Rozdział 62

848 49 2
                                    

Po trzech długich dniach spędzonych w szpitalu w końcu mogłam wrócić do domu. Nie chciałam dłużej siedzieć wśród tych białych ścian, ale nie chciałam też wracać do mieszkania. Pragnęłam po prostu zniknąć. Cała moja osoba mnie przytłaczała czując jednocześnie smutek i złość. Wychodząc z budynku wiedziałam, że nigdy sobie tego nie wybaczę.

- Coś Cię boli? Czegoś Ci potrzeba? - Michał być wyraźnie przejęty.

- Nie, wszystko w porządku. - Skłamałam unikając jego wzroku.

Nic nie jest w porządku, wszystko mnie boli i naprawdę nie chcę wracać do codziennego życia.

- No dobrze. - Powiedział zrezygnowany. - Wsiadaj. - Otworzył mi drzwi samochodu.

Zajęłam miejsce pasażera, a po chwili obok mnie usiadł Matczak. Nie odzywając się odpalił samochód i ruszyliśmy. W drodze powrotnej gdy chciał złączyć nasze dłonie odruchowo nią uciekłam. Spojrzał na mnie pytająco, ale tylko pokręciłam głową nie chcąc tłumaczyć tego zachowania. Nie wiedziałabym nawet co mu powiedzieć.

- Daj, nie możesz teraz dźwigać. - Wziął ode mnie torbę z ubraniami, którą miałam w szpitalu.

Nie protestowałam. Podreptaliśmy w ciszy do bloku, następnie do windy, aż w końcu znaleźliśmy się w naszym mieszkaniu. Wydawało mi się teraz za duże na naszą dwójkę. Z początku cieszyłam się, że nie urządziliśmy pokoju dla dziecka, żeby mi o nim nie przypominał, ale nawet bez niego mam wrażenie, że kogoś tu brakuje. Brakuje przy mnie małej istotki, która jeszcze bardziej zbliżyłaby nas do siebie. Boję się, że jej nieobecność pogorszy nasze relacje.

- Wezmę prysznic. - Powiedziałam słabym głosem wciąż unikając spotkania jego oczu.

- Poczekaj. - Delikatnie chwycił mój nadgarstek. - Wiesz, że możesz na mnie liczyć? Jestem tu i będę przy Tobie. - Mówił gdy wciąż stałam plecami do niego.

- Wiem. - Westchnęłam. - Mogę już iść?

- Tak. - Szepnął zrezygnowany.

W jego głosie było czuć smutek tak wielki, że bolało mnie serce gdy tak oschle go traktowałam, ale nie chciałam mu przekazywać swojego bólu. Nie po tym, jak całowałam się z jego kumplem w tym mieszkaniu. Niestety wszystkie wspomnienia wróciły i oprócz straty dziecka pamiętałam już wszystko, co wydarzyło się przed szpitalem. Gardziłam sobą w każdej sekundzie życia i nie obchodziło mnie czy byłam wtedy pijana czy trzeźwa i czy to wszystko zaczął Sebastian. Nie przerwałam w odpowiednim momencie i to był najwięszy błąd.

Zdjęłam z siebie dresy i bieliznę, upięłam ciemne, długie włosy w koka i weszłam pod prysznic. Starałam się zmyć z siebie cały brud, który przylgnął do mnie przez ostatni miesiąc, ale ile bym tu nie stała, wciąż czułam się brudna. Woda ze słuchawki zmieszała się z łzami na moich policzkach w momencie pukania do drzwi.

- Pola? Żyjesz tam? To znaczy... Przepraszam. Wszystko okej? - Usłyszałam stłumiony głos Michała.

- Tak, zaraz wyjdę. - Odpowiedziałam zakręcając wodę i owijając się ręcznikiem.

Podeszłam do zaparowanego lustra nad umywalką i przetarłam je ręką w celu ujrzenia swojego odbicia. Zobaczyłam w nim bladą, zmarnowaną dziewczynę z czerwonymi oczami, a po chwili małą dziewczynkę, która z takimi samymi oczami wpatrywała się w swoich kłócących się rodziców. Rozplątałam włosy pozwalając im swobodnie opaść na gołe ramiona przez co jeszcze bardziej przypominałam siebie sprzed kilkunastu lat.

- To już przeszłość, zostaw to. - Szepnęłam do siebie osuszając twarz z łez.

Szczelnie owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do sypialni, gdzie zamierzałam ubrać coś czystego. Michał siedział na kanapie z łokciami opartymi na kolanach, a jego wzrok wbity był w podłogę. Ujrzawszy mnie szybko podniósł się na równe nogi i chyba nie wiedział czy może podejść bo po jednym kroku naprzód nagle się zatrzymał i spojrzał na mnie niepewnie. W innych okolicznościach pewnie rzuciłby jakimś dwuznacznym tekstem w stronę mojego aktualnego ubioru, ale teraz nie wiedział, czy w ogóle wolno mu się odezwać.

- Chodź tu. - Szepnęłam do niego wystawiając rękę w jego kierunku.

Podszedł najbliżej jak się dało nie mówiąc ani słowa. Wpatrywał się we mnie wielkimi, zmartwionymi oczami, za którymi tak strasznie tęskniłam.

- Kocham Cię, pamiętaj o tym. - Szepnął, a jego wzrok skierował się na moje usta.

Walczyłam ze sobą, ale pożądanie do tego chłopaka było zbyt wielkie, a samotność jaka nas dzieliła przez ostatnie tygodnie zbyt długa.

- Nigdy nie zapomniałam. - Ledwie powiedziałam mając gulę w gardle i kłócąc się z własnymi myślami.

Gdy powoli zbliżał swoją twarz do mojej poczułam jego ciepły oddech, a napięcie między nami rosło. Czułam jego lęk przed zbliżeniem po tym co się stało, ale jednocześnie pragnęliśmy w końcu poczuć siebie nawzajem. Ostatni raz spojrzał mi w oczy, a następnie jego ciepłe usta dotknęły moich. Rozchyliłam delikatnie wargi dając mu większy dostęp i już po chwili nasze języki się zetknęły. Jęknęłam cicho, co musiało mu się spodobać, ponieważ przywarł do mnie jeszcze mocniej jakby nie chciał, żebym kiedykolwiek się oddaliła. Wplótł jedną dłoń w moje włosy, a drugą położył na biodrze i przyciągnął do siebie. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości, ale dopiero przy zbliżeniu uświadomiłam sobie, że nie mogę pozwolić, aby ten chłopak zniknął z mojego życia.

- Strasznie za Tobą tęskniłem. - Powiedział gdy w końcu odsunęliśmy się od siebie.

- Ja za Tobą też. - Szepnęłam szczerze.

Moje policzki były rozgrzane równie mocno co serce, które biło nadzwyczaj szybko, choć dalej skrywał się w nim ból. Ból straty i przeszłości.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataWhere stories live. Discover now