Rozdział 10

137 21 0
                                    

Gia

- Gia.

- Tak?

- Zjesz coś? - przyjaciółka wchodzi do mojego pokoju.

Patrzę na kilka kanapek ułożonych na talerzyku.

- Chcesz mnie przekupić? - pytam podejrzliwie.

- Może trochę.

Uśmiecham się do niej.

Odkładam notatki z dzisiejszych zajęć na stolik przy łóżku.

- Nikt nie bawił się dobrze w jej towarzystwie, a Derek ją upominał, żeby zmieniła miejsce ze trzy razy, chyba jest głucha, albo głupia, myśląc, że facet na nią spojrzy, gdy może widzieć ciebie – uśmiecha się pocieszająco.

- Luz, Cora. - biorę z talerzyka jedną z kanapek z serem i szynką. - Nie jestem z nim w związku, więc może robić co mu się żywnie podoba, zresztą... ja też.

- Nie powiedziałabym. - siada po drugiej stronie łóżka. - Patrzył na ciebie jakbyś mu co najmniej trzymała jaja w dłoni, a on się zastanawiał kiedy mu je ściśniesz.

Parskam, o mało co nie dławiąc się kanapką.

- Masz porównanie, moja droga. - oznajmiam, gdy już mogę coś z siebie wydusić.

- Do usług.

Zjadam dwie kanapki, po czym zaczynam swój monolog:

- Po prostu poczułam się źle, gdy weszłam i zobaczyłam ich śmiejących się z czegoś. Poczułam się, jak element wymienny, gdy nie ma mnie w pobliżu to skupia uwagę na kimś innym, aby zabić swój czas. Było fajnie na randce, bardzo nawet – rumienię się. - Ale to nas do niczego nie zobowiązuje, nie jesteśmy w związku, nie wysyłamy sobie tony wiadomości i nie rozmawiamy godzinami przez telefon. Nie biegamy za sobą, a po prostu od czasu do czasu spędzamy czas z paczką lub we dwoje. Jakoś nie widzę w tym niczego głębszego. - biorę wdech. - Zanim cokolwiek powiesz... Tak, jestem trochę zazdrosna o nią, ale nie będę suszyła mu głowy z tego powodu, a już w szczególności, gdy jesteśmy tylko dwójką kolegów.

Przyjaciółka z każdym moim słowem coraz wyżej unosi brwi.

- Nie mówisz serio – zaczyna.

- Mówię.

- Nie, dopuściłaś go do siebie i teraz żałujesz, że to zrobiłaś, ponieważ poczułaś się odrzucona na rzecz Sarah, która pierdoliła trzy po trzy o sobie jakieś historyjki co to ona nie jest. Chcieliśmy być mili, w szczególności siostra Dereka, ale wyszło jak wyszło i ty dostałaś rykoszetem. - pokazuje na mnie palcem. - Nie próbuj zamknąć się w tej skorupie, bo po dwudziestu latach w końcu z niej wyszłaś i nie pozwolę ci tego popsuć, bo jesteś zazdrosna, bo Derek chciał być miły dla nowej. Życie to nie ten twój harmonogram tylko spontaniczne decyzje, które podejmujemy w chwilę. Derek ci to pokazał, i nie pozwolę ci się ukryć ani przed nim, ani przed wszystkimi innymi, których poznałaś w ostatnim czasie. No może poza Sarah, ale ty mnie też przed nią ukryj!

- Zamknąć w skorupie? - pytam zdziwiona. - A co ja? Ślimak?

- Tak. Czasem wystawiasz rogi, ale to na tyle. A teraz prawie wyszłaś cała z tego swojego bezpiecznego miejsca w głowie. - puka mnie w nią szpiczastym końcem paznokcia.

Nie wiedziałam, że jestem tak odbierana. Jako zamknięta w sobie osoba, od zawsze myślałam, że bycie zorganizowaną to dobry początek na swój rozwój. Musiałam się pomylić skoro Cora mi to wypomniała.

Derek... cóż, pokazał mi kawałek świata bez mojego obsesyjnego planowania. Praktycznie, od momentu, w którym go poznałam, po mało zmieniałam swoją rutynę, dodałam do niej spotkania z nim, nie wiedziałam kiedy się z nim będę spotykała ani w jakich okolicznościach. Ten facet jest moim oderwaniem od mojego nudnego życia.

Świąteczne LOVE STORYWhere stories live. Discover now