Rozdział 6

7.6K 1K 432
                                    

Kath dostała szlaban na wszystko i nie pomogło to, że jest pełnoletnia już od ponad roku. Od trzech dni co chwilę pisała do mnie i Annie, narzekając na swój los, ale ja nie miałam głowy do tego, by ją uspokajać. Poza oczywistymi sprawami, z którymi się obecnie borykałam, za bardzo nurtowało mnie wspomnienie BMW zaparkowanego w pobliżu jej domu. I pytania dotyczące powodu, dla którego kierowca je tam w ogóle zaparkował. Dlaczego nie odjechał.

Czekał na Nate'a i Angelę, żeby ich odwieźć?

Przecież grubo po północy, w samym środku Springtown nie mógł robić niczego innego. Ale Nate mieszka niedaleko Kath, po co ktoś miałby go odwozić dwie ulice dalej?

Jezu, jestem żałosna, co mnie to obchodzi?

Poirytowana świadomością, że samochód Flynna w ogóle śmie zaprzątać mi umysł, zerwałam się w końcu z łóżka i postanowiłam zająć tym, co było dla mnie naprawdę ważne. Wyciągnęłam tatę na nasz rutynowy spacer.

Snuliśmy się powoli laskiem, nasłuchując śpiewu ptaków pochowanych w gałęziach ponad nami. Lipcowe słońce paliło dziś mocniej, a ojciec w swoim kapeluszu wyglądał jak włóczykij, przez co odrobinę się z niego podśmiewałam. Ostatnie dni w domu okazały się łatwiejsze niż te poprzednie, choć on wciąż nie poruszył kwestii swoich badań, a ja nie pytałam.

Czasem tak robiłam. Gdy jakiś problem mnie przerażał i przerastał, a moje ADHD go tylko pogłębiało, wykańczając mnie psychicznie i nie dając nawet chwili spokoju, po prostu od niego uciekałam. Zupełnie tak, jak tamtego lata do Szkocji, gdy nie umiałam zmierzyć się ze świństwem, które wyrządziła mi Nicole, wstawiając do internetu z mojego konta obelgi wobec Ashforda. Kiedyś, dawno temu, byłam jej za to koniec końców wdzięczna. Dziś jednak jeszcze bardziej nią za to gardziłam, zastanawiając się, co by było, gdybym nigdy nie poznała Flynna.

Spojrzałam na tatę, który szarpał się z Frodem. Bura kula futra powarkiwała, próbując wyrwać ojcu badyl z dłoni, ale on nie dawał za wygraną.

— No co, kundlu pyskaty, mały ty... — droczył się tata. — Wcale nie jesteś tak duży, jak myślisz, wiesz? I nie pokonasz mnie tak łatwo.

Frodo nagle puścił patyk i lekko podskakując, sfrustrowany szczeknął. Tata zaśmiał się, opuszczając patyk na ziemię i oparł ręce na kolanach. Zaczął ciężej oddychać.

— Wszystko okej, tato? — Natychmiast do niego podeszłam.

— Tak, to temperatura — odetchnął i powoli się wyprostował.

— Nie jest aż tak gorąco — Było może dwadzieścia stopni. — Po prostu nie powinieneś się tak forsować.

— Przecież się nie forsuję. — Machnął ręką i powoli ruszył do przodu wydeptaną ścieżką.

— Bójki z Frodem jednak podchodzą pod forsowanie się. — Wzruszyłam ramionami i do niego dołączyłam.

— Dzieciak lubi szarpać, co ja na to poradzę?

Stał lekko uśmiechnięty i kompletnie zatopiony w trywialności obecnej słonecznej chwili. Jakby wcale nie miał na głowie czegoś dużo poważniejszego. A ja nie chciałam burzyć tej chwili. Ale musiałam. Unikanie prawdy nie sprawiłoby przecież, że ona przestanie istnieć i nam zagrażać.

— Tato... — zaczęłam niepewnie.

— Co tam? — Zerknął na mnie swoimi ciemnymi oczami, w których jak zwykle czaił się błysk.

— Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego o tym, co się z tobą dzieje. — Za dobrze pamiętałam zatroskanie Charlotte, podczas ich rozmowy, którą podsłuchałam.

To nie było tylko lato (będzie wydane) Where stories live. Discover now