ROZDZIAŁ VII

213 5 3
                                    

8 lat wcześniej.

Osunęłam się na ścianę pod wpływem bólu. Wszystko widziałam jak przez mgłę. Nie ruszyło mnie nawet to, że ktoś wchodzi do mojego metalowego pokoju. Osoba, która weszła zamknęła za sobą drzwi. Nie przyglądałam się jej dokładnie, a zresztą nawet nie mogłam, przez mój zamazany wzrok. Pochyliła się nad mną i złapała za ramię. Od razu napłynął w to miejsce ból, przez co cicho syknęłam. Wystawiłam nóż przy gardle tego "ktosia". Moja ręka pulsowała z bólu. Nóż był lekko czerwony, ale nie ciekło z niego. Pewnie zaschnięta krew. 

-Zostaw mnie - warknęłam. 

-Daj sobie pomóc - odpowiedziała osoba. Opuściłam nóż zrezygnowana. Po moim policzku poleciała po raz pierwszy w życiu łza. A przynajmniej odkąd pamiętałam.

Osoba złapała mnie ponownie, tym razem za dłoń. Uścisk był mocny i zdecydowany, ale też delikatny. Zanim wstałam z podłogi, zdążyłam zemdleć. Upadając, poczułam zastrzyk bólu na całym moim ciele. Straciłam już całkowicie przytomność. 

*****

Gdy się obudziłam, leżałam na łóżku. Miałam wszystkie rany bardzo dobrze opatrzone. Byłam wdzięczna osobie, która to zrobiła. Gdy podniosłam się, zobaczyłam że jestem rozebrana do bielizny. Szybko sięgnęłam po czarny koc, leżący koło mnie. Nakryłam się nim, aż po szyję. Rozglądnęłam się po pokoju. Mój zamglony wzrok dostrzegł jakiś łańcuszek na czarnym krześle w kącie pokoju, ale go zignorował. Pomimo bólu usiadłam na łóżku. Skrzywiłam się na te okropne uczucie, które niemal natychmiast rozprzestrzeniło się po moim ciele. Podeszłam do małej szafki i ją otworzyłam. Czarny kombinezon leżał przede mną, poskładany w kwadrat. Chwyciłam go w ręce i przyłożyłam do siebie. Po chwili ubranie wylądowało na łóżku.

W kolejnej szafce, którą otworzyłam znajdował się imponujący dobór broni. Najróżniejsze noże i pistolety. Elektryczne pałki czy żądła. Wszystko mogłam tam znaleźć.

W trzeciej szafce było małe pudełeczko. Otworzyłam je. Nic się w nim nie znajdowało, więc je odłożyłam.

Ubrałam się w kombinezon, spoczywający na łóżku. Pasował jak ulał. Związałam włosy w wysokiego kucyka. Zaraz potem do moich drzwi zaczęli dobijać się strażnicy. Otworzyłam je.

Ubrani w grube kombinezony, strażnicy weszli do środka. 

-Важная встреча солдат в зале - usłyszałam od jednego.

-Я иду - odpowiedziałam w swoim ojczystym języku.

Co się ze mną działo? Od kiedy słuchałam poleceń całkowicie obcych ludzi?

Wyszłam za nimi.

Na korytarzu rozlegały się krzyki i odgłosy uderzenia w ścianę. 

-Быстрее! - rozległ się krzyk za moimi plecami. Odwróciłam się. Za mną stała jakaś kobieta. Miała czarne włosy i zielone oczy. Była strażnikiem. Zrobiłam jak kazała. Sama nie wiedziałam, czemu to zrobiłam. Dobrze wiedziałam, że pokonałabym ją w 3 sekundy. Popychana przez karabin, poszłam w kierunku hali.

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~

Mamy rozdział VII. 

Postanowiłam, że zrobię kilka takich przeżyć z HYDRY, przedstawionych jako wspomnienia z przeszłości. 

Jak wam się podoba taka forma? Dajcie znać. 

Tymczasem miłego dnia/wieczoru/nocy!!

<3

ENEMY // Bucky Barnes fanfictionWhere stories live. Discover now