Rozdział 26

1.8K 157 14
                                    

Cały tydzień minął mi na nauce. Nie miałam czasu na nic innego. Harry wiele razy mnie namawiał, abym z nim gdzieś wyszła ale ja zawsze odmawiałam. Zbliżają się egzaminy co oznacza coraz więcej nauki. Przez wszystkie dni wstawałam, jadłam, szłam do szkoły, jadłam, uczyłam się i spałam. Ale dziś jest już piątek. Siedzę w pokoju zajęta sprzątaniem. Już dawno tego nie robiłam. Nagle wpadła do pokoju ciotka. Spojrzałam na nią zdezorientowana. Nie za często mnie odwiedza.
-Wyjeżdżam za kilka minut-rzuciła chłodno- Zostajesz z Edem. Masz się pilnować- rzuciła i wyszła.
Kompletnie zapomniałam o jej służbowym wyjeździe. Ale oczywiście wcale nie jest mi smutno. Odpoczne sobie trochę od jej wrednego zachowania.
Nagle zawibrował mój telefon. Podbiegłam do biurka i przeczytałam wiadomość.
"Będę jutro o 17 xx" Harry
"A co będziemy robić?" Sun
"Nie wierzę!! Zapomniałaś!" Harry
Jeszcze raz przypomniałam sobie wszystkie nasze ostatnie romozwy w szkole przy lunchu. Nie rozmawialiśmy o tym weekendzie. Ani razu. Więc o co może mu chodzić?
"Wyścigi" Harry
Boże. No tak. Kompletnie zapomniałam. To było już tak dawno. Kurwa, kurwa. Przecież nie jestem kompletnie przygotowana. Ani nic. Na czym w ogóle one polegają? Czy są niebezpieczne? Czy jest zagrożenie dla życia? Może nas złapać policja? Zaczęłam panikować. Mogę się jeszcze wycofać ale...Taka okazja już się nie powtórzy, a lubię czuć adrenalinę krążcą w moich żyłach. Wzięłam kilka wdechów i wydechów, żeby się uspokoić. Odłożyłam telefon na miejsce i wyszłam na korytarz. Weszłam do biura Eda. Nikogo na szczęście w nim nie było. Usiadłam przy komputerze i zaczęłam czytać wszystkie możliwe artykuły na temat nielegalnych wyścigów.
Siedziałam przy komputerze przez dobre trzy godziny. Gdy zaspokoiłam swoją ciekawość, wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wszystko przeanalizowałam. To że zginiemy w wypadku jest mało prawdopodobne, ale prawdopodobieństwo że złapie nas policja to ponad 50%. Muszę się z tym przespać bo inaczej dostanę świra.
Wzięłam prysznic i ułożyłam się wygodnie w swoim cieplutkim łóżku. Sama się zdziwiłam ale zasnęłam po kilku minutach.
Obudziłam się o 10.30. W końcu się wyspałam. Rozejrzałam się po całym pokoju zaspanymi oczami. Coś mi nie pasowało. Jeszcze raz się przyjrzałam i znalazłam zmianę. Na oparciu krzesła wisiały czarne ubrania. Postawiłam gołe stopy na zimnej podłodze i podeszłam, żeby je obejrzeć. Znalazłam czarną skórzaną kurtkę, spodnie i rękawiczki. Obejrzałam je dokładnie. Były nowe i idealnie w moim rozmiarze. Na siedzeniu znalazłam malą karteczkę. Z napisem "17" i rysunkiem słońca. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczerwieniłam. Czyli Harry był u mnie w nocy. Ta wiadomość spowodowała, że moja twarz pokryła się jeszcze większą warstwą czerwieni. Musiał widzieć jak śpię. Chociaż już pewnie widział nie raz, ale nie lubię gdy ktoś na mnie patrzy gdy nie kontroluję swojego zachowania.
Postanowiłam spędzić te pare godzin na leniuchowaniu i odprężeniu się. Ed jest dzisiaj w pracy+ Chanel pojechała do galerii= cały dom dla mnie. Poszłam do łazienki wujostwa. Tylko tam znajdowała się wanna, gdzie postanowiłam wziąć kompiel z bombelkami. Następnie włożyłam bieliznę i nałożyłam na to szlafrok. Zeszłam na dół, żeby obejrzeć jakiś film, ale najpierw zrobiłam sobie śniadanie składające się z kanapek i soku pomarańczowego. Prosto i smacznie. Moim wyborem były Igrzyska Śmierci. Potrzebowałam czegoś, co mnie nastawi na później. Gdy film się skończył była już czwarta. Szybko zjadłam jogurt i ruszyłam na górę. Włosy naturalnie rozpuściłam. Nałożyłam trochę pudru, pomalowałam rzęsy i zrobiłam kreski. Postanowiłam wyglądać mocno i ostro, żeby wtopić się w tłum. Pod skórzaną kurtkę włożyłam czarną bluzkę, a specjalne buty zastąpiłam traperami. Spojrzałam na siebie w lustrze. Mój cel został zrealizowany. Wyglądałam jak żyleta. Każdy drobiazg łączył się w mocną całość. Nawet kreski podkreśliły kolor moich oczu, a luźne włosy dodały nonaszalncji. Wyglądałam jakbym już nie raz przygotowywała się do tego typu wyścigów. Mój wygląd dodał mi odwagi, chociaż i tak z każdą minutą stres coraz bardziej ściskał moje wnętrzności.
17. Harrego nie ma. 17.15 i nadal go nie ma. 17.40 nic. Trzymałam telefon w ręku gotowa już do niego dzwonić, ale w ostatniej chwili wpadł do środka. Zatkało mnie na jego widok tak samo jak go na mój. Miał taki sam strój jak ja, ale jemu dodawał tajemniczości i sprawiał że zarys jego mięśni stawał się jeszcze mocniejszy. Harry bez ostrzeżenia podszedł do mnie i złączył nasze usta w dzikim pocałunku. Odurzył mnie zapach mięty wydobywający się z jego ust. Swoim językiem wdarł się do moich ust i walczył z moim, a dłońmi błądził po moich pośladkach. W końcu się oderwałam bo nie miałam czym oddychać.
-Ja pierdole, Sun. Jak ty wyglądasz-powiedział oblizując wargi.
-Lepiej spójrz na siebie-rzuciłam chichocząc.
-No wiesz, ja nie posiadam tyle seksu w sobie.
-Żebyś się nie zdziwił- zaśmiałam się łapiąc go za pośladek i ściskając.
Po kilku minutach byliśmy już w drodze.
-Dlaczego się spóźniłeś?- zapytałam zapinając pas.
-Zaspałem-rzucił skupiając się na drodze- Wczoraj do późna się uczyłem.
Kiwnęłam głową.
Wyjechaliśmy z miasta. Potem przez ponad pół godziny jechaliśmy przez główną autostradę, aż zjechaliśmy na opuszczoną drogę. Podjechaliśmy nią jakieś 3 kilometry. Nagle zauważyłam na jej środku tłum ludzi i kilkanaście samochodów. Wysiedliśmy i Harry szybko złapał mnie za dłoń i schował w swojej. Dodało mi to odwagi. Im byliśmy bliżej tłumu tym gwar i muzyka stawała się głośniejsza. W końcu zaczęliśmy przedzierać się obok spoconych osób. Niektórzy byli ubrani tak jak my, a niektórzy w normalne ciuchy. Zapewne widownia. Niektórzy faceci klepali Harrego po ramieniu, ale on w ogóle na to nie reagował.
-Dlaczego mnie im nie przedstawisz?- powiedziałam przyglądając mu się.
-Bo oni Nie są ważni. Zresztą sam ich ledwo znam.
-To dokąd idziemy?- zapytałam przechodząc obok ledwo ubranej dziewczyny. Obrzydliwa.
-Do Ryana. To mój przyjaciel. Organizuje takie wyścigi w całej Ameryce. Jest jednym z ważniejszych. Ustala miejsce i informuje innych, którzy przekazują swoim kumplom i tak to się rozprzestrzenia po całym państwie-rzekł, uśmiechając się złowieszczo.
Zaczęłam się martwić. Czy Harry bierze udział w każdym takim wyścigu? Nagle przestałam o tym myśleć bo wyszliśmy z tłumu i szliśmy teraz pustą drogą. Przed nami stał chłopak stojący pomiędzy dwoma fordami mustangami. Przypominał mi kogoś. Wysoki. Bląd loki. Ciemne oczy. Gdy byliśmy już obok Harry wymienił z nim przyjazny uścisk, a ja stałam skrępowana.
-Ryan, to Sun-powiedział Harry, uśmiechając się dumnie.
Ryan podał mi dłoń, którą lekko ścisnęłam.
-Jestem Ryan Hunt.
Właśnie w tej chwili prawie mnie zawaliło z nóg. Cofnęłam się o kilka kroków. W głowie kotłował mi się tylko ten jeden wyraz. Hunt. Hunt. Hunt. Hunt. Hunt.
Harry podszedł do mnie i objął mnie opiekuńczo ramieniem.
-Czy ty jesteś...bratem Calvina?-zapytałam niepewnie, prawie szeptem.
-Tak-powiedział skrępowany chłopak.

Cure ✔Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu