Chwila Prawdy

208 11 14
                                    

Tekst powstał w ramach akcji No Nut November 2022 organizowanej przez serwer Dramione [PL] oraz discord Dramione Polska


Podjęła już decyzję. Tę jedyną, słuszną i przede wszystkim ostateczną. Wiedziała, co ją do niej doprowadziło. Wiele zdarzeń, słów, gestów, rozterek i niepowodzeń. Czuła, że nie może się cofnąć, ani uciec przed tym, co na nią czekało. Wracała z pracy uzbrojona w przemówienie, które zaraz po przekroczeniu progu, zamierzała wygłosić.

Długo zastanawiała się nad tym, jak ubrać w słowa to, co zamierzała przekazać. Bo wiele rzeczy, zdecydowanie zbyt wiele, w dzisiejszych czasach nadal kobiecie nie wypadało. Nie wypadało głośno mówić o swoich pragnieniach, o chęci samorozwoju, o domaganiu się realizacji oczekiwań. Nie wypadało, bo pozostawało się niezrozumianym, odrzuconym i ostatecznie – uciszonym. Słyszała wtedy bzdurne pytania: "O co tak ciągle walczysz?, Nie jest dobrze tak, jak jest? Odpuść." i miała ochotę jedynie prychnąć z dezaprobatą.

A Hermiona Granger, dziewczyna, która przeżyła wojnę u boku najlepszych przyjaciół, widziała śmierć i cierpienie, musiała podejmować nieludzkie decyzje w sprawie swoich rodziców, nie zamierzała zadowalać się jedynie tym, co dostawała. Ona zawsze chciała więcej. A jeżeli tego "więcej" nie otrzymywała, to robiła wszystko, aby zdobyć to samodzielnie.

Taka już była i nie zamierzała się zmieniać, ani pozwolić na to, by zmienił ją ktoś inny.

Już kiedyś, dawno temu w czasach szkolnych obiecała sobie, że nie pozwoli, aby ktokolwiek ją ograniczał. W jakikolwiek sposób. Chciała zawsze czuć tę jedyną w swoim rodzaju wolność. A w wolności tej pragnęła, aby ktoś ciągle motywował ją do działania, inspirował do zdobywania kolejnych szczytów.

Obiecała też sobie, że nigdy nie będzie od nikogo ani od niczego uzależniona. Zawsze będzie dbać o siebie, swoje uczucia i swoje zdrowie fizyczne, jak i psychiczne.

W związku, w miłości, chciała czuć się równa, a nie podporządkowana pod jakimkolwiek względem mężczyźnie. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że to przecież wcale nie musi być mężczyzna. Mogłaby ułożyć sobie życie u boku kobiety, gdyby miała na to ochotę.

Bo nic nie powinno jej ograniczać.

Nie po to tyle lat uczyła się, zdobywała wiedzę, aby teraz wszystko, na co tak ciężko pracowała zaprzepaścić. Oddać komuś siebie w całości. Nie chciała tego robić. Nie była na to gotowa.

W związku z Ronaldem dotarła do momentu, w którym ewidentnie utknęła w miejscu i bardzo jej to przeszkadzało. Drażniło ją to do tego stopnia, że zaczęła uciekać z ich wspólnego mieszkania. Wychodzić wieczorami tylko po to, aby swobodnie myśleć i nie czuć tego nieprzyjemnego ucisku. Bo się z Ronem dusiła i nic nie była w stanie na to poradzić. Ratowała ją jedynie ucieczka.

Miała ogromne wyrzuty sumienia, gdy tylko docierało do niej, że tak myśli o kimś, kogo przecież kiedyś kochała całym sercem. Musiała jednak przyznać jedno. Miłość przeminęła, zniknęła, zgasła.

Ron był bardzo dobrym człowiekiem. Mężczyzną niegdyś dla niej wymarzonym, dzięki któremu czuła się bezpiecznie. I to złudne poczucie bezpieczeństwa przestało jej wystarczać. Coś jednak zaczęło się psuć. Ona więcej z siebie dawała, nie otrzymując tyle samo. Kiedyś jeszcze walczyła. Starała się znaleźć źródło problemu i je zlikwidować. Ku jej rozczarowaniu musiała przyznać, że niczego nie znalazła. Być może zabrakło jej sił.

A teraz stanęli w martwym punkcie i to pod każdym możliwym względem.

Wszystko się w niej złamało, gdy znalazła w szufladzie, pomiędzy jego skarpetkami pierścionek zaręczynowy.

Istniały dwa problemy związane ze znalezioną błyskotką. Po pierwsze, odkryła pierścionek ponad rok temu, a po drugie, to wcale nie chciała, aby Ron się jej oświadczał. Jednak dziwnie kłuła ją myśl, że on też z tym zwleka. Czyżby on również uważał, że w ich związku coś się wypaliło? Czy to, co się zaczęło w Hogwarcie i trwało kilka lat po nim, nigdy nie było na tyle silne, by mogli zbudować na tym wspólną przyszłość?

Przychodziły jej również do głowy myśli, że być może ona przesadza, bo większość mężczyzn chodzących po tej ziemi ostatecznie chce tego samego – pracy, żony, dzieci, rodziny i normalności. I ona powinna się do tych norm po prostu dostosować.

Hermiona jednak taką normalnością była znudzona, choć jeszcze wcale jej nie poczuła. Jeszcze nie byli nawet małżeństwem. Teraz jeszcze nie było za późno, aby mogli się rozstać. Aby to rozstanie aż tak cholernie nie bolało.

Potrzebowała wyzwań, szaleństwa, tego, czego teraz nie miała, a za czym bardzo tęskniła.

I wcale nie zakładała, że miłości w swoim życiu szukać nie będzie. Zrobi to z wielką przyjemnością, a gdy jej doświadczy, być może sama zamarzy o tym, aby u boku tej drugiej osoby stać się żoną, matką, bądź przyjąć jakąkolwiek inną rolę.

Ale to zawsze będzie jej, wyłącznie jej decyzja.

Wierzyła, że gdzieś, ktoś na nią czeka. Może ktoś, o kim nigdy nie myślała w taki sposób albo ktoś, z kim jej drogi życiowe jeszcze nigdy się nie skrzyżowały.

To była jednak nieznana przyszłość, której była nieludzko ciekawa.

A teraz nadszedł czas na rozprawienie się z teraźniejszością.

W jej ciemnych ostatnio ciągle smutnych oczach zebrały się łzy, które spłynęły powoli po policzkach, gdy szła powoli londyńskim, nierównym chodnikiem. Jakiś obcy mężczyzna spojrzał na nią z dezaprobatą. Miała ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, że nikt nie będzie jej mówił, co wolno, a czego nie wolno robić. Nikt.

Początkowo chciała zwierzyć się Harry'emu, ale po namyśle dotarło do niej, że on jej nie zrozumie. Będzie próbował przekonać ją, że się myli. Złagodzić jej zdenerwowanie, wytłumaczyć podejście Rona. Sam spełniał się w roli męża i ojca. Był szczęśliwy. Zawsze marzył o rodzinie i nareszcie ją miał. Kibicowała mu z całego serca. Wiedziała, że Ron miał podobne plany na przyszłość.

Ale czy ona je miała? Czy kiedykolwiek znalazła chwilę, aby się nad tym zastanowić? Zrozumieć samą siebie i wsłuchać się we własne pragnienia?

Podążanie za konwenansami nie leżało w jej naturze.

Owszem, marzyła o miłości i szczęściu. Ale nie upatrywała ich w samej idei założenia rodziny.

Dlatego weszła do mieszkania z mocnym postanowieniem, że nareszcie musi szczerze porozmawiać z Ronem. Wiedziała, że to może być ostatnia ich normalna rozmowa, jednak nie zamierzała dłużej jej odwlekać.

Spojrzała w jego przyjemne oczy, gdy wyszedł jej na powitanie. Jak zwykle pomógł jej ze ściągnięciem szaty. Zapytał, czy będzie miała ochotę na herbatę. Podziękowała mu, sugerując, że woli wino i poszła do niewielkiego saloniku, gdzie usiadła na kanapie. Była skrępowana, chociaż przebywała w mieszkaniu, które nazywała przez kilka lat swoim domem.

Słyszała, jak Ron otwierał butelkę wina z cichym, charakterystycznym odgłosem wyciąganego korka. Wyobrażała sobie, jak nalewał alkohol do dwóch kryształowych kielichów.

Stanął w drzwiach, trzymając w dłoniach wino. Był zupełnie nieświadomy tego, jak trudną rozmowę za chwilę przeprowadzą.

Z wdzięcznością wzięła od niego kieliszek i od razu wypiła kilka łyków. Poczuła kwaśny smak na języku, a potem ciepło rozchodzące się po przełyku.

Nadszedł czas na jej chwilę prawdy. Jej moment, w którym postawi na siebie.

Była gotowa.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 05, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Truskawkowe Dramione. Miniaturki.Where stories live. Discover now