Rozdział 14

160 19 8
                                    

Gia

Obudziłam się z okropnym bólem gardła i gorączką.

Cieszę się, że dzisiaj jest czwartek. Stracę na uczelni tylko jeden dzień, jutro mamy wolne. Odwołali zajęcia, ponieważ profesorowie mają jakieś ważne spotkanie z władzami miasta.

Jeden plus.

- Dasz sobie radę sama? - Cora weszła do mojej sypialni przed wyjściem.

- Tak – chrypię, - to tylko kilka godzin, pooglądam sobie filmy albo poczytam.

- Weź leki i zjedz coś. W lodówce zostawiłam ci śniadanie. Wrócę za kilka godzin. - po tym żegna się, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami osłabionymi chorobą.

Nie powinnam była wychodzić z mokrymi włosami na mróz, ale wtedy nie myślałam i mam tego konsekwencje. Powinnam przyjąć ten widok na chłodno. Może to dlatego, że ja nie utrzymywałam i nie utrzymuję kontaktu z jakimkolwiek innym facetem poza Derekiem? Nie mam zamiaru tego zmieniać, ale czuję niemiłe uczucie w żołądku na myśl, że mogłam go definitywnie odstraszyć od siebie.

Nie pomaga mi ta myśl.

Przywiązałam się do tego mężczyzny, a jego obecność przyprawia moje ciało o drżenie. Nigdy się tak nie czułam. Emocje jakie wywołuje we mnie Derek, sprawiają, że przeżywam swoje pierwsze razy z tym facetem nieświadomie. Pójście na randkę, oglądanie panoramy Nowego Jorku, nauka jazdy na tych cholernych łyżwach, wspólne oglądanie filmów, łaskotanie... pocałunek.

Rumienię się, i na pewno nie jest to spowodowane gorączką.

Dzwonek do drzwi po kilku godzinach mnie zaskakuje, zdążyłam zjeść, wziąć leki i załatwić potrzebę w łazience.

Kogo niesie?

- Pali się? - otwieram drzwi zawinięta w puchaty szlafrok.

Za drzwiami stoi Derek z plecakiem w ręce.

- Co tu robisz? - opieram się o framugę.

- Mogę wejść? - gdy nie ruszam się przez dłuższą chwilę, dodaje – Przychodzę w pokoju. Mam zupę. Matka mówi, że to pomaga na przeziębienie.

Bez słowa wpuszczam go do przedpokoju, zamykam za nim drzwi i idę do salonu.

- Skąd wiesz, że jestem chora? - pytam go z dystansem w głosie.

- Lara mi powiedziała.

Wchodzi do kuchni jak do siebie, wyciąga z plecaka termos, listek tabletek i jakąś buteleczkę z syropem.

- Ciekawe – zakładam ręce na pierś.

Buduję między nami dystans, bo nie czuję się na siłach, aby z nim dzisiaj rozmawiać, a na pewno nie wyjaśniać sobie spraw z poprzedniego wieczora.

- Nie złość się na nią. - patrzy na mnie. - Moja siostra cię lubi i po raz kolejny dostałem żółtą kartkę, jeszcze raz coś zbroję i dostanę czerwoną, a ona przestanie się do mnie odzywać.

- Niby czemu? - parskam.

- Bo jest ci przykro z mojego powodu.

Wzdycham.

- Derek. Jakbyś nie zauważył jestem chora... - wskazuję na siebie palcem. - Nie myślę o tym co jest obecnie między nami, bo nie mam na to siły.

Kłamczucha.

Jedyne o czym dzisiaj myślałam to ułożenie planu rozmowy, żeby nie pogorszyć sytuacji, a on wdarł się niespodziewanie do mieszkania.

- Widzę, jesteś nienaturalnie zarumieniona. - podchodzi do mnie z kubkiem jakiejś zupy.

Świąteczne LOVE STORYWhere stories live. Discover now