❤️Rozdział XVI: Prawda❤️

24 2 0
                                    

-George, co ona tutaj robi?!
-Nie krzycz tak, bo ją obudzisz! - odparł George.
-Ale co ona tutaj robi?! I dlaczego śpi na twoich kolanach?! - pytał go bliźniak.
-Zaraz już nie będzie spać, jak będziesz dalej krzyczeć - zauważył młodszy.
-To wyjaśnij mi to.
-Pracowaliśmy nad naszym zadaniem dla McSztywnej i w pewnym momencie, kiedy czytała książkę zasnęła. Przykryłem ją kocem i no...
-Dlaczego się z nią przyjaźnisz?
-Bo jest fajna - odpowiedział mój partner do zadania tak, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-ALE!!!
-Obudzisz ją!!!
-I tak nie śpię - mruknęłam.
-Obudziliśmy ciebie? - zapytał natychmiast George.
-Nie, no co ty - warknęłam. Otworzyłam oczy i wstałam, opatulając się mięciutkim kocem. - Zgoda, Fred? - spytałam, a jego imię ledwo przeszło mi przez gardło.
-Dlaczego?
-Jesteś bratem mojego przyjaciela - odpowiedziałam.
-Niech będzie - fuknął. 

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=

Przed lekcją z McGonagall poszłam do niej, aby z nią porozmawiać. Zapukałam, a głos mojej matki zaprosił mnie do środka. Otworzyłam drzwi i po wejściu zamknęłam je za sobą.
-Przeszkadzam? - zapytałam niepewnie.
-Oczywiście, że nie - uśmiechnęła się, wstając. Przywitałam się z nią przytulasem. - Wspaniale ciebie widzieć - oznajmiła.
-Też się cieszę - potaknęłam. - Co z tym zadaniem, które dałaś nam? Kto będzie dzisiaj prezentować?
-Chciałam losować - oznajmiła. - A czemu się o to pytasz?
-Zastanawiałam się, czy nie zrobić tego na początku, aby to mieć z głowy - odpowiedziałam.
-Jeżeli chcesz, możesz pierwsza - odparła.
-Dziękuję!!! - zachwyciłam się, przytulając kobietę. - To idę do George'a wszystko powiedzieć. Pa, mamo - powiedziałam, po czym wyleciałam z jej gabinetu jak strzała. Szybko znalazłam rudzielca. Był w Wielkiej Sali przy swoim stole i rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi. - George jest sprawa - odezwałam się, zwracając uwagę Gryfonów na siebie.
-Co jest? - zapytał.
-Podsłuchałam McGonagall jak z kimś rozmawiała i mówiła, że będziemy pierwsi przedstawiać te zadanie - skłamałam. - Masz wszystko, prawda?
-No wiesz...
-George!
-No, dobra, Mika. Jasne, że mam wszystko - potwierdził.
-A spróbowałbyś nie mieć - zaśmiałam się, a on ze mną. - Muszę już iść, bo Marco czeka i obserwuje nas - powiedziałam i poszłam w stronę mojego chłopaka. - Hej, kochanie - powiedziałam, całując go w policzek.
-Co robiłaś z Weas...
-To nie twoja sprawa - przerwałam mu.
-Jeszcze wczoraj mnie przed nim broniłaś, a teraz trzymasz jego stronę - warknął.
-Nie trzymam jego stronę - odwarknęłam. - Ale skoro przeszkadza ci to, że się z nim zadaję, to nie wiem, czy to dobry pomysł, abyśmy byli razem - dodałam, wstając.
-Dora...
-Powinniśmy od siebie raczej odpocząć - przerwałam mu i odeszłam. Podeszłam do moich przyjaciół. - Hej? - przywitałam się niepewnie.
-Nie jesteś z Winchesterem? - syknął Graham.
-Bardzo was przepraszam - zaczęłam. - Nie wiem, co mi się stało, że tak was traktowałam. Naprawdę chcę was za to bardzo przeprosić. A przede wszystkim ciebie, Angela - zwróciłam się do dziewczyny. - Wybaczycie mi to?
-Oczywiście! - krzyknęła w odpowiedzi i dosłownie rzuciła się w moje ramiona. - Tak bardzo za tobą tęskniłam - wyszeptała.
-Też.
-A co z nami? - zapytał oburzony Xander.
-No chodź, też ciebie przytulę - odrzekłam i zamknęłam go w swoim uścisku. Zrobiłam to samo z wszystkimi. Po śniadaniu razem z moimi przyjaciółmi poszłam pod salę do transmutacji. Po dzwonku usiedliśmy w parach do zadania. Po rozpoczęciu lekcji nauczycielka wybrała mnie i George'a, abyśmy zaprezentowali swoją pracę. Wyszliśmy na środek sali, a George zaczął opowiadać o pierwszym zaklęciu: Densaugeo. Po chwili stania zaczęło kręcić mi się w głowie. Oparłam się jedną ręką o biurko, a drugą przyłożyłam do skroni, które od razu zaczęły mnie boleć.
-Mika? - usłyszałam, jednak nie umiałam powiązać głosu z osobą.
-Co się dzieje, Mikaela?
-Nic mi nie jest - mruknęłam.

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=

Powoli otworzyłam oczy. Zanim dobrze się rozglądnęłam, oślepiła mnie biel pomieszczenia. Musiała minąć chwila, zanim moje oczy przyzwyczaiły się do tej jasności. Nie wstając, złapałam się za głowę, a dokładnie za skronie.
-Jak się panienka czuje? - usłyszałam. Zmusiłam się do spojrzenia w tamtym kierunku.
-Głowa mi pulsuje - oznajmiłam. - Dalej jestem truta, prawda? - spytałam. Pani Pomfrey potaknęła ruchem głowy.
-I jeżeli to szybko się nie skończy, będzie miało fatalne skutki. Obawiam się, że będziesz musiała spędzić naprawdę wiele czasu w Św. Mungu. Nie ma innego sposobu - dodała.
-A jeżeli dalej będę truta?
-Może to nawet skończyć się śmiercią - odpowiedziała. Przeraziłam się. - Teraz jeszcze udało mi się tobie pomóc, ale następnym razem nie dam rady - uprzedziła. - Albo dowiesz się, kto to robi, albo umrzesz - postawiła sprawę jasno.
-Rozumiem.

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=

Po tygodniu wyszłam ze Skrzydła Szpitalnego. Nikt nie mógł mnie tam odwiedzać, przez co musiałam znosić swoje towarzystwo 24/7. Miałam już tego dość. W drodze do Wielkiej Sali eskortował mnie George. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, lecz mocno się z nim zaprzyjaźniłam.
-Zanim pójdziemy do Wielkiej Sali, możemy pójść w jeszcze jedno miejsce? - zapytałam, stając na środku korytarza. Zdałam sobie sprawę, że tutaj ma swój gabinet moja mama.
-Jasne, prowadź - uśmiechnął się. Bardzo szybko doszliśmy do jej pokoju.
-Zanim tam wejdziemy, musisz coś wiedzieć - zwróciłam się do niego. Ten spojrzał na mnie pytająco. - Otóż... - westchnęłam, po czym kontynuowałam - McGonagall i Dumbledore to moi rodzice - powiedziałam to najszybciej jak umiałam, po czym spuściłam wzrok. Po prostu nie mogłam mu spojrzeć w twarz. Cały czas go okłamywałam. Długo tak staliśmy, a on nie odezwał się ani słowem. - George...
-Nie chcę teraz ciebie widzieć - warknął, po czym odszedł. Wiedziałam, że tak może być, ale jednak zabolało mnie to. Zbliżyliśmy się do siebie i byliśmy przyjaciółmi. Lecz wzięłam się w garść i bez pukania weszłam do pomieszczenia. Jak się okazało, była tam moja matka z profesorem Snape'em.
-Nareszcie wyszłaś, Mikaela - powiedział Snape. - Ale dlaczego przyszłaś akurat tutaj?
-Możesz powiedzieć? - spojrzałam na kobietę. - Już wszystkim - dodałam, a Minerwa od razu zrozumiała, o co mi chodziło.
-Mikaela jest moim dzieckiem - oznajmiła. Mina mężczyzny była bezcenna. - I Albusa. 914

Liczba słów: 914
Opublikowanie: 26.02.2023r.

In the light of the shadow || George WeasleyWhere stories live. Discover now