19 - Courtney

357 13 0
                                    

Wybrałam się do Atlanty chociaż jeszcze nigdy tu nie byłam i to pewnie zły pomysł jechać samej ale walić to. Nie miałam zamiaru jechać z kierowcą Killiana. Nie obchodzi mnie jego obsesja na punkcie bezpieczeństwa. Wymknełam się więc do jednej z głównych dróg i zamówiłam taxi. Jestem dorosła. Wychowywałam się praktycznie sama. Plus dzięki Snow doskonale umiem się bronić. Z nią też nie chciałam iść, bo robiłaby za większego ochroniarza niż prawdziwi.

Do tego jak wychodziłam słyszałam jak rozmawia z Killianem i nie chciałam przerywać prawdopodobnego kamienia milowego w ich popapranej relacji, która może wyjść na prosto. Bądź nie bądź mają ze sobą spędzić jeszcze pół roku i lepiej żeby się nie pozabijali. Snow potrzebuje kogoś, kto w końcu zaopiekuje się nią, a Killian.. on potrzebuje kogoś, kto ustawi go do pionu.

Wybrałam się do jednego z klubów tu będących, mając nadzieję, że to nie jeden z rodzinnych interesów Baylordów, o których słyszałam. Chociaż i tak nie wiedzieliby kim jestem. Ale gdyby coś się stało, to kogo mieliby wezwać? Oczywiście, że kazałabym zadzwonić po Snow, z którą by on się pojawił. Wtedy każdy by wiedział z kim mają do czynienia.

Wiedzieliby, że ich znam. Że jestem pod ich opieką i albo byłabym chroniona, albo miałabym większe szanse na porwanie. Tak tu się przecież rozgrywają ich utarczki. Kiedy ktoś komuś podpadnie albo się go zabija, albo porywa mu bliskich na okup lub żeby coś ugrać. Może i Killian by się wtedy mną nie przejął i byłoby mi obojętne czy umrę gdzieś w starym magazynie, ale wtedy Snow urządziłaby mu nieźle piekło i spaliłaby całe miasto w poszukiwaniu.

Zbliża się zima i już coraz wcześniej robi się ciemno, więc ulice z każdej strony były oświetlone lampami. Jest tu jednoczenie spokojnie i tłocznie. Rozglądałam się dookoła chłonąć ten widok i w końcu postanowiłam wejść do jednego budynków, będącego klubem. Stając jednak w tej kolejce na zimnie żałuję, że nie skorzystałam z ulgi zwanej Baylordami i ich nieograniczonym kontaktom. Kiedy w końcu udaje mi się wejść przytłacza mnie ciepło, które tu jest spowodowane dużą ilością rozpalonych ciał. Kolorowe światła tańczące razem z ludźmi od razu uderzyły mnie w oczy. Nie miałam płaszcza więc musiałam szybko zaopatrzyć się w rozgrzewający alkohol na mój podrobiony dowód. Dzieło jednego ze znajomych Snow.

Popijając whiskey poczułam na sobie wzrok. Z kilku stron. Uśmiechnęłam się pod nosem nawet się nie obracając.

- Część piękna. - odezwał się mężczyzna, który do mnie podszedł i usiadł obok mnie.

- Witam. - mruknęłam, uśmiechając się znad szklanki.

- Czy piękna dziewczyna ze mną zatańczy? - spytał, wyciągając do mnie dłoń.

Uśmiechnęłam się i dopiłam drinka. Odstawiłam szklankę na blat i podałam dłoń mężczyźnie. Weszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć poruszając się swobodnie to muzyki. Przetańczyłam kilka piosenek z różnymi osobami, kiedy podszedł do mnie jeden typ. Moja intuicja od razu zaczęła krzyczeć i chciałam zejść z parkietu, ale zostałam przyciągnieta do jego ciała.

- Gdzie uciekasz? - spytał, a ja mimo gorąca się wzdrygnęłam czując zimno na skórze.

- Chce mi się pić. Wody. - odparłam z uprzejmym uśmiechem.

Chłopak pociągnął mnie ze sobą prowadząc do jednej z lóż, którą zapewne wynajmował.

- Usiądź. Przyniosę ci.

Niechętnie usiadłam i posłałam mu wymuszony uśmiech. Zaczęłam się rozglądać za drogą ucieczki, kiedy się oddalił, bo to czego się nauczyłam przez lata, to nie ufać facetom, których moją intuicja uważa za podejrzanych. A najlepiej nie ufać żadnym. Zanim jednak udało mi się coś wymyślić, ten który mnie tu przyprowadził wrócił z butelką wody. Chyba miało to wyglądać mało podejrzanie i niby bezpiecznie, ale już czułam, że coś jest nie tak. Chłopak podał mi wodę. Uśmiechnęłam się do niego przekręcając butelkę w dłoni. Przejechałam palcami po miejscu przy zakrętce i prawie zamarłam. Zabezpieczenie było zerwane co nie jest dobrym znakiem.

Markiza #2 - Drugi Strzał |+18| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz