Rozdział 5.2 "Nie mogłem już dłużej czekać"

508 106 287
                                    


Ewelina

Razem z Kasią i Olafem, staliśmy w holu znajdującym się na sali balowej, w której miałam dzisiaj występować. Moje zszargane nerwy były już opanowane.

Na ratunek, jak zwykle przybyła Kaśka. Wpadła do domu jak burza. Przez okno w kuchni wyrzuciła kwiaty, nie robiąc sobie nic z tego, że to przecież zaśmiecanie środowiska, o które tak zawzięcie walczyła. Zrobiła mi gorącą kąpiel i nalała spory kieliszek wina.

Od samego początku miała na mnie taki wpływ. Potrafiła mną potrząsnąć i postawić do pionu. Teraz stałyśmy razem, a ja prawie zapomniałam już o całej historii z Konradem. Jedynie obolały nadgarstek uporczywie o niej przypominał. Spojrzałam na rękę, która była nadal czerwona w miejscu, w którym ściskał z całej siły i się wzdrygnęłam.

– Dziewczyny wyglądacie dzisiaj zjawiskowo – zachwycał się nami Olaf, obejmując czule moją przyjaciółkę. Uśmiechnęłam się na ich widok.

Naprawdę cieszyłam się ich szczęściem. Kasia, jak nikt inny zasługiwała na takiego faceta. Znali się trzy lata, a nadal nie widzieli poza sobą świata. Taka miłość zdarza się raz na milion lat. Mówią, że od razu to wiedzieli i nie mieli żadnych wątpliwości. Na dokładkę za kilka dni biorą ślub, a ja jestem ich druhną. Jak los potrafi nam płatać figle. Moja najlepsza przyjaciółka była najszczęśliwsza na świecie, a ja tonęłam w nieodwzajemnionych uczuciach. Ale sama tego chciałam. Mogłam się trzymać od Hugo z daleka.

– Och skarbie nie przesadzaj, bo zaraz będę zazdrosna – Kasia dodała z żartem, tuląc się do niego mocno.

– Fuu, przecież Ewelina jest jak siostra – Olaf się zaśmiał i udawał zniesmaczonego. Obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem, aż po policzkach popłynęły nam łzy.

– Słuchajcie idę na moment do toalety, poprawić makijaż – powiedziałam. Za chwilę miałam wyjść na scenę i za żadne skarby nie chciałam mieć rozmazanych oczu.

W łazience przejrzałam się bacznie w lustrze. Dzisiaj chciałam się czuć pięknie i seksownie, więc założyłam długą, czerwoną suknię z dużym dekoltem, zrobiłam mocny makijaż, i pokręciłam włosy. Efekt był zadowalający. Chociaż to mi się dzisiaj udało.

Chwyciłam klamkę. Gdy wychodziłam kątem oka zauważyłam ruch za sobą. Od strony męskiej toalety szedł mężczyzna. Nie zdążyłam się obrócić, żeby zobaczyć kto to. Wszystko działo się tak szybko.

Raptownie poczułam ból. Ktoś silnie szarpnął mnie za rękę i pociągnął do tyłu. Przerażona odwróciłam się, tracąc przy tym prawie równowagę.

To był Konrad!

Wpadłam w panikę. Rozglądałam się na wszystkie strony, szukając pomocy, która znikąd nie przychodziła.

– Mówiłem, że tak nie skończymy. – Ciągnął mnie z całych sił. Patrzyłam na niego wystraszona i zastanawiałam się, gdzie się podział uroczy blondyn ze śnieżnobiałym uśmiechem. Był błyskotliwy i wygadany, a dzisiaj to nawet nie był cień tamtego chłopaka.

– Puść mnie! – podniosłam głos i próbowałam się wyrwać z uścisku. – To koniec! – krzyczałam. Konrad zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie.

Był wściekły, ciężko oddychał. Jego twarz się zaczerwieniła, nozdrza nerwowo się poruszały. Jednym słowem zachowywał się jak szaleniec.

– Nigdy cię nie zostawię i nie dam spokoju – ostrzegł. Ścisnął mnie jeszcze mocniej, aż z bólu ugięły mi się nogi w kolanach.

Tylko z Tobą zatańczę / I Część Dylogii To tylko taniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz