16. Baśń

88 2 0
                                    

Kiedyś, gdy staniemy przed wyborem, prawdopodobnie wybierzemy ten gorszy. Nie dlatego, że jesteśmy głupcami. A dlatego, że ludzie od zawsze kierowali się emocjami. Ludzie, którzy mawiają, że dla nich liczy się tylko rozum, pieprzą bezsensu. Każdy z nas daje się ponosić uczuciom.

A pożądanie było jedną z najsilniejszych emocji.

***

Poczułam jak chłopak coraz mocniej zaciskał palce na mojej szyi. Spojrzałam na białą ścianę, na której widniał obraz. Najgorsze w tym było to, że czułam się jak gdyby ktoś w ekspresowym tempie, tworzył sztukę, którą byliśmy. Blada kobieta, której ciemne włosy zwisały swobodnie wzdłuż płótna, również była duszona. Ciemniejsza dłoń z minimalistycznym, czarnym napisem Vanitas, zaciskała palce na jej bladej skórze. Zastanawiał mnie jedynie fakt, że jej oczy były puste. Czysto białe.

- Nie patrz tam, Lilith. Zamknij oczy. - rozkazał, coraz mocniej wbijając swoje palce.

Przejechałam językiem po spierzchniętych wargach, choć próbując wykonać jego polecenie. Jednak nie mogłam. Cała ta sytuacja mnie intrygowała. Fala ekscytacji przebiegała przez mój kręgosłup. Przyjemne spazmy przechodziły przez całe moje ciało, szukając ujścia. Miałam ochotę krzyczeć.

- Taka niewinna. - wymruczał, nachylając się nade mną.

Wywróciłam oczami, przez jego ciepły oddech, który opatulał moje ucho. Czułam ciepło, bijące od niego. Miałam ochotę płakać. Nie dlatego, że chciałam to skończyć. Cholernie tego nie chciałam, mimo że umysł nakazywał przestać jak najszybciej.

Miałam ochotę płakać przez to wszystko, co mi dawał.

Czułam się jak ćpunka, która w końcu mogła zażyć ukochany narkotyk. Bo wtedy sobie uświadomiłam, że ten cholerny chłopak wpoił się w mój umysł i nie chciał z niego wyjść. Uzależniał mnie od siebie a ja posłusznie chłonęłam jego obecność, pragnąc więcej.

- Wiesz dlaczego jej oczy są puste? - zapytał a jego półszept, niósł się echem w mojej głowie. - Bo jeszcze nie poznałem całej twojej duszy.

Modigliani.

Docisnął mnie do biurka, zaciskając drugą z dłoni na mojej talii. Przejechał językiem po mojej szyi, przygryzając płatek mojego ucha. Wyraźnie jęknęłam, czując jak zahaczał palcami coraz wyżej mojego uda.

- Mogę, Lilith? - zapytał, kiedy w mojej głowie tworzył się inny scenariusz.

- Nie. Daj mi zadbać o siebie, Nicholasie.

Cicho mruknął, prostując swoje ciało. Chwycił mnie za włosy, przyciągając lekko do swojego ciała. Mocniej zacisnął swoją dłoń a ja wywróciłam oczami, czując jak kolejne, przyjemne spazmy, przejmowały kontrolę nad moim ciałem. Było tak cholernie dobrze, tak cudownie na mnie działał, nie zwracałam już uwagi na nic innego. Liczyło się to, aby jemu było dobrze.

Wędrowałam dłońmi po jego ciele, składając nieśmiałe pocałunki na jego szyi. Przygryzłam kawałek jego skóry, na co on cicho warknął, dociskając mnie jeszcze mocniej. Zassałam następny kawałek jego skóry. Tak cholernie chciałam zostawić po sobie jakieś piętno na jego ciele. Sam diabeł szeptał mi rzeczy, które miałam robić.
Chłopak odchylił głowę, dając mi większy dostęp. Wodziałam dłońmi pod jego bluzą, starając się zapamiętać każdy fragment jego ciała. Po parunastu sekundach, odsunęłam się od jego ciała, dumnie patrząc na czerwony ślad na jego ciele.

- Co chcesz zrobić, Lilith?

Ściągnęłam z niego bluzę, czując coś na wzór stresu. Drżenie moich dłoni coraz bardziej mnie irytowało.

NothingnessWhere stories live. Discover now