OO4

185 19 32
                                    

Wiatr na zewnątrz wiał jeszcze mocniej niż zwykle. Sprawiał, że dachy budynków głośno skrzypiały, a liście, które zostały przez niego porwane latały za oknem, nie będąc w stanie samodzielnie wydostać się z jego objęć. Niektórym z nich dopisywało szczęście w postaci przedmiotu, do którego mogły się przykleić, lub człowieka, w którego włosy udało się im zaplątać. Nikt nie słyszał ich wołania o pomoc. Nikogo nie obchodziły jakieś pożółkłe jesienne liście. Były nic nie znaczące.

Detektyw siedział w swoim samochodzie i z pustym wzrokiem wpatrywał się w krajobraz przed sobą. Było ciemno, jednak lampy uliczne dawały na tyle światła, aby mógł przyjrzeć się chociażby temu co dzieje się na ulicach. Jego pojazd stał na poboczu jakby na kogoś czekał.

Bo w prawdzie tak było.

Osoba, na którą czekał, spóźniała się już dwadzieścia trzy minuty. Jak na złość kiedy każda sekunda była wręcz na wagę złota.

Radio grało dość cicho, będąc cały czas zagłuszane przez wiatr. Wydawałoby się, że ten z każdym podmuchem nabiera na sile. Tomlinson czuł niepohamowaną ochotę na to, aby zapalić papierosa. Posiadał jednak niepisaną zasadę, która głosi "Żadnego palenia w moim samochodzie", której za wszelką cenę nie można było złamać. Jego Bristol 410 był świętością. Aktualnie, był jedyną rzeczą, na której tak naprawdę mężczyźnie zależało. Może sprawa, którą aktualnie prowadził  także była dla niego pewnego rodzaju priorytetem.

Kiedy tak rozmyślał nad tym czy może jednak nie wyjść z samochodu na to wietrzysko i nie zapalić, zauważył znajomą sylwetkę kierującą się w jego stronę. Światła latarni mimo to, że ją oświetlały, nie potrafiły w pełni oddać jej wdzięku. Wiatr wydawał się jakby jej nie dosięgać. Może i delikatnie poruszał jej włosami, jednak wydawała się ona wciąż poruszać z gracją, jakby wpływ tego żywiołu nie był w ogóle w stanie jej dosięgnąć.

Louis nie zmieniając swojego wyrazu twarzy, całkowicie wyłączył swoje radio i czekał aż istota podejdzie i szarpnie za klamkę od drzwi pojazdu. Stało się to zdecydowanie szybciej niż mógł się tego spodziewać. Samochód zaskrzypiał, po czym delikatnie się zatrząsł kiedy na siedzeniu obok pojawiło się dodatkowe obciążenie. Przez chwilę można było usłyszeć pisk wiatru, który dotarł do środka wraz z osobą, której oczekiwał przez ten okres czasu.

— Tęskniłem za panem, panie Tomlinson — melodyjny głos rozniósł się po zamkniętym wnętrzu samochodu.

Louis zamknął ciasno jedną z dłoni w pięści, a jego szczęka się zacisnęła. Kiwnął głową w odpowiedzi, po czym ostrożnie ułożył dłonie na kierownicy i sięgnął, aby przekręcić kluczyk, który przez ten cały czas znajdował się w stacyjce.

— Nie odpowie mi pan? — ponownie usłyszał po swojej lewej stronie ten głos, który tak bardzo starał się ignorować.

Za każdym razem kiedy go słyszał, lub chociażby przypominał sobie jego brzmienie, każdy z jego zmysłów zaczynał szaleć. Mimo, że starał się nie dopuszczać do siebie tych myśli, to jednak prawda była zupełnie inna. Ten nieznajomy, którego imię znał jednak nie chciał go pamiętać, ostrzegał go przed tym. Głos Arabelli docierał do każdego jednego nerwu znajdującego się w jego ciele. Tomlinson był naprawdę silnym, a do tego zamkniętym w sobie człowiekiem. Jednak czegoś takiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył, co go niemiłosiernie przerażało.

— Witaj, Harry — odpowiedział tak pustym głosem, że piękność mogła poczuć jak przez jego ciało przechodzi zimny i podniecający dreszcz.

Louis mógł zauważyć jak Styles delikatnie się uśmiecha i mruży oczy, wciąż nie odrywając wzroku od detektywa, który sztywno siedział na swoim miejscu.

Arabella / larry short storyWhere stories live. Discover now