44.

47 5 6
                                    

YOOOO WYSZLISMY Z GRUPY CHYBA MUSZE Z TEJ OKAZJI WSTAWIC ROZDZIAL
Szczęsny bro mam do ciebie duży respekt reszta kadry to se tak spacerować z laskami możecie XDDDD

×××××××××××××××××××××××××××××××××××

Wiatr. Zimny wiatr.

Może być coś gorszego?

Akemi kuliła się w sobie coraz bardziej z każdą minutą, a mimo to, wciąż było jej coraz zimniej. Dałaby wiele, żeby Zhongli, którego prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy, zrobił jej teraz ciepłej herbaty. Z miodem, cytryną, cynamonem i imbirem, który nigdy nie smakował zbyt dobrze, jednak rozgrzewał.

I jeszcze z goździkiem.

- Jak tak dalej pójdzie to się pochoruję - Jęknęła Yuume, idąc obok przyjaciółki - nie sądziłam, że będzie tu aż tak zimno.

- Co ty nie powiesz? - Zero szedł, jakby wiatr nie istniał, a temperatura nie była odzwierciedleniem szczęścia Bennetta - jak dla mnie pogoda jest całkiem niezła. Mogłoby być parę stopni zimniej.

- Wy wszyscy w snezhnayi tak macie? - zapytała ze zirytowaniem Yelan, nakładając kurtkę, która zwykła opadać na jej plecy.

- Tylko niektórzy. Nie wiem, czy dobrym pomysłem jest branie się za tą robotę w Dragonspine, szczególnie, że Shicori ma nad wami dużą przewagę w takiej temperaturze. Gdybyście wzięły ją-

- Plan jest taki, jaki jest - Masae zabrała głos - dobrze wiesz, że to nie będzie zwyczajna walka, bo pomagałeś nam go ułożyć. Przestań się mądrzyć i może przydaj się na coś - gromiła syna tsaritsy wzrokiem bez żadnych hamulców.

Wiedziała, że nie ma skrupułów jeśli chodzi o zabijanie, ale zbyt działał jej na nerwy, żeby teraz była w stanie się opanować.

Na jej szczęście chłopak wolał tym razem nie wszczynać kłótni, jedynie zszedł ze szlaku w poszukiwaniu obiadu dla grupy wędrowców.

- Zaraz mnie coś trafi z nim, jak Barbatosa kocham - Czerwonowłosa uśmiechnęła się do Akemi, której policzki były chyba tej samej barwy. Parę z jej ust wiatr zabrał bardzo szybko, jednak aby poczuć jego prędkość wystarczyło wyściubić nos spoza szalika. Płatki śniegu smagały po nosach jak żylety, a policzki chłostały bez litości.

- Mnie zaraz trafi z tą pogodą. Mam na sobie trzy swetry pod tym płaszczem i dalej przemarzam - Rudowłosa zadrżała, jeszcze bardziej opatulając szyję szalikiem.

- Chciałabym, ale ci nic nie oddam, bo nabawię się zapalenia płuc, czy innego świństwa. I tak zabrałaś jeden z moich swetrów...

- Może spróbuj użyć wizji? Powinnaś być w stanie się ogrzać - nieoczekiwanie Misaki pojawiła się koło przyjaciółek - i może przy okazji mnie, bo też przemarzam na kość... - zastukała zębami, pocierając dłońmi o ramiona.

Trzeba było przyznać, że mimo warunków panujących w górach, grupa posuwała się dosyć szybko.

Byle nie za szybko.

Nie chcieli zostać odkryci.

Plan zakładał, że będą w stanie zaczepić brunetkę z zaskoczenia, a następnie jak najszybciej odciągnąć od zimnej góry, w ten sposób topiąc jej przewagę.

Następnie musieliby się jej pozbyć.

Akemi nie miała pojęcia, jak spojrzy w twarz rudemu, jeśli w ogóle przeżyje to przedsięwzięcie. Przecież dobrze wiedziała, jak boli strata rodzeństwa.

Najgorętsze w tym wszystkim było to, że miała wrażenie, jakby tylko ona była przejęta tym, że zaplanowali morderstwo. Nie patrzyła na to, czy kazano im, czy nie, ani kto im kazał. Morderstwo to morderstwo i ona już zawsze będzie miała krew na rękach.

Tak bardzo tego nie chciała.

"Zhongli, co ja mam zrobić..?"

Zauważyła, że powierzchownie wciąż myślała o życzeniu Agany, jednak każdy aspekt planu sprowadzał się do choć najkrótszej myśli o brunecie. Co by pomyślał? Co by zrobił? Czy na nią czeka? Czy będzie tęsknił? Czy odwiedzi jej grób, gdy umrze podczas misji?

Dlaczego nie powstrzymał Agany, skoro tak mu zależy?

- Nie odpływaj, tylko grzej - Misaki szturchnęła rudowłosą, gdy zobaczyła, jak jej oczy tracą skupienie i koncentrują się jedynie na przestrzeni - zdycham tu - zachichotała, jednak głęboko pod taflą jej pięknych tęczówek widać było permanentny smutek.

- Już, już - niepewnie zaczęła rozgrzewać swoje dłonie, po czym stworzyła na nich istne ognisko.

Wszyscy przykleili się do niej w poszukiwaniu ciepła. wszyscy poza Zero oczywiście.

- Wolicie umrzeć z głodu czy z zimna? - o wilku mowa, syn Tsaritsy w bardzo szybkim tempie wyłonił się zza zaspy, trzymając martwego, oblepionego własną krwią dzika - obiad przyniołem. Miło by było, gdyby ktoś go wypatroszył, bo nie mam zamiaru brudzić sobie rąk - rzucił ciałem zwierzaka na śnieg koło Yelan. Zeskanował zlepek dziewczyn bardzo zdegustowanym wzrokiem, po czym poszedł w zacienione miejsce pod sosnami, gdzie wiatr nie zawiewał tak mocno.

Jeszcze przez chwilę panowała cisza, jednak potrzeba przyrządzenia jedzenia była duża, a niedługo powinno się robić ciemno.

- Ja się tym zajmę. Gotuję całkiem nieźle... Tak mi się wydaje - Yuume bez zbędnej zwłoki zaoferowała, że przygotuje posiłek.

Pozostałe zgodziły się chętnie, znając kulinarne zdolności dziewczyny, a Zero ewidentnie miał gdzieś, co i kiedy zje. I czy w ogóle zje.

Po krótkim poszukiwaniu kilku roślin oraz suchego drewna na opał, obiadokolacja bulgotała w garnku. Płomienie ogniska bardzo ładnie kontrastowały z fioletowym niebem, które lada moment miało stać się czarne, wysypane srebrnym i niebieskim brokatem.

Nie tylko Akemi wraz z przyjaciółkami czekały w tym czasie na ciepły posiłek i piękne, gwieździste niebo.

Dziwnym trafem w to samo niebo, w te same gwiazdy patrzyła się pewna brunetka, prowadząc luźną rozmowę ze swoim szefem, przyjacielem, jak zwał, tak zwał. Oboje mieli dziwne uczucie, że coś się wydarzy i oboje mieli nadzieję, że nie jest to to, czego najbardziej się obawiają.

Chyba wszyscy woleliby unikać niepotrzebnych śmierci, a jeśli miałby spełnić się najgorszy scenariusz, najbardziej zabolałaby niepotrzebna śmierć bliskich.

Największy strach Shicori miał się wkrótce ziścić.

Akemi: Krwawa Róża (Metanoia) | Genshin Impact Where stories live. Discover now