Rozdział 11 Ufałam ci

18 5 2
                                    


Reszta drogi przez las minęła normalnie. Av obandażowała moje rany i przebrałam się ze zniszczonej piżamy. Wszystko mnie cholernie bolało. Liczyłam na to, że już nigdy więcej ich nie spotkam.

Będę miała teraz traumę do końca życia.

Chciałam teraz tylko położyć się do ciepłego łóżka i zasnąć. Może nigdy się już nie obudzić. Tak, to był dobry plan.

Mieliśmy teraz jechać przez cały czas do granicy lasu. Mi to całkowicie pasowało.

Spojrzałam na Avery i Nicholasa, którzy jechali przed nami. Dziewczyna wyglądała na niesamowicie zmęczoną. Tak samo, jak Nik. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie żałują, że wyjechaliśmy, bo w końcu może się to skończyć o wiele gorzej niż zostanie w pałacu.

Westchnęłam i zamknęłam oczy.

Zaczęłam odpływać.

Znowu patrzyłam nie swoimi oczami. Kolejny sen o tej dziewczynie. Siedziała w wielkim salonie. Wystrój pomieszczenia był modny gdzieś z pięćset lat temu. Patrzyłam albo ona patrzyła. Czułam jakbym była w jej ciele, była nią. Obserwowałam ogród zza okna.

Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie widziałam ten widok.

-Kochana, nie smuć się tak. -usłyszałam głos za sobą.

Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę, ale jej twarz była zamazana.

-Mam się nie smucić?!

-To małżeństwo przyniesie ci mnóstwo korzyści. Niczego ci nie zabraknie.

-Mylisz się, jak każdy. Głupio uważacie, że kasa wszystko rozwiąże, to jedno z największych kłamstw. Kasa to tylko dodatek.

Pokręciła zrezygnowana głową.

-Nie przekonam cię.

-Do tej pieprzonej idei? Nigdy...

Wstałam i ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia.

-To cię zniszczy.

-Co?

Odwróciłam się powoli.

-Nie możesz wiecznie być zła i na wszystko mówić nie. Nie jesteś pierwszą i nie ostatnią. W tym świecie trzeba być sprytnym, bo inaczej zginiesz.

Patrzyłam w jej oczy. Nie były tak, jak zawsze pełne ciepła i potulności. Był w nich ogień

i siła.

-Pokaż, że jesteś idealną żoną, może matką. Pokaż, że nie jesteś wrogiem. Fae, ludzie się na to nabiorą, bo mało kto patrzy głębiej. Widzą to co chcemy, by widzieli. Do ciebie należy decyzja co zrobisz. Ja cię ostrzegłam. -uśmiechnęła się chytrze-Powodzenia Kennzie.

Nagle się obudziłam.

Otworzyłam oczy i oślepiło mnie światło.

Kennzie.

Dziewczyna z moich snów to Kennzie.

Czułam, że to zaczyna się układać. Potrzebowała tylko więcej faktów.

-Mówiłaś przez sen.-usłyszałam głos księcia przy uchu.

Spojrzałam na niego, ale on miał skupiony wzrok na drodze.

-Tak, czasami tak mam. A co mówiłam?

-Nie wiem, trudno było to zrozumieć, ale jedno słowo zapamiętałem.

-Jakie?

-Kennzie.

Coś w jego oczach błysnęło. Jakieś emocje.

VeniTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang