rozdział 11

31 4 0
                                    

Śledztwo policjantów trwało od kilku dni. Każdy starał się cokolwiek dowiedzieć w sprawie, bynajmniej, ostatnich kilku sytuacji, ale ich działania były w większości bez większych efektów. A to tylko ich dołowało.

- Co tu mamy? Jest coś na nagraniach? - spytał Louis, wchodząc do jednego z pomieszczeń, by dowiedzieć się... Czegokolwiek. Chłopak podszedł do jednego z policjantów i stanął obok, opierając się o fotel, na którym mężczyzna siedział.

- Daliśmy do techników. Niedługo powinni to sprawdzić. - stwierdził Brandon Silver, odwracając się do chłopaka przodem. Jego podkrążone oczy i kilkudniowy zarost już z daleka sugerowały, że mężczyzna usilnie "walczył", by odkryć coś nowego w sprawie.

- A co właściwie zarejestrowano?

- Sprawdziliśmy miejsce tego budynku, poza gruzami, nie ma tam nic specjalnego. - wyjaśnił mężczyzna, wzdychając głośno. Zaraz przetarł twarz dłońmi, wyraźnie zmęczony zaistniałą sytuacją.

- Robią to dla zabawy? - ciągnął dalej Louis, opierając się biodrem o biurko. Prędko odwrócił jednak wzrok, widząc wchodzącego do pomieszczenia kolejnego policjanta.

- Wątpię. Musieli mieć powód. - stwierdził Brandon, pewny, że to była właśnie Willow i jacyś jej wspólnicy. Żaden z nich nie wiedział nawet, że Willow była jedynie jednym z pionków w tamtej grze.

- Skąd ta pewność? - zagadnął Hondov Rove, trzymając w dłoni jakieś papiery. Mężczyzna uniósł brew, patrząc na swojego kolegę z pracy.

- Oni zawsze mają powody. - powiedział, jakby rzeczywiście tak zawsze było. I wcale nie odbiegał od prawdy, bo każdy miał jakiś powód do zabicia, nawet błahy. - Wracając, zrzucili bombę z helikoptera. - dodał, zaczynając bawić się swoim długopisem. Nie zdawał sobie nawet sprawy, jak bardzo zmęczony wtedy był i że zazwyczaj denerwowało go, gdy ktoś zaczął pstrykać długopisem, jak on wtedy.

- Czyli są nieźle uzbrojeni. - skomentował Louis, kiwając głową z uznaniem. Skoro tamta grupa miała helikopter, różnego rodzaju broń, jak zdążyli się zorientować, to jak wiele mogli zrobić i jak wiele osób mogło zabić.

- Kto wie, co jeszcze mają w zanadrzu. Jeśli stać ich na helikopter, to może stać ich też na coś więcej. Możliwe, że mają broni pod dostatkiem.

W pomieszczeniu zapanowała cisza, każdy na chwilę pogrążył się w swoich myślach. Wszystkie jednak dotyczyły jednego - sprawy tajemniczej grupy, która zabijała od jakiegoś czasu, a której wciąż nikt nie złapał. Musieli działać znacznie szybciej, mimo że wszyscy byli tym wszystkim zmęczeni psychiczne i fizyczne.

- Dobra, a w tych poprzednich sprawach? Wiemy coś? - spytał Hondov, kiwając głową w stronę mężczyzny. Miał skrytą nadzieję, że któryś z obecnych osób coś wiedział.

- Każda z tych spraw była inna, ale każda z zabitych osób miała coś za uszami. - odpowiedział Louis, przypominając sobie wszystkie sytuacje. Niestety o wszystkim było mówione w telewizji, a i było to częstym tematem rozmów na komendzie. Nie dało się od tego uciec.

- Podpalony budynek: w środku znajdowali się handlarze narkotykami. Tucker, jak dobrze wiemy, zgwałcił kilka dziewczyn. Ambler najwyraźniej też musiał mieć coś za uszami, skoro zabrali mu teczki z dokumentami.

- No i najświeższa sprawa. Zrzucenie bomby na budynek, gdzie podobno spotykali się najwięksi mafiosi. - dodał chłopak, nie zapominając oczywiście o ostatnich wydarzeniach. Na ich szczęście w ciągu tych kilku dni więcej nic ciekawszego się nie działo.

- Nie zapominajmy, że trzech z nich wtedy zginęło. Znaleźliśmy ich szczątki pod gruzami. - przypomniał Brandon, krzywiąc się nieco na sami wspomnienie martwych ciał trójki mężczyzn.

- Grubo, przyznaję. - powiedział Louis, drapiąc się po karku. To wszystko, choć było dla niego nowe, to z drugiej strony trochę go fascynowało i przerażało, bo doskonale wiedział, w co się pakował, zaczynając pomagać policji. - Ale wciąż nie wiemy, kto to dokładnie. Znamy tylko Willow, ale nie wiadomo, jak się naprawdę nazywa, nie mamy o niej żadnych danych.

- Dlatego musimy się sprężyć i przeszukać wszystkie archiwa. Może akurat coś znajdziemy na jej temat. Coś na pewno musi na nią być. Przecież nie jest duchem.

Zawsze miej plan ucieczkiWhere stories live. Discover now