4

1.2K 85 4
                                    

Siedzę na kocu w Minionki, a moje stopy zakupują się w gorącym jak piekło piasku. Biorę głęboki wdech, a potem zerkam na trzymany w dłoniach notesik. Także w Minionki. To była jedna z tych promocji, gdzie jeden towar idzie w parze z drugim. Nigdy nie rozumiałam takich zabiegów, bo przecież na cholerę dołączać do koca notes? Poduszkę jasna sprawa, ale notes? No cóż, szybko okazało się, że potrafię wyczarować dla niego idealne zastosowanie.


Lista sukcesów Elli:

* Wyczyściłam piekarnik (wewnątrz też!)

* Kupiłam koc na promocji

* Cooper się do mnie uśmiechnął.


Przyznaję, że lista mogłaby być dłuższa. Mogłabym w niej umieścić wywalczoną kasę od Dixona i nową robotę, ale święty Mikołaj nie istnieje. Szkoda. Uważam, że w życiu każdego człowieka powinien być taki ktoś, kto anuluje z naszego konta wszystkie problemy. Może nie dożywotnio, lecz chociaż raz czy dwa w miesiącu. Mógłby też pojawiać się na zasadzie wypowiedzianych zaklęć. Ratowałby nas z dołka i bezrobocia i...biedy. Cholera. Czy to w porządku, jeśli latem mam ochotę obejrzeć Opowieść Wigilijną Dickensa?

- Ella! Ella! - Odkładam notesik i skupiam swoją uwagę na Cooperze. Przybiega do mnie roześmiany. Wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze kilka godzin temu, gdy szykowaliśmy się do wyjazdu.


Dziękuję ci, South Bank Beach


- Co tam? - Częstuje go uśmiechem.

- Chcesz zobaczyć, jak przeskakuję falę?!

- No pewnie. - Zrywam się z koca, a chłopiec piszczy zadowolony. - Tylko uważaj na siebie, okej? bądź ostrożny.

Biegniemy w stronę basenów i po raz pierwszy od bardzo dawna czuję, że Cooper przestał się przede mną ukrywać. W tym momencie jest zwyczajnym pięciolatkiem, który spędza czas na plaży przeskakując wymyślone fale. Jest rozluźniony i ja także powoli zapominam o swoich kłopotach. Wchodzę do wody i obydwoje teraz skaczemy przez fale, których nie ma. Trzymamy się za ręce, śmiejemy i pluskamy aż w pewnej chwili Cooper zauważa faceta z przekąskami.

- Kupimy sobie czekoladowego banana? - Pyta z nadzieją. - Mama zawsze mi kupowała czekoladowego banana na plaży.

Słodycz nie była co prawa uwzględniona w moim dzisiejszym budżecie, ale nie mogłam złamać mu serca.

- Ja nie przepadam, ale tobie z największą chęcią kupię.

- Hurra!

Wychodzimy z wody i ścigamy się kto pierwszy dotrze do koca. Rzecz jasna, przegrywam i pozwalam chłopcu na kolejny triumf. To naprawdę niesamowite. Nie mogę oderwać oczu od jego uśmiechu i mam nadzieję, że dane będzie mi się nim cieszyć nie tylko podczas wypadów nad morze. Pragnę, żeby był szczęśliwy na co dzień. W swoim domu. Wygrzebuję z torebki portfel i doganiam faceta w hawajskich szortach i ogromną lodówką turystyczną.

- Dwa banany na patyku - Mówię.

- Tylko na patyku? - Typ śmieje się lustrując mnie spojrzeniem. - Może skusisz się na tego co mam w spodniach, hę?

- Och, to musi być bardzo niewygodne. - Udaje troskę. - Wyjmij go zanim czekolada się rozpuści.

- Nie lubisz czekolady?

- Uwielbiam, ale niekoniecznie na owłosionych jajach spoconego sprzedawcy przekąsek.

Facet wytrzeszcza na mnie oczy, nie wie co odpowiedzieć więc nerwowo pociera kark.

NATE #2Where stories live. Discover now