Rozdział 12

928 124 125
                                    

Jak na sobotni poranek, biblioteka pękała w szwach. W powietrzu unosił się zapach starego pergaminu i choć w pomieszczeniu panowała względna cisza, dało się słyszeć pojedyncze rozmowy studentów. Ta nietypowa sytuacja zapewne była spowodowana zbliżającymi się egzaminami, bo zwykle o tej porze wszyscy jeszcze smacznie spali w swoich sypialniach, odchorowując nocne imprezy.

Przycisnęłam do piersi książkę, którą zabrałam stąd poprzednim razem i rozejrzałam się dookoła w poszukiwania wolnego miejsca. Na końcu pomieszczenia w samym rogu znajdował się niewielki stolik ze wsuniętym pod blat taboretem. Być może nie było to szczególnie komfortowe siedzisko, ale przecież i tak nie zamierzałam spędzić tu całego przedpołudnia. Potrzebowałam tylko znaleźć jakiekolwiek informacje odnośnie wizji, która nawiedziła mnie poprzedniego dnia. Gdy mijałam biurka, przy których siedzieli studenci, czułam na sobie ich palące spojrzenia. Zapewne już w całej akademii huczało od plotek, że nieudolna Lea zemdlała w trakcie przywoływania ognia...

Wyciągnęłam z torby stary, wręcz rozpadający się wolumin i odłożyłam go na stolik, po czym udałam się między regały w poszukiwaniu czegoś, co nawet w niewielkim stopniu pozwoliłoby mi uchylić rąbek tajemnicy dotyczącej mojego wczorajszego widzenia. Bo choć nie rozumiałam jeszcze wszystkiego, wiedziałam, że takowe wizje nie przytrafiają się tak po prostu. Snem raczej też nie mogłam tego nazwać, więc czymże mogło ono być? Wspomnieniem z dzieciństwa? W sumie dziewczynka w widzeniu była niezwykle podobna do mnie... Ale czy gdybym to była ja, nie powinnam widzieć wszystkiego z jej perspektywy? W wizji obserwowałam wszystko z boku, jak jakiś intruz.

Przyglądałam się różnym tytułom, zastanawiając się nad tym, czego właściwie powinnam szukać. Księgi snów, daru widzenia? A może czegoś, co opisywałoby skutki uboczne używania magii żywiołu? Krążyłam między regałami niczym dziecko we mgle. Byłam już bliska poddania się, kiedy usłyszałam za sobą niski, basowy głos:

– Szukasz czegoś konkretnego, moja droga?

Odwróciłam się, stając twarzą w twarz ze starcem, którego biała broda sięgała aż do brzucha, zlewając się z szarą szatą. Wpatrywał się we mnie z jawną ciekawością, a na jego ustach gościł życzliwy uśmiech. Od razu go rozpoznałam. Mężczyzna pracował w akademii, jako bibliotekarz od zarania dziejów, według krążących opowieści przeżył kadencję aż dziesięciu dyrektorów. Nie chciałam nawet myśleć, ile mógł mieć lat, skoro Nithe, wyglądający jak mój rówieśnik liczył więcej, niż osiemset.

– Dzień dobry – przywitałam się, odwzajemniając jego uśmiech. – Właściwie to tak... Szukam informacji na temat wizji.

– A konkretniej?

– Dlaczego się pojawiają, o czym mogą świadczyć... – zamilkłam, widząc, jak na czole starca pojawia się coraz głębsza zmarszczka.

– Cóż, z tego, co mi wiadomo, tylko nieliczni magowie posiadają ten dar. Nie słyszałem, żeby kiedykolwiek zdarzyło się, aby mag władający żywiołem, miał również umiejętność widzenia.

Jego spojrzenie z zaciekawionego stało się nagle bardziej czujne. Czułam się tak, jakby przewiercał mnie na wylot swoimi bladoniebieskimi tęczówkami. Zachichotałam nerwowo.

– A skąd pomysł, że mowa o mnie? – Pokręciłam dodatkowo głową.

W odpowiedzi tym razem mężczyzna cicho się roześmiał, po czym spojrzał na mnie z lekkim politowaniem.

– Dziecko, przeżyłem już tak wiele, że trudno mnie oszukać. Usiądź, a ja w międzyczasie spróbuję coś znaleźć.

Przytaknęłam z wdzięcznością i nie mówiąc słowa więcej, wróciłam na swoje miejsce. Usiadłam na taborecie i zapaliłam lampkę, chcąc odrobinę rozjaśnić ciemny kąt, w którym się znajdowałam. Rozglądałam się ukradkiem po pomieszczeniu, próbując umilić sobie czekanie. Biblioteka była jednym z nielicznych pomieszczeń, w których nie było okien, przez co wewnątrz przez cały czas panował półmrok, wiec łatwo można było tu stracić rachubę czasu. Mimo to było przytulnie, być może to zasługa kącika, w którym znajdowały się wygodne sofy, albo regałów z książkami, które przywoływały mi na myśl dom... To niesamowite, nie pamiętałam praktycznie nic ze swojego dzieciństwa, ale zapachu papieru i widoku książek poustawianych na półkach nie zapomniałam. Wstyd się przyznać, ale coraz częściej łapałam się na tym, że nie potrafiłam przywołać w pamięci obrazu rodziców... Za każdym razem, kiedy o nich myślałam, ich sylwetki zlewały się w wielkie plamy, twarze się rozmazywały, a głosy... Cóż, zniekształcały się albo przybierały barwy głosów Sofii i dyrektora, bo poniekąd to oni stali się moją rodziną, gdy zabrakło rodziców.

Ognisty Dotyk | ZOSTANIE WYDANE | 1 tom trylogii Z płomieni Chaosu Où les histoires vivent. Découvrez maintenant