prolog | let the sweet chaos begin

32 4 2
                                    

              Dźwięk przychodzącej wiadomości przerwał moją okropną męczarnie nad zadaniami z matematyki, kiedy sięgnąłem po telefon, odkładając przy tym ołówek wewnątrz zgięcia zeszytu, uśmiechając się przy tym nieznacznie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dźwięk przychodzącej wiadomości przerwał moją okropną męczarnie nad zadaniami z matematyki, kiedy sięgnąłem po telefon, odkładając przy tym ołówek wewnątrz zgięcia zeszytu, uśmiechając się przy tym nieznacznie. Zawsze rozpromieniałem się od środka widząc powiadomienia z konwersacji z moimi przyjaciółmi, na której zaczęła się burzliwa dyskusja na temat wyjścia z domu i odetchnięcia od żmudnej nauki, która pochłonęła każdego przez nadchodzące wielkimi krokami egzaminy. Końcówka marca to nie przelewki, kiedy w grę wchodzi majowy okres sprawdzający naszą wiedzę z całego gimnazjum...

Od: Junsu
Widzimy się na altance za pięć minut.

Altanka.

Stara, ale duża i zadbana, altana była naszym miejscem, odkąd wszyscy poznaliśmy się za dzieciaka na placu zabaw, który znajdował się właśnie obok niej. Od małego rodzice organizowali tam różne grille, sąsiedzkie posiadówki, a my zajmowaliśmy się sobą przy zabawie, a w późniejszych latach urządzanie imprez przeszło na nas i nasze nastoletnie towarzystwo... Powiedzmy – jeśli piwo ukryte między nogami i wypatrywanie, czy nie nadjeżdża samochód rodziców albo ich sąsiedzkich przyjaciół, można uznać za urządzanie imprez. Jednak głównie spotykaliśmy się tylko my.

Ja, Junsu i Namjoon. Najlepsi przyjaciele. Odkąd tylko pamiętam.

                Zabrałem telefon, chowając go do kieszeni pobrudzonych czekoladą dresów i wyszedłem z pokoju, kierując się od razu na przedpokój, gdzie zacząłem w pośpiechu zakładać znoszone, czarne trampki, w których gdzieniegdzie rozklejała się już podeszwa. Ile razy mama nie kazałaby mi ich wyrzucić, tyle razy płakałem, że to są moje ulubione i więcej tematu nie drążyła. Więcej w aktualnym tygodniu oczywiście, później następował powrót do jej narzekania.

Co do mamy...

– Taehyung, gdzie ty idziesz?! – Donośny, ale pełny troski, kobiecy głos uniósł się po całym domu, przez co podskoczyłem i zadrżałem ze strachu przez ten nagły dźwięk, odwracając się zaraz w kierunku kuchni, skąd wystawała sylwetka kobiety.

– Nie strasz mnie tak, mamo – odetchnąłem, trzymając teatralnie dłoń na klatce piersiowej w miejscu serca. Ta tylko pokręciła z politowaniem głową, strzepując mąkę ze swojej domowej koszulki. – Wychodzę z chłopakami na altankę. Wrócę pewnie niedługo... wiesz jak to jest zawsze, mamuś – zaśmiałem się, przegryzając lekko nerwowo wargę i wzruszając przy tym ramionami, oparłem się o drzwi, czekając na pozwolenie.

– Jasne, niedługo – prychnęła, jednak posłała mi przy tym delikatny uśmiech, sugerując, że tylko się śmieje i nie ma nic przeciwko. – Ale nie zjadłeś jeszcze obiadu. Nie jesteś głodny? – zapytała, podnosząc jedną brew.

– Nie zjadłem, bo go jeszcze nie zrobiłaś. A poza tym to jadłem w szkole. Zjem jak wrócę, okej? Mogę już iść, proszę? – zapytałem, patrząc na nią szczenięcymi oczkami, a dłonią na ślepo wyszukałem na domofonie przycisk od bramy, żeby zacząć ją otwierać. Mama tylko machnęła na mnie ręką, chowając się ponownie za drzwiami, w jej czterech kuchennych ścianach, więc wyszedłem od razu z domu, kierując się polnymi drogami w stronę altanki, zahaczając przy tym o dom Namjoona, który był po drodze. Dom Junsu niestety był po drugiej stronie...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 05 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

easy love; taekookWhere stories live. Discover now