rozdział 18: Ariel Moore

1K 67 44
                                    

Pięknych walentynek!

co do tego, co zaraz przeczytacie... sama się tego po sobie nie spodziewalam, moze to nie jest nic wow, ale jak na slodkie anioly to naprawdę bardzo duzo...

* jak pojawi się gwiazdka, to puśćcie sobie piosenkę "Heavenly creatures" TheWeeknd, lepiej wczujecie się we fragment

⋆ ⋆ ⋆ 𓃰⋆ ⋆ ⋆

*TW: ed, mało, ale jednak wolę ostrzec, by nikomu nie sprawić nieświadomie przykrości :(

Liza wymiotowała przez pół nocy, a przez drugie pół obwiniała.

Mało jadła, ale wieczorem miała napad. W godzinę zjadła więcej, niż łącznie przez ostatnie dni. Później wszystko zaczęło jej dziwnie ciążyć na żołądku. I na sumieniu.

Spędziła całą noc przewieszona przez toaletę i dopiero nad ranem, gdy usłyszała pukanie w drzwi, podniosła się z kafelkowej podłogi w łazience.

Poprawiła włosy związane w kucyk (żeby wcześniej jej nie przeszkadzały, bo przecież nikt nie mógł ich potrzymać), przetarła rozmazany tusz pod okiem i przepłukała usta zimną wodą.

Dasz radę. Przecież to nic. Jesteś w tym dobra, masz to opanowane do perfekcji, jest okej. Dzień jak co dzień.

— Liza! — usłyszała krzyk Sophii zza drzwi i pukanie, roznoszące się po całym jej pokoju. Miała szczęście, mając własną łazienkę. Inaczej wymiotowanie szłoby jej trudniej. — Jesteś gotowa?

Gotowa? Przecież nie szła dzisiaj na wykłady, więc na co miała być gotowa?

Cholera. No tak, przypomniała sobie, że przecież zwolniła się z zajęć na studiach w tą środę, bo miała jechać z ciocią, Stassy i Sophie po sukienki na ślub.

Zerwała się prędko, zbierając po drodze jakieś rzeczy, leżące w całym pokoju. Sophie wiedziała, że Liza uwielbia porządek, a bałagan oznaczał dołki i gorsze chwile. Widząc, jak wygląda jej pokój, a tym bardziej ona, szybko połączyłaby kropki. Za nic w świecie nie mogła do tego dopuścić — bo Wood żyła w przekonaniu, że Liza ma to już dawno za sobą.

Rozpuściła włosy, poprawiła bluzę na ramionach i obciągnęła nogawki spodni, by wyglądać tak, jakby dopiero wstała z łóżka. Nie z podłogi koło toalety.

— Cześć! — pisnęła Liza, otwierając szeroko drzwi przed koleżanką i podpierając dłoń na biodrze. — Co tam?

Sophie zamrugała kilkakrotnie, wyraźnie zaskoczona.

— Co tam? — powtórzyła z wyrzutem, jakby się przesłyszała. — Dziewczyno, jest dziewiąta, a ty dopiero wstałaś!

— Zaspałam. — kłamała. Ciężko jej było z myślą, że robi to wprost w oczy jedynej koleżanki, którą kiedykolwiek mogła nazwać kimś więcej niż znajomą. Nigdy nie miała prawdziwej przyjaciółki, a Sophie, mimo że była bliżej ze Stassy, też się martwiła o Lizzy. A ona ją tak perfidnie okłamywała... Mimo że miały swoje sekrety i nie mówiły sobie o wszystkim, to niektóre sprawy jednak nie były na tyle błahe, by zamieść je pod dywan.

Wood spojrzała na Lizę i zauważyła, że ma przetłuszczone włosy. To się nigdy nie zdarzało — nieważne, jak źle u niej było, codziennie myła włosy. Nic nie powiedziała.

— To już! Raz, dwa, zbieraj się. Poczekamy. — odparła, wchodząc do pokoju i ścieląc jej łóżko. — A ty pod prysznic, zrób makijaż, zakładaj ubranie i jedziemy.

Sophie rozejrzała się po pokoju, który wyglądał niemal tak, jak zawsze. Spojrzała też kątem oka na uchylone drzwi od łazienki. Od razu dostrzegła leżący koło sedesu telefon blondynki. Nic nie powiedziała.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Feb 14, 2023 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

Miasto AniołówDonde viven las historias. Descúbrelo ahora