#eight - i'm sorry

4K 303 7
                                    

To co czuję do ciebie w środku
To jest w twoim uśmiechu
To jest w twoich oczach

 

Lucas Hemmings nie należał do osób cierpliwych, toteż dla wyładowania swojej frustracji raz po raz uderzał stopą w chodnik. Wpatrywał się w wielki budynek, który pomalowany był białą farbą. 

Miał nadzieję, że Victoria skończy lekcje wcześniej, bo inaczej nie uda mu się zdążyć na zajęcia z matematyki, a tego matka raczej nie byłaby mu skłonna wybaczyć. Jak powszechnie wiadomo, Liz Hemmings należała do płci pięknej, która cechowała się swoją wybuchowością, a sprawa się dodatkowo komplikowała, jeżeli w grę wchodziła jej jedyna latorośl. Blondyn kolejny raz zerknął na swój zegarek i westchnął poddenerwowany. Przeczesał swoje włosy dłonią i wtem usłyszał ten upragniony dla każdego ucznia dźwięk, potocznie nazywany dzwonkiem. Kilka chwil później ze szkoły wydostało się kilka tuzinów uczniów, a Luke jęknął sfrustrowany, bo niby jak w tym tłumie miał wypatrzyć tą jedną pojedynczą osobę. Nieświadomie przygryzł kolczyk, który znajdował się w jego wardze i spontanicznie próbował wymyślić nowy plan działania. Nie mógł pozwolić, żeby ta ucieczka z lekcji poszła na marne, bo przecież Lucas Hemmings był idealnym uczniem i nigdy nie chodził na wagary. Postanowił podejść bliżej wejścia i wtem jego oczom ukazała się drobna brunetka. Victoria nie zauważyła blondyna, bo zafascynowana była swoim telefonem, jakby objawił jej się tam sam Kurt Cobain. Chłopak położył dłoń na jej ramieniu, a ona odwróciła głowę w jego stronę. Ich spojrzenia się spotkały i na twarzy blondyna od razu pojawił się promienny uśmiech. 

- Cześć - powiedział radośnie, jak gdyby to było zwykłe, przypadkowe spotkanie. Victoria uniosła brew.

- Cześć - odpowiedziała, chodź zabrzmiało to jak pytanie. Zdziwiła się obecnością chłopaka, tym bardziej, że Michael wraz z Ashtonem mieli przekazać mu jej numer, i chłopak wcale nie miał powodu, żeby się tutaj fatygować. - Co tutaj robisz? - zapytała.

- No, bo ja ten... - Luke motał się, nie bardzo wiedząc co powinien powiedzieć, żeby nie zabrzmieć żałośnie. Postanowił jednak w końcu przestać zachowywać się jak ciota, bo w końcu był płci męskiej, która nie powinna być aż tak bardzo żałosna; i zebrał w sobie całą swoją odwagę. - Ostatnio trochę mi to nie wyszło, ale chciałbym cię poprosić o twój numer. Wiesz moglibyśmy się gdzieś umówić, czy.. - Victoria weszła mu w słowo.

- Przecież chłopcy mieli ci przekazać mój numer - powiedziała zbita z pantałyku. Nie rozumiała co się tutaj dzieje; i zastanawiała się czy przypadkiem nie uczestniczy właśnie w jakimś totalnie nieśmiesznym żarcie. 

- Chłopcy? - spytał Luke i uniósł brew. - Jacy chłopcy? 

- No Michael i Ashton - odpowiedziała Victoria. Blondyn próbował przyswoić tą informację, niestety z marnym skutkiem, bo wciąż nie miał pojęcia po co im do cholery był numer Victorii. Nie wiedział tylko, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Posłał brunetce pytające spojrzenie, mając nadzieję, że sama domyśli się, iż udzieliła mu trochę za mało informacji. Dziewczyna z lekkim rumieńcem opowiedziała mu o całym tym wydarzeniu, a z jego twarzy nagle odpłynęły wszystkie kolory. 

- Co oni zrobili? - zapytał nie wierząc w głupotę swoich przyjaciół. Od zawsze wiedział, że do najmądrzejszych nie należeli, ale żeby ogłaszać takie rzeczy na forum całej szkoły, to już wykraczało poza przyjęte dla Lucasa normy. Pokręcił ze złością głową i odszedł od dziewczyny, kompletnie ignorując jej zmartwione spojrzenie. Wszedł do szkoły i po prostu ruszył przed siebie, próbując namierzyć swoich przyjaciół. Jak do cholery, miał poderwać jakąkolwiek dziewczynę, skoro oni odwalali takie farsy, kompletnie nic sobie z tego nie robiąc. Po drodze zapytał kilka osób, gdzie możne znaleźć któregoś z tych dwóch nie do końca używających mózgów chłopaków i jak na swoje szczęście, ich nieszczęście, znalazł obydwu pod salą numer sześć.

- Czy was już kompletnie powaliło, idioci?! - krzyknął, patrząc to na jednego, to na drugiego. 

- Lucasie Robercie Hemmingsie, zważaj na słow.. - blondyn przerwał Irwinowi, czując jak żyłka na jego czole zaczyna niebezpiecznie pulsować.

- Czy wy już kompletnie postradaliście zmysły? Jak mam jej teraz spojrzeć w twarz, po tym co wy zrobiliście? - pokręcił głową, próbując powstrzymać wciąż narastające w nim rozdrażnienie. 

- Luke, co ty tutaj właściwie robisz? - zapytał Clifford, całkowicie ignorując złość swojego przyjaciela, która a propos, niewiele go obchodziła, bo Lucas od zawsze miał te swoje humorki, które każdy nauczył się już znosić. 

- Przyszedłem poprosić Victorię o numer - odpowiedział po chwili blondyn. Ashton wyciągnął rękę w stronę Michela i zaprezentował cały zestaw swoich bielusieńkich zębów.

- Mówiłem, że przyjdzie - oznajmił Irwin. - Przegrałeś, Clifford - przeczesał swoje loki i wziął od czerwonowłosego zwitek banknotów. Luke, który poczuł się pominięty w całej tej rozmowie, odchrząknął znacząco. Nie mógł uwierzyć, że nie dość, iż narobili mu takiego wstydu, to jeszcze się o to bezczelnie założyli. Zaplótł ręce na piersi, obdarowując przyjaciół groźnym spojrzeniem.

- Przysięgam, że was kiedyś zabiję.

***

Victoria siedziała pod szkołą, czekając na zszokowanego Luka, który przed odejściem wyglądał jakby zobaczył ducha własnej babci. Dopiero po kilku minutach dotarło do niej, że blondyn kompletnie o tej sytuacji nie miał pojęcia i poczuła rodzące się w niej współczuje. Z braku lepszego zajęcia, postanowiła na niego poczekać i wytłumaczyć jakoś całe to zajście, chociaż niewiele było tu raczej do wyjaśnienia. Musiała przyznać, że cała ich historia, stała się już dość nietypowa, ale to wszystko przez przyjaciół Luka, którzy raczej do najzwyklejszych nie należeli. Zaśmiała się pod nosem i wyciągnęła książkę, którą próbowała skończyć czytać już od kilku dni. 

Usłyszała głośne chrząknięcie i podniosła głowę. Jej oczy napotkały błękitne tęczówki, w których tańczyły wesołe iskierki.

- Długo tutaj stoisz? - zapytała, zamykając powieść. Wrzuciła ją do torby i wstała ze swojego miejsca. 

- Chwilę - wzruszył ramionami - Ciszę się, że na mnie poczekałaś - przyznał. Dziewczyna pokiwała głową i posłała mu nieśmiały uśmiech. - Najpierw, to chciałbym cię przeprosić, za to jak to wyszło ostatnio, i za moich przyjaciół, którzy są kompletnymi idiotami, i za to, że cię tu tak zostawiłem, ale byłam bardzo zły, no i tak wyszło - westchnął. - Przepraszam.

Victoria zaśmiała się cicho.

- Nic się nie stało - odpowiedziała. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Mogę cię odprowadzić do domu? 

Expect || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz