+ Święta cz. I

2.8K 223 49
                                    

Merry Christmas, kiss my ass.


- Kochanie - zawołał Luke z salonu. Victoria spojrzała w stronę, z której pochodził głos i zmarszczyła brwi. Upewniła się, że ciasto w piekarniku ustawione było na odpowiednią temperaturę i ruszyła do pokoju. Blondyn siedział rozwalony na kanapie i trzymał w ręku telefon. Miał zmartwiony wyraz twarzy.

- Coś się stało? - zapytała. Chłopak przełknął ślinę.

- Dzwonili właśnie twoi rodzice - westchnął. Wciągnął dziewczynę na swoje kolana i posadził ją przodem do siebie. Ucałował ją w nos, a ona zaśmiała się cicho. - Z powodu śnieżycy wszystkie loty zostały odwołane. Przylecą prawdopodobnie dopiero pojutrze. 

Dziewczyna przybrała smutny wyraz twarzy. To miały być ich pierwsze święta, które spędziliby w ich nowym domu, jako rodzina. Od kilku dni przygotowywała się na to wydarzenie, a teraz całe jedzenie, które zrobiła miało pójść do śmieci; przecież sama z Lukiem nie miała szans tego wszystkiego zjeść. Poczuła jak jej oczy się szklą.

- Hej, spokojnie, przecież przyjadą - powiedział. Ułożył swoją dłoń na jej policzku i kciukiem starł spływającą łzę. 

- Wiem tylko nie chcę żebyśmy musieli sami spędzać te święta - wychlipała. Blondyn podrapał się po głowie.

- Właściwie to chłopcy powiedzieli, że mogliby przyjść. Wiesz, oni też nie polecą na święta do rodziny, więc moglibyśmy spędzić je razem. Wiem, że oni nie zastąpią ci rodziców, ale przecież są jak część naszej rodziny, prawda? - Miał nadzieję, że Victoria się nie wścieknie. Jej huśtawki nastojów ostatnio bardzo go dezorientowały. Dziewczyna na zastygła w bezruchu, ale chwilę potem pisnęła uradowana.

- Kocham cię! - krzyknęła i błyskawicznie pocałowała go w usta. Luke chciał przeciągnąć ten pocałunek, ale ona szybko się oderwała i z powrotem wróciła do kuchni. Chłopak westchnął żałośnie, bo liczył na coś więcej, ale kolejny raz jedzenie okazało się ważniejsze.

Kilka godzin później, para siedziała przytulona do siebie na kanapie. Victoria oczarowana wpatrywała się w choinkę, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Ich życie można by porównać do bajki. Są ze sobą bardzo szczęśliwi, a za kilka miesięcy miało pojawić się dziecko. Ich dziecko. Przytuliła się mocniej do Luka, a jego dłoń automatycznie powędrowała na jej brzuch. Choć był on jeszcze całkowicie płaski, to chłopak nie mógł się powstrzymać. Rozpierała go duma. Z każdym dniem jego ekscytacja rosła. Nie mógł się doczekać, aż na świecie pojawi się to małe stworzonko. Przerwał im dźwięk dzwonka do drzwi. Victoria w podskokach pobiegła otworzyć i od razu rzuciła się na chłopaków. Oni ze śmichem złapali ją w swoje objęcia. Victoria wzdrygnęła się, kiedy na swojej rozgrzanej skórze poczuła zimno śniegu.

- Zostawcie moją narzeczoną - mruknął Luke, który przyglądał się całemu przedstawieniu. Chciał dodać coś jeszcze, ale w tym czasie oberwał śnieżką w twarz. - Który to zrobił?! - krzyknął, wkurzony przecierając oczy. Ashton roześmiał się głośno, a chwilę później Hemmings oberwał następnymi kulkami ze śniegu. Poczerwieniały ze złości poszedł do łazienki. Jeszcze on się z nimi policzy. 

Victoria jadła wszystko co wpadło jej w ręce. Chłopcy zdziwieni przyglądaniu się jej zachłanności. 

- Wpieprzasz więcej niż Calum jak się zjara - stwierdził Clifford, za co zarobił sobie kopnięcie w kostkę od Hemmingsa. Luke był już wystarczająco zdenerwowany. Za chwilę miał ogłosić ważną wiadomość, o której jeszcze nikt nie wiedział. Chciał powiedzieć wszystkim, że Victoria jest w ciąży. Ta perspektywa całkowicie go przerażała, bo bał się, że któryś z tych kretynów palnie coś durnego. Chociaż Victoria zdążyła się już przyzwyczaić do ich idiotycznego zachowania, to podczas tej huśtawki nastrojów nie wiedział jak może to przyjąć. W końcu zebrał się na odwagę, odsunął krzesło i wstał. Chłopcy popatrzyli na niego jak na idiotę. Luke miał wrażenie, że ich głupota staje się proporcjonalna do wieku. 

- Słuchajcie, bo tak sobie myślałem - 

- A to nowość. - Clifford uniósł brew. 

- Mamy ci pogratulować? - zapytał Calum. 

- Wystarczy jak się zamknięcie - warknął Luke. Przeczesał włosy z frustracji. Cholerne gnojki.

- Chciałem wam powiedzieć, że - 

- No wyduś to wreszcie. - Michael miał gdzieś, że przerwał mu kolejny raz. Bawiło go wkurzanie Luka, ot takie hobby. 

- To może dasz mu dokończyć? - zapytał Ashton i przekrzywił głowę.

- Powiedziałby to, gdybyś się nie odezwał. - Luke czerwieniał z każdą chwilą, ale chłopcy uparcie go ignorowali. Victoria była zbyt zajęta oglądaniem przedstawienia, żeby martwił ją stan narzeczonego.

- Skończ się wpieprzać Clifford i pozwól mu dokończyć.

- A co ja mu bronię?

- Gdybyś nie był takim pojebem, to już dawno byśmy wiedzieli o co chodzi.

- Właśnie. - Calum poprał Ashtona. Luke zastanawiał się czy lepiej ich zastrzelić, czy udusić. Stwierdził, że pewnie musiałby później sprzątać ich krew, a uduszenie nie wymagało bałaganu. Wybór wydawał się prosty. 

- A co to światowy dzień wkurwiania Michaela? - zapytał z wściekłością Clifford.

- Nie, to wigilia, dupku - mruknął Hood. Victoria wybuchła śmiechem. Cholera, te święta były genialne. 

- DACIE MI, KURWA, SKOŃCZYĆ?! - ryknął w końcu Hemmings. Wszystkie spojrzenia przeniosły się na niego, a chłopcy zamilkli potulni jak baranki. - Świetnie - mruknął. - Więc jesteśmy w ciąży - wydusił. Cholera, chciał powiedzieć, że Victoria jest w ciąży. Wiedział, że zaraz to się na nim odbije. Przeklęty stres.

Clifford uniósł brew.

- Muszę cię rozczarować - powiedział. - Ty nie możesz zajść w ciążę. 

- Victoria jest w ciąży, baranie. 

Mikey pokiwał głową. Ashton zachłysną się sokiem. Caluma po prostu zamurowało. 

Po niespełna minucie wybuchli.

- To takie niesamowite!

- Czemu nie powiedzieliście wcześniej?!

- Wiedziałem, odkąd zauważyłem jak wpieprza. Nikt normalny tyle nie je. Nawet Calum.

- Hej, a jak je batona to papierek też zjada?

- Czy dziecko kopie?

- A czemu nie widać brzucha?

Ani Victoria ani Luke nie mieli pojęcia, który z nich zadaje konkretne pytanie. Rzucali je w oszałamiająco szybkim tempie. Po twarzy Victorii zaczęły spływać łzy. Luke kiedy to dostrzegł, szybko położył swoje dłonie na jej twarzy. Chłopcy nagle umilkli.

- Którego zabić, kochanie? - zapytał, ścierając z jej twarzy łzy. Dziewczyna pociągnęła nosem.

- Płaczę ze szczęścia - chlipnęła. Luke zdezorientowany zmarszczył brwi. Te hormony go wykończą.

- Nie rozumiem - mruknął.

- A to akurat nie nowość - odparł Michael, ale tym razem dostał za to kopa od Ashtona.

- Oni są takimi idiotami. - Victoria wybuchła śmiechem. - A i tak bardzo ich kocham. Tylko boję się o nasze dziecko. Jeżeli wychowa się z takimi ludźmi jak oni, to nie wiem co z niego wyrośnie. 

- Piroman - rzucił Ashton szczerząc zęby.

- Zamknij ryj, Irwin. To będzie najwykurwistsze dziecko na tej planecie - odparł Mikey z dumą. - Mając takich wujów na pewno zostanie kimś znanym. 

- Tak - mruknął prawie niesłyszalnie Calum. - Bo będzie poszukiwane listem gończym. 


Zamiast się uczyć ja piszę rozdział. Świetnie. Ale miałam napływ weny, choć zwał jak zwał. Nie wiem czy to wyszło tak jak chciałam, ale zdecydowałam, że to wrzucę, bo teraz serio geografia na mnie czeka. Jak dostanę jedynkę to będzie słabo. Poza tym tak sobie pomyślałam, że fajnie by było gdyby znowu były święta. No tak jakoś, chociaż zimy nie lubię. Dobra, jeśli znajdziecie jakieś błędy to przepraszam, ale pisałam to chyba tylko pół godziny xD to pierwszy rozdział, który napisałam tak szybko. No i oczywiście to nie jest koniec ich świąt. Dodam resztę, choć kompletnie nie wiem kiedy. Kocham was xx

Expect || Luke HemmingsWhere stories live. Discover now