~10~

110 6 0
                                    

OJCZE! Splinter!!- krzyczał Raph- Leo mocno oberwał od Shreddera, jest w złym stanie- wydusił dobiegając do nas.
- CO!?- krzyknęłam.
- Gdzie on jest?- zapytał zdenerwowany Splinter.

Następnie do kryjówki dotarli Donnie i Mikey prowadząc ciężko rannego Leo. Natychmiast ruszyłam w ich stronę ale zatrzymał mnie Raph.
- Julie zaczekaj, chodź- starał się mnie odciągać a ja nie byłam w stanie go słuchać, ciągle próbowałam się wyrywać i krzyczałam żeby mnie puścił.
- Raphaelu zabierz stąd Julie- powiedział Splinter zmierzając z chłopakami i Leo do dojo.

Cały czas się wyrywałam, płacząc i krzycząc. Leo był w naprawdę złym stanie, był cały posiniaczony, poraniony i nieprzytomny. W końcu kiedy zniknęli za rogiem, osunęłam się na ziemię i rozpłakałam jeszcze bardziej, zakrywając twarz rękoma. Raph uklęknął obok mnie.

- Nie martw się Julie, Leo wyjdzie z tego. Jest bardzo silny, po za tym przecież by cię nie zostawił...- próbował mnie jakoś pocieszyć.
- NAWET TAK NIE MÓW RAPH- krzyknęłam- Leo nie umrze, on będzie żył...MUSI, nie ma innej opcji...- powiedziałam spoglądając na niego oczami czerwonymi od płaczu.

Po jakimś czasie trochę się uspokoiłam i Raph zaprowadził mnie do kuchni. Czułam się bardzo słabo. Ten płacz mnie wykończył, po żadnym wf-ie a nie aferze klasowej nie czułam się tak źle jak teraz.

- Proszę napij się- powiedział kładąc szklankę z wodą na stole. Potem usiadł naprzeciwko mnie i patrzył na środek stołu z obojętną miną.
- Dziękuję- powiedziałam-Dlaczego tak się mną zajmujesz?- kiedy zapytałam Raph podniósł wzrok i uśmiechnął się prawie niewidocznie.
- Jesteś dziewczyną mojego brata. Traktuję cię jak członka rodziny, prawie jak siostrę. Leo napewno nie chciałby żebyś była teraz sama, więc dlatego jestem przy tobie- kiedy to powiedział zrobiło mi się ciepło na serduszku.
- Taki brat i szwagier to rzadkość. Mam szczęście- powiedziałam z uśmiechem mimo całej sytuacji.

Nagle zauważyliśmy że z dojo wyszedł Splinter. Bez zastanowienia podbiegłam do niego.

- Mistrzu, co z Leo? Jak on się czuje?- zapytałam w duszy licząc na cud.
- Przyznam że było ciężko ale zastosowałem lecznicze mantry i odzyskał przytomność- powiedział z ulgą- Wyjdzie z tego. Pierwsze co powiedział po przebudzeniu to że chce się z tobą zobaczyć.

Kiedy tylko to usłyszałam pobiegłam do dojo a za mną Raph i Splinter. Mój Leo leżał na bambusowej macie na ziemi a obok niego klęczał Mikey (wyglądał na mega dobitego) i Donnie który tylko patrzył w jeden punkt na ścianie z widocznym poruszeniem. Oboje mieli widoczne rany i siniaki.
Natychmiast uklękłam przy Leo i chwyciłam go za rękę.

- Dzięki Bogu żyjesz...- wydusiłam z siebie a kilka łez spłynęło mi po policzkach.
Leo delikatnie odwrócił głowę w moją stronę. Jego oczy były bardzo zmęczone ale nadal widziałam w nich miłość, czułość i ten cudowny blask.
- Już dobrze Julie- powiedział cicho- najważniejsze że nic ci nie jest. Niczego bardziej nie pragnąłem jak cię zobaczyć.
- Musisz odpoczywać słońce, wyjdziesz z tego- powiedziałam z nadzieją i próbowałam się uśmiechnąć.

Splinter przyglądał się temu wszystkiemu ze łzami w oczach a Raph podszedł bliżej i uklęknął obok nas. Jeszcze raz zmierzyłam Leo wzrokiem, miał zabandażowaną rękę i mnóstwo opatrunków. Byłam przerażona jego stanem. Mimo że był przytomny i Splinter mówił że z tego wyjdzie ja nadal bardzo się o niego martwiłam.

Donnie i Splinter postanowili że Leo zostanie w dojo i tam będzie pod naszą stałą opieką. Przez całą noc czuwałam przy nim trzymając go za rękę jednocześnie drugą głaszcząc go po głowie. Czułam spokój gdy patrzyłam jak śpi.
Niespodziewanie Leo zaczął coś mamrotać przez sen i miotać się na boki. Nic z tego nie mogłam zrozumieć. Przestraszyłam się i próbowałam go przebudzić ale na próżno. Z sekundy na sekundę było coraz gorzej, krzyczał i ruszał rękami jakby chciał się przed kimś obronić.

-Leo! Leo! Obudź się, błagam!- wrzeszczałam na cały głos. Nagle przybiegł Raph.
- Co się dzieje Julie?- zapytał podbiegając do nas.
- Leo kompletnie nie kontaktuje. Wygląda jakby miał koszmar- tłumaczyłam spanikowana.
- LEO, BRACIE OBUDŹ SIĘ- krzyknął Raph, mocno potrząsając jego ramionami.

Na szczęście to poskutkowało. Leo otworzył oczy, podniósł się ledwo i mocno mnie przytulił.

- Julie, jesteś przy mnie...cała i zdrowa...- powiedział a ja nie wiedziałam co zrobić.
- Leo co się dzieje? Dlaczego coś miałoby mi się stać?- zapytałam trochę zdezorientowana i spojrzałam na Rapha.
- Aaa....czyli to wszystko był...tylko koszmar?- zapytał przecierając oczy- Widziałem jak porywa cię Shredder i próbuje zabić na moich oczach. Myślałem że nie zdążę na czas.
- Już dobrze. To wszystko przez wczorajszy patrol- powiedziałam pomagając mu z powrotem się położyć.

Leo szybko usnął, Raph zaproponował że mnie zmieni abym też mogła się zdrzemnąć. Byłam mu bardzo wdzięczna bo dosłownie padałam z nóg. Kiedy zmierzałam w stronę sypialni zatrzymał mnie Splinter.

- Julie czy wszystko w porządku z Leonardo? Słyszałem jakieś krzyki- powiedział trochę zaspany.

- Przepraszam Mistrzu że cię obudziłam- zrobiło mi się głupio- Leo miał koszmar, nie byłam w stanie go wybudzić. Raph mi pomógł i już jest wszystko w porządku.
- Nic się nie stało, dziecko- powiedział z uśmiechem- najważniejsze że już wszystko dobrze.
- Dobranoc sensei- odpowiedziałam na co on skinął głową.

Udałam się do pokoju Leo. Szybko przebrałam się w jakieś dresy, ogarnęłam i usnęłam praktycznie odrazu....

Jestem Tylko Twoja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz