3

123 5 0
                                    

Tydzień później.


- Proszę unieść koszulkę. - Podniosłam koszulkę do góry, a lekarz nałożył na niego zimny żel.
Flavio stał koło mnie, z założonymi na siebie rękami, minę miał poważną. Doktor zaczął jeździć po moim brzuchu w poszukiwaniu bicia serca. Przez chwilę nic nie było słychać, aż po chwili.
- Gratuluję. - Słyszałam głośne bicie serca. Mojego dziecka. Będę mamą.
Flavio wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą z lekarzem.
- Zrobimy parę badań dobrze?
- Tak.
Miałam zostać mamą, nie mogłam w to uwierzyć. Cieszyłam się, ale byłam przerażona. Zwłaszcza mając świadomość, że bardzo możliwe iż dziecko przejmie interes po ojcu.
Po badaniach zjadłam obiad i położyłam się spać. Ostatnio bym tylko spała, a bóle głowy nie dawały mi spokoju.

- Panienko? Proszę się obudzić! - Poczułam jak ktoś mną trzęsie. Niechętnie otworzyłam oczy ujrzawszy Belle. - Matko kochana, by mnie panienka do zawału doprowadziła. Podano kolację.
- Muszę iść? - Dziś czułam się chyba najgorzej, nie miałam chęci na nic.
- Tak. Powiem Panu, że zaraz panienka zejdzie. - Bella wyszła zostawiając mnie samą.
Przebrałam się w czerwoną obcisłą sukienkę na ramiączka. Razem z Lorenzo zeszłam do jadalni gdzie przy wielkim stole stały dwie zastawy naprzeciw siebie.
- Spóźniłaś się.
- Wybacz, nie czuję się dziś najlepiej. - Podniósł z telefonu na mnie wzrok, najpierw patrząc na brzuch, a później na twarz.
- Co się dzieję? - Przyznam, że byłam zaskoczona.
- Typowe objawy ciąży, nic mi nie będzie. Czy możemy zacząć jeść?
- Proszę. - Usiadłam do stołu patrząc na pyszności jakie przygotowano.
Postawiłam na kanapki i owoce... Wiele owoców. Ostatnio bym tylko jadła owoce.
- Jak się tutaj czujesz? - Spojrzałam na niego w szoku. Odkąd tu jestem praktycznie sie do mnie nie odzywał, nawet przy kolacjach.
- Samotna. Chciałabym wyjść z domu.
- W sobotę ogłosimy zaręczyny, wtedy będziesz mogła wyjść na miasto .- Ręka z widelcem w dłoni zatrzymała się w połowie drogi do mojej buzi.
- Tak szybko? - Cieszyła mnie wizyta po za domem, jednak przedstawienie mnie całemu światu mafijnego już nie.
- Tak, dziś po południu rozesłałem zaproszenia. - Usłyszeliśmy jak ktoś puka do drzwi, a te po chwili się otworzyły.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale bart Neoli do niej wydzwania. - Dawno z nim nie rozmawiałam. Był ostatnio bardzo zajęty i co do niego dzwoniłam to nie mógł rozmawiać.
- Idź i tak już skończyliśmy.
- Dziękuję. - Pospiesznie wyszłam na korytarz zamykając za sobą drzwi.
- Dawaj ten telefon Lorenzo. - rozkazałam.
- Proszę bardzo. - Na telefonie miałam pięć nieodebranych wiadomości od Kuby. Przerażona wybrałam jego telefon, kierując się na taras.
- Czemu nie odbierałaś?! - Usłyszałam zdenerwowany głos brata.
- Jadłam kolację.
- Co słychać? - spytał już łagodniej.
- Będziesz wujkiem - Chwila ciszy...
- Gratuluję?
- Nie chcę takiego życia, ale... Już kocham to dziecko i zrobię dla niego wszystko.
- My zrobimy siostrzyczko. Dostaliśmy zaproszenie na wasze przyjęcie zaręczynowe.
- Tak, niestety. - Stałam oparta o barierkę patrząc w niebo.
- Jaki on jest? Krzywdzi cię? - dopytywał zmartwiony Kuba.
- Nie wiem, mało rozmawiamy, ale wydaje mi się, że zależy mu na tym dziecku.
- To dobrze. Neolia ja muszę iść. Zadzwonię do ciebie jak tylko będę mógł.
- Dobrze, pa... - Rozłączył się.
Stałam jeszcze tak przez chwile trzymając w dłoni telefon zastanawiając się gdzie bym mogła teraz być.
- Wszystko dobrze? - Podskoczyłam głos ochroniarza tuż obok mnie.
- Tak. Zamyśliłam się.
- O przyjęciu?
- Nie tylko... O cholera. Nie mam co założyć! - Nie zabrałam ze sobą wiele, a na pewno nie brałam ze sobą sukni wieczorowych, których i tak miałam tylko dwie. - Czy możesz się dowiedzieć gdzie Flavio? Muszę się z nim spotkać.
- Oczywiście. - Wybrał jakiś numer i zaczął nawijać po włosku. - Jest w sypialni, możesz do niego iść.
Nasze sypialnie znajdowały się na ostatnim piętrze w dwóch różnych skrzydłach. W lewym byłam po raz pierwszy. Domyślałam się, że po zaręczynach zostanę tu przeniesiona. Zapukałam do dwuskrzydłowych drzwi, ale nic nie usłyszałam.
- Wejdź, na pewno tam jest. - Posłuchałam Lorenzo i wkroczyłam do salonu, gdzie znajdowały się dwie pary drzwi. Wybrałam najpierw to po prawej, ale okazały się gabinetem. Weszłam do jego sypialni, gdy akurat wyszedł z łazienki w samym ręczniku owiniętym wokół jego pasa.
- Masz do mnie sprawę tak? - Czemu mnie zawsze przyciągają niebezpieczni faceci? A ten na dodatek jest szefem mafii.
- Neolia? - Otrząsnęłam się na dźwięk swojego imienia.
- Tak?
- To ja się pytam po co chciałaś się zobaczyć. - Chciałam się z nim zobaczyć? No tak.
- Chodzi o bal. - zaczęłam, ale nie skończyłam, gdy ręcznik się z niego lekko przesunął w dół odsłaniając włosy łonowe. Przepadłam, a on zdenerwowany moją niemożnością wypowiedzią podszedł do mnie złapał za poliki i skierował wzrok na twarz. Matko Neolia, nigdy tak nie reagowałaś.
- Mów, nie mam całego wieczora. - Weź się w garść to tylko przystojny facet, nie daj się mu.
- Nie mam sukni na przyjęcie. Chce jechać za zakupy.
- Dobrze, jutro pojedziemy.
- My? - Który mężczyzna lubi chodzić z kobietą po sklepach?
- Tak, coś jeszcze? - Nie mów mu... Nie.
- Przeleć mnie... -     To te hormony, jest zbyt napalona.
- Słucham? - Zapytał zaskoczony.
- Mogę iść do innego. - Miałam już odejść gdy złapał mnie za rękę i mną szarpnął.
- Ostatni raz to słyszę, jesteś moją kobietą, masz mi urodzić dziecko. Spróbuj czegoś z innym to go zabije.
- Więc spraw bym nie myślała o innym Flavio. - Popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Pragnęłam go i zrobię wszystko by dostać to co chce.
- Jak sobie życzysz.
Miałam wrażenie, że był delikatniejszy niż ostatnio. Jego ruchy były stanowcze, ale mniej agresywne. Z wcześniejszymi mężczyznami miałam problem z dojściem, jednak on nie skupiał się tylko na sobie, ale i na mnie. Pieścił palcami moją łechtaczkę ssąc przy tym sutki od piersi. Było mi tak dobrze.
Po wszystkim wytarłam się ręcznikiem, ubrałam i wyszłam jakby nigdy nic. Nie oczekiwałam jakichkolwiek uczuć, to był tylko seks.

Zakazane Pragnienie.Where stories live. Discover now