siebie wszystko to, co mogło mu pomóc.

Za dużo spraw zdawało się go denerwować. I to zdecydowanie nie działało na niego dobrze.

Co gorsza jednak, wiedział, że nie uspokoi się, póki nie uda mu się tego wszystkiego porozwiązywać.

Dasz sobie radę, Harry, tylko się tak głupio nie denerwuj, wmawiał sobie w duchu, ale niekoniecznie zdawało się to pomagać. Nawet herbata w papierowym kubku nie przynosiła ulgi, której szukał.

Nie chciał na razie prosić nikogo o pomoc. Dawał sobie jeszcze kilka godzin, zanim o nią nie poprosi. Ale nie chciał tego robić, wiedząc, że jeżeli da swojemu umysłowi wrócić na właściwe tory, to na pewno znajdzie odpowiedź.

✓ | Stitches On Our HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz