Rozdział 17

111 5 0
                                    

Zaczerpnęłam głęboko powietrza.

- Teraz ty. Pytaj. - chwyciłam za szklankę upijając z niej kilka łyków.

- Dlaczego przyjechałaś tu z Nowego Jorku? - zapytała od razu.

- Miałam dość tego miasta i żyjących w nim ludzi. A mój tata miał do załatwienia tu kilka spraw słuzbowych, więc zabrałam się razem z nim.

- W Nowym Jorku coś się stało prawda? - zmrużyła oczy widząc dobrze, że staram powiedzieć jak najmniej.

- Tak... Zmarł mój przyjaciel... - poczułam uścisk w sercu i niesmak w ustach.

- Bardzo mi przykro. - wzruszyłam tylko ramionami, nie chcąc do tego wracać.

- Wspominałaś coś o swojej mamie. - zmieniła temat.

- Gdy miałam siedem lat moja mama popełniła samobójstwo, ale... - zawahałam się.

- Ale co?

- Ale ja w to nie wierzę. Tak powiedziała policja, jednak ja tam byłam i widziałam... kogoś. Ale wszyscy uznali, że to sobie wymyśliłam, a mój mózg próbował usprawiedliwić to co się stało.

- Widzieć śmierć swojej matki, to musiało być okropne. - spojrzała na mnie osłupiała. - Pamiętasz coś jeszcze? Albo jak ten ktoś wyglądał?

- Pamiętam urywki, których nie potrafię złożyć w całość. Wiem tylko, że był to mężczyzna, słyszałam jego głos.

- Ale widziałaś jak to się stało?

- I w tym jest problem... Więcej słyszałam niż widziałam. A gdy to się stało... zemdlałam, słysząc tylko strzał. Potem znałam się w ramionach mamy .

Spuściłam wzrok na swoje dłonie wiedząc dobrze, że Su wciąż patrzy na mnie.

- Ostatnie pytanie. - uniosłam wzrok patrząc jak ręką wskazuję drinka przykrytego serwetą. - Co to jest?

- Ah to... - urwałam tępo wpatrując się w serwetkę, po czym uśmiechnęłam bez humoru.

- Jeśli nie chcesz nie musisz... - zaczęła.

- Nie. Skoro ty powiedziałaś ja też muszę. - wzięłam głębszy wdech. - Kiedyś miałam przyjaciela... Nazwał się Zane. Kiedy się poznaliśmy byłam chyba w szóstej klasie, on był starszy. Powiedzmy szczerze, on był biedny, ja bogata, pochodziliśmy z różnych dzielnic, szkół i światów, a nasze drogi nie miały się przeciąć. Jednak gdy już się to stało, weszłam w jego świat. Stąd wyścigi... to on mnie na nie zabierał, zaliczyliśmy chyba każdą imprezę, włamując się do klubów... Jednak wszystko zaczęło się zmieniać jakieś trzy, dwa lata temu. On się zmienił... a ja nie potrafiłam go zostawić.

- Przez sentyment do starych czasów. - domyśliła się Su.

- Tak. Zawdzięczałam mu bardzo dużo, a on sam był dla mnie jak brat. Z początku nie zauważyłam tej zmiany i usprawiedliwiam go gdy zaczął ćpać, tym żema gorszy dzień. Z dnia na dzień stracił wszytsko więc nawet się nie dziwiłam. Czasem... gdy źle mnie traktował, mówił takie rzeczy, że naprawdę wierzyłam, że to  moja wina... Któregoś razu poszliśmy na imprezę. Niby nic nadzwyczajnego, dopóki obraz nie zaczął mi się rozmazywać. Dosypał mi coś do drinka. Przez to ta serwetka choć mam świadomość, że to gówno by dało. - zdjęłam serwetkę odkładając ją na bok i wypiłam resztę drinka.

- Co się stało potem?

Przetarłam zmęczoną twarz dłonią.

- Zaciągnął mnie do jakiegoś pokoju i rzucił na łóżko moje bezwładne ciało. Ale najgorsze było to, że choć mogłam. To co mi dosypał nie było tak mocne jak wszyscy myśleli. Ale i tak jedynie patrzyłam jak rozszarpuje moją sukienkę. Z mojego gardła nie wydostał się żaden dźwięk, wołający o pomoc. Pamiętam śmiech jego kolegów, gdy zawisł nade mną dysząc mi do ucha. - Zebrało mi się na mdłości gdy przypomniałam sobie tą chwilę.

Przeszłość zamknięta w medalionieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz