ROZDZIAŁ XI

224 6 10
                                    

-Co? - wypaliłem, patrząc jej w oczy. Jej wyraz twarzy się zmienił w ułamku sekundy, a jej niebieskie tęczówki wżerały się w moje z taką siłą jakby chciały mnie zabić.

-Nie gadaj, że ich nie pamiętasz. - odezwała się, podnosząc brwi. Skierowałem wzrok na grupkę mężczyzn. -Tamtych kobiet nie znasz.

Brunetka odeszła ode mnie w stronę stolika swoim krokiem modelki. Odprowadziłem ją wzrokiem, po czym poszedłem w jej stronę.

Oczywiście, za poprzednią czynność skarciłem się surowo w myślach. Sam nie wiem, co w mnie wstąpiło. Usiadłem na wolnym krześle. Ponownie spojrzałem na grupkę mężczyzn. Kate zrobiła to samo. Mój wzrok zatrzymał się na wysokim mężczyźnie, który palił cygaro. Blondyn śmiał się i rozmawiał z dwoma mężczyznami, którzy byli niesamowicie umięśnieni. Mieli podobną budowę co ja. Była z nimi też kobieta, która miała sukienkę z kapturem. Zastanawiało mnie, czemu założyła kaptur. Jednak nie to mnie interesowało. Kojarzyłem tego blondyna. Dokładnie każdy jego rys twarzy. Nie wiedziałem tylko skąd.

-Antonivich - usłyszałem nagle. Brunetka siedząca koło mnie wpatrywała się w niego spod byka. -Jakbyś nie pamiętał.

-Zmień ten wyraz twarzy. Wyglądasz jakbyś zaraz miała się zesrać - syknąłem na nią, co przyciągnęło jej uwagę.

-Proszę? - spytała z nutką rozbawienia w głosie. Uniosła brwi i zaśmiała się pod nosem. -Może jakieś dziękuję?

-Za co niby? - odpowiedziałem, odwracając ponownie wzrok w stronę grupki.

-Mam cię dość. Spierdalaj. - powiedziała po czym, nie wiadomo skąd wyciągnęła paczkę papierosów. Kupiła kolejną. Super. Widać, że nie dałem jej jasno do zrozumienia, że nie chcę ich w mojej obecności, poprzez wyrzucenie poprzedniej. Odpaliła go i zaciągnęła się.

-Masz jakiś plan? - spytała. Dym unosił wokół naszego stolika, roztaczając swój nieprzyjemny, specyficzny zapach.

-Nie miałaś mnie dość? - spytałem, powoli robiąc się zirytowany.

-Nadal mam. - odpowiedziała, krzywo się uśmiechając. -Jaki plan?

-Wymyśl coś.

-Okej.

-Okej - spapugowała mnie.

-Wtapiamy się w tłum. - powiedziała, po chwili milczenia.

-Co masz na myśli? - spytałem.

-To znaczy, Barnes, że idziemy na drinka.

Uniosłem wysoko brwi i pokręciłem głową niedowierzając w to co właśnie usłyszałem. Brunetka, nie czekając na mnie, zgasiła papierosa w popielniczce i poszła w stronę barku. Zacisnąłem metalową dłoń w pięść i wstałem. Poszedłem za nią i usiadłem koło niej na drewnianych stołkach barowych.

-Poproszę whisky - odezwała się do barmana, a ten nalał jej do szklanki alkohol.

-Dla mnie nic - powiedziałem barmanowi, widząc jego minę, która miała mnie skłonić do zakupu. Orloff w przeciągu 20 minut zdążyła wypić 4 porcje whisky. Była lekko pijana i coraz mniej komunikowała się z otoczeniem.

ENEMY // Bucky Barnes fanfictionWhere stories live. Discover now