Rozdział 2. kartka z pamiętnika

28 3 0
                                    


Londyn, 24 marzec 1991 

Cześć,

Dzisiaj byłam z mamą na tych zakupach, było super. Ulica Pokątna jest niesamowita. Pełna czarodziejów w dziwnych, długich szatach. Tam po prostu czuć magię! Żałuj, że tam ze mną nie byłeś. W ogóle! Słuchaj tego. 

Kiedy wychodziłyśmy z mamą ze sklepu z szatami Madame Makline, to wpadłyśmy na koleżankę mamy z czasów szkolnych! Miała bardzo dziwne imię, coś podobnie brzmiącego do Aviomarin. Była bardzo ładna, wysoka, ale wyglądała na trochę chorą. Pewnie mi nie uwierzysz, ale była z synem. POZNAŁAM CZARODZIEJA W MOIM WIEKU!!! Ma na imię Theodor i lubi latać na miotle. Gdy mu powiedziałam, że jego hobby jest dziwne, jakoś krzywo się na mnie spojrzał, ale i tak był fajny. Mama się umówiła z tą Panią na kawę w naszym domu, by porozmawiać w spokojniejszym miejscu. Jakby nie mogły pójść do jakiejś kawiarni, czarodzieje je też chyba mają. Dla mnie to genialna myśl, Pani przyjdzie do nas z Theodorem i zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi. Nie musisz być zazdrosny, nie zostawię cię dla niego.

Po pożeganiu się z moim przyszłym najlepszym przyjacielem, poszłyśmy z mamą kupić mi różdżkę do jakiegoś dziwnego, starego pana. On mnie znał. Dlaczego? Świat czarodziejów jest dziwny, ale muszę przywyknąć. Machałam różdżkami i zdemolowałam Panu Olifredowi chyba pól sklepu, ale przynajmniej ostatnia  mnie wybrała, bo wiesz, to one wybierają czarodziejów. Moja różdżka jest długa i ciemna i powykręcana, ale ma takie ładne zdobienia i rdzeń z ogona Testrala, cokolwiek to jest. Potem poszłyśmy kupić mi kociołek i książki i przybory do szkoły i mama kupiła nawet sowę. Jakoś w tych książkach przyrodniczych te ptaki wyglądały inaczej. A tak w ogóle, to PO CO MI SOWA??? 

Dzisiejszy dzień zapisuję jako jeden z fajniejszych.

Do następnego, Cassie.


SLYTHERINS aren't evil | Theodor NOTTWhere stories live. Discover now