Rozdział 1. Burza.

37 7 2
                                    

Siedziałem jak każdego dnia w swojej kryjówce. Mam już dość dzieciaków i SportKaktusa oraz ich zabaw i zdrowego trybu życia. Przecież nim tu przyjechał ten Niebieski Kangur było wręcz idealnie. Właśnie liczyłem ile moich genialnych pomysłów zostało zniszczonych przez tą Różową dziewczynkę i tego skaczącego Niebieskiego Elfa. Oczywiście wcześniej ta cała banda, hałaśliwych dzieciaków musiała wyrwać mnie ze spokojnego i cudownego snu. Dlaczego oni nie mogą być cicho chodź jeden dzień? Być tak cicho, że mógłbym cały dzień spać i leniuchować. Przez ich krzyki głowa mi pęka. Zrezygnowany liczeniem pomysłów wyrwałem z notesu kartkę po czym ją zgniotłem w kulkę. Rzuciłem ją sprawiając, że wylądowała w pustym koszu na śmieci. Poszedłem do blatu gdzie stał kawałek ciasta. Nabrałem trochę na łyżkę i zjadłem. Już po całej jamie ustnej rozszedł się cudowny, czekoladowy smak połączony z bitą śmietaną. Zamknąłem oczy i oblizałem swoje usta rozkoszując się tym cudownym, słodkim smakiem ciasta czekoladowego z bitą śmietaną.

-Chwila moment.- Powiedziałem otwierając oczy czując, że mam kolejny, genialny pomysł. Połknąłem zawartość ust.- Co jeśli podałbym SportaLeniowi cukrowe jabłko, potem wykasuje mu pamięć, następnie zabiorę kryształ, po czym dam jemu prawdziwe jabłko i powiem, że mieszka... Nie! To też nie wypali!- Krzyknąłem wściekły rzucając łyżką w podłogę. Byłem wściekły. Wiedziałem doskonale, że każdy mój plan który idealnie zaplanuje zakończy się fiaskiem. Akcja z dinozaurem klapa, próba pozbycia się SportaKluska jako jego klon też nie wypalił, a szczególnie gdy próbowałem pozbyć się ich wspaniałego zdrowego trybu życia jako pirat Zgniłobrody. Czemu wszystkie plany mnie zawodzą? Zacząłem chodzić nerwowo po kryjówce. Otworzyłem w pewnej chwili z tej wściekłości lodówkę i to co ujrzałem było... Zupełnie nic. Pusto. Westchnąłem głośno jeszcze bardziej wściekły. Zacząłem przeszukiwać swoją kryjówkę na znalezienie pieniędzy by zrobić małe zakupy. Po znalezieniu mojej sakiewki z pieniędzmi sprawdziłem ile ich miałem. Na szczęście wystarczyło mi pieniędzy na zakupy. Więc zacząłem iść do mojej machiny z przebraniami. Z jej pomocą przebrałem się z piżamy w codzienne ubranie. Zacząłem się wspinać do wyjścia z mojej wspaniałej kryjówki. Kiedy znalazłem się na dworze zszedłem na dół drabinką. Zacząłem iść w stronę miasteczka. Gdy dotarłem do Leniuchowa oczywiście ten Kangur musiał nade mną przeskoczyć. Na szczęście w porę zrobiłem unik.

-Cześć Robbie!- Krzyknął nie przerywając biegania. Warknąłem pod nosem i zacząłem iść dalej. Gdy dotarłem do sklepu zrobiłem zakupy. Załadowany torbami po zakupach zacząłem wracać do swojej kryjówki. Spojrzałem słysząc wrzaski dzieciarni. Puszczały latawce. Za jednym z dzieciaków biegł SportaLeń.- Dobrze ci idzie Ziggy! Biegnij ile sił!- Krzyknął. W głowie pojawiło mi się kilka obrazów z przeszłości. Szybko pokręciłem głową pozbywając się wspomnień z myśli. Zacząłem iść dalej. Po dotarciu pod kryjówkę zacząłem schodzić po drabinie na sam dół. Będąc w kryjówce schowałem jedzenie do lodówki. Napiłem się oranżady. Postanowiłem pójść znowu do miasteczka by przemyśleć czy jakiś kolejny plan wypali. Będąc na dworze położyłem się na ławce. Dałem głowę na poduszkę i zamknąłem oczy. Nagle coś huknęło. Podskoczyłem co dodatkowo sprawiło u mnie wrzask spadając z ławki. Usiadłem i energicznie głową rozejrzałem się wokół. Nic nie wybuchło. Więc to chyba jest plus. Nagle uderzył mnie w twarz karton. Rozejrzałem się po niebie. Zrobiło się strasznie ciemno. Wstałem z ziemi, a po chwili krople deszczu zaczęły na mnie spadać. Zacząłem biec.

&

Z powodu iż ,,Delikatny Psiak" jutro zostaje oficjalnie zakończony uznałam, że dodam wam jeszcze kolejną książkę. Jak możecie zauważyć jest to ff z SportaRobbie. Mam nadzieję, że dla MiraculousHM się spodoba 😊.

Strata pamięciWo Geschichten leben. Entdecke jetzt