Sceny dodatkowe✨

2K 157 18
                                    

Wydarzenia, które opisuję poniżej, miały miejsce w części "Życie podczas Twojego istnienia" i choć same w sobie nie są spoilerami, przed ich przeczytaniem polecam zapoznać się z całą historią Marianne i Ashtona.

"Bez przyszłości" możecie zakupić na stronie Wydawnictwa NieZwykłe, w Empiku oraz innych księgarniach, a także przeczytać na Legimi i EmpikGo.

Jedna ze scen opisanych poniżej przeznaczona jest dla czytelników +18.


D e s z c z

– Na pewno nie chcesz koca? – pytam zmartwiony, zerkając na Mari, która w swojej przemoczonej sukience i pokręconych od wilgoci włosach rozsiada się wygodnie w rattanowym fotelu na mojej werandzie.

– „Koca"? – powtarza po mnie, uroczo marszcząc czoło.

Kiedy zarzuca nogi przez podłokietnik, mój wzrok mimowolnie podąża na jej odkryte nogi, których skórę wciąż muskają pojedyncze krople deszczu.

– Jesteś cała przemoczona.

Już dawno nie śmiałem się tak bardzo, jak przed chwilą, gdy Marianne wybiegła na ganek, żeby zatańczyć w deszczu jakiś przedziwny układ, który wraz ze swoją siostrą wykonywały w dzieciństwie.

– Ashton, przecież na zewnątrz jest jakieś dwadzieścia pięć stopni. – Posyła mi zdezorientowane spojrzenie, przeczesując palcami lepiące się od wody kosmyki włosów.

– Zaczyna robić się ciemno. Za chwilę nie będzie już tak ciepło. Poza tym, widzę, że masz gęsią skórę. – Unoszę brew, na co przewraca oczami.

– Jeżeli zrobi mi się zimno, to usiądę ci na kolanach i poproszę, żebyś mnie rozgrzał – oznajmia, niewinnie wzruszając przy tym ramionami, po czym opiera głowę o drugi podłokietnik i przymyka oczy. – Uwielbiam to – dodaje z błąkającym się na ustach rozmarzonym uśmiechem.

– Uwielbiasz, gdy cię rozgrzewam?

– To też. Ale chodziło mi o zapach letniego deszczu. Wywołuje we mnie same pozytywne odczucia i miłe wspomnienia. – Nie mogę oderwać od niej wzroku. Jej pomarańczowa sukienka idealnie wpasowuje się w krajobraz zachodzącego za deszczowymi chmurami słońca. – A ty? Lubisz deszcz?

Spogląda w moją stronę, a gdy przyłapuje mnie na wpatrywaniu się w nią, na jej policzki wkrada się rumieniec.

– Nie lubiłem – szepczę, nie odrywając spojrzenia od jej bursztynowych oczu. – Ale chyba właśnie zmieniłem zdanie.


N a u k a   b o k s o w a n i a

– Ugnij ręce w łokciach i pochyl się trochę do przodu – instruuję Marianne, która w sportowym staniku, obcisłych legginsach i moich rękawicach bokserskich przestępuje z nogi na nogę przed zwisającym z sufitu workiem. – Kolana – przypominam, przesuwając wzrokiem po jej ponętnym ciele. – A teraz wymierz uderzenie w taki sposób, jaki ci pokazywałem.

Mari marszczy czoło, zaciska usta i ze skupieniem na twarzy wymachuje pięścią, trafiając nią w worek. Wygląda przy tym tak uroczo, że nie mogę się powstrzymać od uśmiechu. Gdy zerka na mnie kątem oka, by odczytać z mojej twarzy, czy dobrze mi poszło, staje w bezruchu, ściąga brwi w jedną linię i kładzie dłonie na biodrach.

– Dlaczego się ze mnie śmiejesz? – pyta poirytowana, posyłając mi groźne spojrzenie.

– Nie śmieję się z ciebie. – Unoszę dłoń i przeciągam opuszką kciuka po wargach, które wciąż wygięte są zdradliwym uśmiechu. – Po prostu...

Bez przyszłości | WYDANEWhere stories live. Discover now