End of the Road

67 8 0
                                    


Godzina 23:42. Właśnie to zauważył Felix sprawdzając stan swojej (jak się okazało będącej na wykończeniu) baterii telefonu. W przybliżeniu 40 minut wcześniej jego ojciec wyrzucił go z domu. Dlaczego? W sumie nie miał ochoty się nad tym rozwodzić. Wokół panował mrok, jedynie miejscami rozproszony przez światło ulicznych latarni. Gdyby spojrzeć na tą sytuację bardziej optymistycznie to hej, przynajmniej panuje wczesne lato i noc jest ciepła. Chłopak zmierzał w stronę peronu skąd pociągiem miał dojechać do Daegu - miejsca zamieszkania jego wujka. Pewnie niektórzy się zastanawiają "Dlaczego po prostu do niego nie zadzwonił?"- rzecz w tym, że trzeci brat jego ojca nie znajduje się w posiadaniu prawa jazdy a tym bardziej auta. Pechowość sytuacji potęguje fakt, że ten facet nigdy nie odbiera telefonu, nie podłączył go do ładowarki kiedy się rozładował dwa dni wcześniej czy też zapodział to urządzenie Bóg wie gdzie. Mężczyzna był mocno pokręcony, to Felix musiał przyznać, jednak był też naprawdę miłym człowiekiem do którego mógł się zwrócić w razie potrzeby. W sumie czy jasnowłosego wyjątkowo stresowała ta sytuacja bądź przesadnie się nią przejmował? Niekoniecznie. Ale czy szczerze miał już dosyć tego spaceru i najchętniej wskoczyłby w pobliski krzak żeby tam zasnąć? Nie wykluczone. Zostało mu około 20 minut drogi, a na samą myśl o tym, jego usta wykrzywiały się w niezadowolonym grymasie. Do tej pory w słuchawkach rozbrzmiewało głośne "Jealous" jednak w końcu telefon postanowił się poddać, tym samym zmuszając go do przebycia reszty drogi w ciszy. Donośnie westchnął, z wyraźną irytacją wyjmując słuchawki z uszu, by kolejno schować je do kieszeni skórzanej kurtki. Nastolatek szedł bokiem ulicy, wściekle kopiąc jeden z kamyków. Po chwili gdzieś po lewo usłyszał ustający warkot silnika, a odwracając się w tamtym kierunku zauważył przystający tuż obok furgon. Dookoła było ciemno, otaczało go istne zapizdowie - to było w porządku, jednak stający obok niego w środku nocy samochód wydawał się już z deczka podejrzany. Komizmu tej sytuacji nadawał wygląd vana. Auto było żółte, pokryte różowo-białymi wzorkami przypominającymi coś w rodzaju dymu. Gdzieniegdzie zauważyć można było błękitne oraz fioletowe kwiatki. "Świetnie, a teraz jeszcze porwą mnie hipisi. Przynajmniej transport się jakoś prezentuje."- Jedynie tyle zdążył pomyśleć zanim szyba pojazdu osunęła się w dół, tym samym ukazując mu o dziwo przystojnego kierowcę. Ten po trwającej prawie minutę ciszy odezwał się. 

 - Dobra już nie stój jak ta pizda na mrozie i wsiadaj - Nieznajomy zaśmiał się na widok zdezorientowanej twarzy (jak się domyślił) rówieśnika.

 - W-w porządku.. -Blondyn okrążył kolorowy środek transportu, następnie zasiadając na miejscu pasażera.

 W taki właśnie sposób Lee - ni to metal ni to punk z nie do końca zawiązanymi glanami, znalazł się w hipisiarskim vanie randomowego kolesia. Zapowiada się naprawdę ciekawie. 

 - jak ci na imię? - Zapytał niebieskowłosy. 

 - Felix, a ty jesteś..? 

 - Hyunjin. No to Felix... dokąd cię niesie o tej porze? A co ciekawsze, dlaczego? 

- Właśnie planowałem jechać do wujka, a dlaczego? Tak się składa, że ojciec wypierdolił mnie z domu. - Hwang sprawiał wrażenie naprawdę sympatycznego. Australijczyk absolutnie nie zdziwiłby się gdyby ten był kimś w rodzaju studenta asp, z którymi raczej się nie dogadywał ale dla tego chłopaka chętnie zrobiłby wyjątek. Jego niebieska grzywka w nieładzie opadała na czoło, a długie palce zdobiło kilka różnorodnych pierścionków. Mężczyzna miał na sobie własnoręcznie farbowaną, nieco już wyblakłą koszulkę oraz czarną, rozpinaną bluzę. Spodnie jeśli dobrze mu się zdawało były niebieskimi typu cargo. To jednak ciężko było mu określić ze względu na słabą widoczność. Całość prezentowała się.. no cóż, wyjątkowo dobrze co prawdopodobnie spotęgowane było również urodą niebieskowłosego. 

ゝTeenagersМесто, где живут истории. Откройте их для себя