Rozdział 44

715 57 114
                                    

Hermiona wróciła do szkoły i niezwłocznie skierowała się na siódme piętro. Przez całą drogę uparcie nie sprawdzała na mapie, czy dwójka czarodziejów podąża za nią do zamku. Chciała zachować się dojrzale, nie panikować i nie robić sztucznych dramatów. Przecież nie była głupia. Być może Lavender Brown uwierzyłaby w to, że Snape przyjdzie teraz do zamku, ale nie Hermiona Granger. Powstrzymała jednak wewnętrzną chęć, aby sprzeciwić się jego poleceniom i wróciła do zamku.

Zgodnie z tym, co powiedział jej Severus, ze względu na brak właściciela miała otwarty dostęp do gabinetu dyrektora. Odczekała cierpliwie w samotności pierwszy kwadrans. Po pół godzinie zaczęła zastanawiać się, czy w ogóle powinna czekać na Minerwę McGonagall.

Znudzona wyciągnęła mapę, aby sprawdzić, gdzie znajdują się obecnie Minerwa i Severus. W pośpiechu przekładała strony pergaminu, ale nigdzie nie mogła znaleźć obiektów jej poszukiwań. Zapewne nie ma ich już na terenie zamku. Może są w Zakazanym Lesie, może gdzieś indziej.

- Nad czym rozmyślasz, moja droga? - Usłyszała dobrze znany jej głos i w pierwszym odruchu podskoczyła z przerażenia, zasłaniając dłońmi pergamin. Głos martwego już dyrektora dochodził z portretu wiszącego na ścianie.

No tak, pomyślała. Magia zamku umieszcza po śmierci każdego dyrektora jego portret w gabinecie.

- Profesor Dumbledore - szepnęła patrząc na podobiznę mężczyzny. - Ja tylko czekam na... Na kogoś.

- Czasami najlepszym działaniem jest oczekiwanie - rzekł zdawkowo Albus, powoli przeciągając ręką po brodzie. Na portrecie nie została uwieczniona ego klątwa w lewej ręce. Był całkowicie zdrowy.

Hermiona nie zamierzała jednak bezczynnie czekać na powrót Minerwy McGonagall do zamku. Wstała i na drżących nogach przeszła na drugą stronę pomieszczenia. Za pomocą kominka przeniosła się do salonu Severusa. Wszystko wyglądało to samo, jak w noc, gdy w pośpiechu wyszli na spotkanie Śmierciożercom. Książki porzucone w pośpiechu, kubki z nie dopitą kawą. Dziwne, że skrzat nie uprzątnął pomieszczenia podczas nieobecności gospodarza.

To było stare życie. Przed dramatem, który odegrał się ostatniej nocy czerwca. Potrząsnęła głową, odganiając ciężkie emocje i męczące myśli.

Od razu skierowała się do komody, w której miał eliksiry. Wyciągała je po kolei, pakując wszystkie, które mogły się przydać do torby transmutowanej z pustej butelki. Z zaskoczeniem zauważyła, że na większości fiolek znajdowały się opisy zawartości. Nie było ich, gdy w styczniu szukała tu eliksiru trzeźwiącego.

Czy zrobił to celowo? Przeczuwał, że będzie potrzebować tych eliksirów? Tego nie wiedziała. Jednak na pewno ułatwił jej tym wybór odpowiednich specyfików.

Z gabinetu przyniosła metalową skrzyneczkę, w której znajdowały się obiecane dodatkowe eliksiry. Najwyraźniej była to dostawa do skrzydła szpitalnego, ponieważ były to głowie eliksiry słodkiego snu i eliksir pieprzowy, ale również kilka bardziej zaawansowanych mikstur. Wzięła po kilka sztuk wszystkiego, bo tak naprawdę wszystko mogło im się przydać. Skompletowała wyjazdową apteczkę, a resztę eliksirów włożyła z powrotem do szuflady.

Już miała wrócić do gabinetu Dumbledore'a, aby czekać na profesor McGonagall, gdy do głowy wpadła jej jeszcze jedna myśl. Czując się jak złodziej, otworzyła najniższą szufladę komody. Niczym największy skarb wyciągnęła z niej drewnianą szkatułkę. Dokładnie tą samą, z której Snape wyciągnął list od swojej matki, w dniu swoich urodzin. Tamtego dnia nie mogła zobaczyć, co jeszcze kryje się w środku. Być może popełniała błąd, ale ciekawość była silniejsza.

Pokrywka otworzyła się bez problemów. Zapewne właściciel nie spodziewał się, że ktokolwiek inny, poza nim samym będzie mieć dostęp do jego komnat. Hermiona prawie nie oddychając zaglądnęła do środka.

Nie Zamykaj Oczu [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now