Leave the lights on at night./Na noc nie gaście świateł.
(prawdziwe słowa sprzedawcy domu skierowane do Perronów w dzień przeprowadzki)
HARRISVILLE, RHODE ISLAND
Psy potrafią wyczuć nadchodzący kataklizm – kiedy zbliża się trzęsienie ziemi czy orkan, wyją, chowają się, nie chcą wyjść na spacer. Są niespokojne. Dzięki niezwykle czułemu węchowi bywają w stanie zdiagnozować u człowieka nowotwór, przewidują napad padaczki i udar. Widzą rzeczy, których... nie ma. Podrywają się i warczą, wpatrując się w pusty kąt – a może wcale nie jest pusty? Może to tylko my nikogo w nim nie dostrzegamy...?
Wiosenny wiatr szumiał w liściach drzew otaczających duży, biały dom, powierzchnia jeziora na tyłach działki błyszczała w promieniach porannego słońca. Stary rodzinny ford mustang zaparkował ze zgrzytem na podjeździe i po chwili wysypała się z niego gromadka dziewczynek – Nancy, Cindy i Christine pognały w stronę budynku pierwsze, przepychając się między sobą.
– April, ostrożnie! – Carolyn Perron wysiadła z samochodu; jej najmłodsza córeczka zawsze robiła dokładnie to samo, co starsze siostry, nawet jeśli (a zwłaszcza wtedy) kiedy nie dawały dobrego przykładu. Tylko Andrea, najstarsza, wywróciła oczami i ruszyła w kierunku domu o wiele wolniej, wcisnąwszy dłonie w kieszenie dżinsów.
– I tak nie mam głosu w kwestii pokoju – burknęła pod nosem.
– Będziesz mieszkać sama – ojciec rodziny, Roger, wyjął z bagażnika część bagażu; na podjazd wjeżdżał właśnie wóz ekipy od przeprowadzek, trąbiąc głośno. Z pobliskiego drzewa poderwało się do lotu stadko ptaków. – Nie narzekaj.
Dom miał na piętrze aż sześć pokoi – był duży, a to pierwsza cecha, jaką kieruje się człowiek szukający domu dla siebie, żony i pięciu córek. I psa. Zapomniałby o Sadie. Suczka przysiadła na werandzie, gdy przytrzymywał dla Carolyn frontowe drzwi. Z góry dobiegł hałas robiony przez dziewczynki, rozbiegły się, wybierając pokoje.
– Co jest, mała? – przytrzymał drzwi i jej, ale Sadie poprawiła się tylko, w miejscu, i zaskomlała. Spróbował pociągnąć ją za obrożę, opuściła uszy, siedząc tak twardo, że niczego to nie dało.
Mężczyzna zmarszczył czoło. Ekipa przeprowadzkowa rozkładała się, przygotowując do wniesienia ich rzeczy do domu.
– Jak chcesz.
Pozwolił psu zostać.
Sadie nigdy nie przekroczyła progu domu przy 1677 Round Top Road w sielskim miasteczku Harrisville w stanie Rhode Island – jeszcze tej samej nocy zdechła, z niewiadomych przyczyn.
Niewiadomych...
Do czasu.
Historia nawiedzenia farmy w Harrisville jest prawdziwa, sprawę prowadzili w latach siedemdziesiątych Ed i Lorraine Warrenowie. Oboje zgodnie opisywali ją jako najstraszniejsze, najbardziej przerażające śledztwo w ich karierze.
tydzień później
– I feel it in my fingers, I feel it in my toes!
– Na litość boską, Dean! Przestań!
– Love is all around me and so the feeling grows!
Sam zerknął na Casa, jak zwykle zajmującego przednie miejsce pasażera, obok kierowcy. Brunet siedział oparty o drzwi i odwrócony do okna, ukrywając w ten sposób uśmiech.
– Podoba ci się to? – spytał go, z niedowierzaniem. Dean śpiewał z radiem, drąc się wniebogłosy jak upośledzona koza.
– So if you really love me, dawaj, Sam! – zabębnił w kierownicę. – COME ON AND LET IT SHOW, OOOOOH!!

YOU ARE READING
PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓW
FanfictionWiększość historii miłosnych ślubem się kończy - ta ślubem się zaczyna. Znane i lubiane przez Was przygody Deana i Casa będących (w końcu) małżeństwem w supernaturalnym świecie, po odświeżeniu i uporządkowaniu :)