7 - Baylord

538 12 1
                                    

Mam pierdoloną boginie w domu.

Weszła do garderoby w ręczniku po czym go z siebie zsunęła i upadł na podłogę. Mogłem ją oglądać w pełnej okazałości. Jej krągłe biodra i piękne, wystające obojczyki. Uśmiechnęła się do mnie kokieteryjnie. przesuwając rękami po ciele i podeszła do szafy.

- Słucham cię, Killianie? - odezwała się delikatnie, swoim pewnym siebie, mocnym głosem.

- Przecież nic nie mówię. - odparłem, oblizując usta.

- Wiem. Przyglądasz mi się. - Odwróciła się w moją stronę podchodząc powoli. - Jakbyś chciał mnie zjeść. Pożreć. Połknąć w całości. - Podeszła do mnie na odległość kilku centymetrów i podniosła lekko głowę, wpatrując się we mnie. - Jakbym była pięknym, apetycznym deserem. - wyszeptała mi w usta prawie je łącząc ze swoimi. - Ale nie jest dla ciebie. - dodała głośniej, odsuwając się i przejeżdżając palcem wskazującym po moich ustach i nosie.

- Snow. - powiedziałem błagalnie, ale nie używając tego słowa, czując jak moje spodnie coraz bardziej się kurczą.

- Nie, Killianie. - odparła odsuwając się i wracając do szafy. - Nie daje niczego za darmo. Trzeba coś powiedzieć.

- Nie robię tego.

- Doskonale to wiem. - powiedziała zakładając bieliznę. - Też nie błagam. Jesteśmy podobni. Tacy sami nawet. - Zerknęła na mnie przez ramię. - Jesteśmy lustrem. Swoim odbiciem. - dodała zakładając sukienkę.

- Ja nie proszę. Ja rozkazuje. - powiedziałem pewniej. Podeszła do mnie z uśmiechem.

- Ja też nie. To mnie błagają. O życie, o śmierć, - Przysunęła usta do mojego ucha - uciechy cielesne. - wyszeptała jękliwie na co przymknąłem oczy na sekundę. - Więc teraz albo się uspokoisz, albo będziesz musiał sobie ulżyć. - Odsunęła się. - Czekam w samochodzie. - dodała wychodząc z pomieszczenia.

- Cholerna kobieta. - wysapałem, kiedy zostałam sam w pomieszczeniu.

Oparłem się ręką o ścianę, a drugą przetarłem twarz. Jak ona samą bliskością i słowami może wzbudzić we mnie takie pożądanie. Za to właśnie jej nienawidzę. Przywaliłem pięścią w ścianę i przeszedłem do łazienki. Odkręciłem zimną wodę w kranie i ochlapałem twarz by ochłonąć.

~*M*~

- Nawet teraz musiałaś ubrać się tak.. niestandardowo? - spytałem kiedy weszliśmy na galę.

Markiza zawsze się przydaje w takich miejscach, a że wiem kim jest, zabrałem ją na moją własną misję i oczywiście musiała się ubrać jak to ona. Kolorowo. W pomarańczową, bardziej wpadającą w brąz sukienkę za kolano, na dłoniach ciemnoczerwone rękawiczki pasujące do butów, a rude włosy spięte w wysokiego koka.

- Niestandardowy kolor sprawia, że jestem w centrum uwagi i jednoczenie nikt nie zwróci uwagi jak zniknę. Nikt mnie nie będzie podejrzewał, bo u każdego mam alibi, gdyż mnie widział. Czarny sprawia, że jesteś jeszcze bardziej podejrzany. A widząc seksownie ubraną kobietę, na którą ludzie zwracają uwagę, po prostu pomyślą, że poszłam na stronę z jakimś mężczyzną.

- Spryciara. - powiedziałem pod nosem.

- Nie będę zdradzać ci wszystkich moich tajemnic. I tak za dużo wiesz, i już dawno kawałek twojego ciała powinien pływać w Savannah.

- Savannah? - spytałem zerkając na nią i marszcząc brwi.

- Wiesz o czym mówię. Moje ofiary często były pozbawiane jakiejś części ciała, która później pływała tam przyczepiona do boi.

Markiza #2 - Drugi Strzał |+18| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz