Rozdział 22

802 119 83
                                    

Siedziałam na dachu, przyglądając się okolicy. Wokół akademii roztaczał się piękny widok, ponad drzewami w oddali mieniły się dachy domów, odbijające blask ostatnich promieni słońca. W powietrzu unosił się zapach lata, słychać było szum liści, unoszących się na wietrze oraz pojedyncze głosy uczniów, spędzających wieczór na dziedzińcu. Lubiłam tu przychodzić, gdy potrzebowałam pomyśleć.

Obracałam w palcach kamień, rozmyślając nad wszystkim, co ostatnio mnie spotkało. Wciąż nurtowało mnie mnóstwo niewyjaśnionych kwestii – kto podarował mi suknię i ten nieszczęsny kamień, który zdawał się ostrzegać mnie przed czyhającym niebezpieczeństwem. Dokąd udał się Nithe, gdy nie było go przez kilkanaście dni, kto podrzucił mi zakazaną księgę... A przede wszystkim, jak wyglądała sytuacja w innych częściach krainy. Pomimo tylu pytań, wiedziałam jedno – rzeczywistość malowała się w wyjątkowo ciemnych barwach, a przyszłość magów stała pod znakiem zapytania.

Zmrużyłam oczy, gdy minerał zaczął jaśnieć srebrzystym blaskiem. Rozejrzałam się na boki, wstrzymując oddech. Wyostrzyłam słuch, chcąc doszukać się jakiegoś niepokojącego dźwięku, świadczącego o zbliżającym się niebezpieczeństwie i...

Nic.

Poza rozmowami studentów, znajdujących się na dole i szumem wiatru, nie pojawił się żaden dodatkowy dźwięk. Wychyliłam się delikatnie, ale nie dostrzegłam niczego niepokojącego. Kilka osób, siedzących na kamiennym murku, para wylegująca się pod płaczącą wierzbą. Nieopodal po wybrukowanej ścieżce w leniwym tempie spacerował czarny kot. Schowałam rozgrzany minerał do kieszeni spodni. Odsunęłam się od krawędzi dachu i skoncentrowałam na wyrównaniu oddechu.

– Tu jesteś.

Podskoczyłam, słysząc za sobą głos Nithe.

– Jak mnie znalazłeś? – wychrypiałam, odwracając się do niego.

Strażnik wzruszył ramionami i dosiadł się do mnie.

– Jestem dowódcą gwardii, wytropienie studentki raczej nie powinno stanowić dla mnie problemu.

Błądziłam wzrokiem po jego profilu twarzy, nie do końca przekonana tym argumentem. Moja dłoń odruchowo spoczęła na kieszeni. Przez materiał wyczułam ciepło pod palcami.

– W lesie także znalazłeś mnie w dziwnie odpowiednim momencie – zauważyłam z nutką nieufności w głosie.

– Łut szczęścia – rzucił w odpowiedzi. – Poza tym szukałem cię całą noc. Do akademii wróciłem wieczorem, chciałem się z tobą zobaczyć i...

– I? – zapytałam, jednocześnie usiłując przypomnieć sobie, czy kamień świecił już, kiedy wyruszałam do krainy ludzi.

Zamilkł. Przyjrzałam mu się dokładniej. Padające na jego twarz promienie słońca, wyostrzyły zarysy kości policzkowych, pełne usta zacisnęły się mocniej. Odchylił lekko głowę. Jego długie rzęsy opadły, a spojrzenie zatrzymało się na moich ustach. Było tak intensywne, że mimowolnie zadrżałam.

Nithe otwierał i zamykał usta, usiłując coś powiedzieć, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. W końcu pokręcił głową i odezwał się gardłowym głosem:

– Właściwie to nieważne. Byłem po prostu ciekaw postępów w treningach.

Kłamał. Potwierdzeniem tego był fakt, że podczas wypowiedzi, odwrócił wzrok.  Przełknęłam głośno ślinę i rozsiadłam się wygodniej, nie dając po sobie poznać, że byłam mocno rozczarowana.

– Tak, jak mi poleciłeś, skupiłam się na przyczynie mojej blokady – powiedziałam.

– Świetnie – ożywił się. – Zatem, co wymyśliłaś?

– Podczas twojej nieobecności doznałam dwóch wizji, w pierwszej znajdowałam się w samym środku pożaru. W drugiej było już po wszystkim, ale znalazłam zwęglone ciała rodziców... – przełknęłam rosnącą gulę w gardle. – Myślę, że zginęli w pożarze, który sama wznieciłam.

– Jesteś pewna? – Nithe zawiesił na mnie spojrzenie, mocno mrużąc oczy.

Westchnęłam.

– Niczego nie jestem już pewna.

– Witaj w klubie – odparł w przestrzeń, a jego głos był dziwnie przybity.

Uniosłam wzrok nad horyzont, gdzie słońce powoli kończyło swoją wędrówkę, roztaczając na niebie malowniczą paletę barw. Mimo tak pięknych widoków, czułam w sercu ogromny ciężar, który doskwierał mi od pewnego czasu powodując, że nie potrafiłam cieszyć się rzeczami, które dotąd sprawiały mi frajdę.

– Podczas wizyty u Sofii, dowiedziałam się wielu niepokojących rzeczy – zaczęłam, spoglądając na Nithe kątem oka. Strażnik spiął się ledwie zauważalnie i wyprostował plecy w oczekiwaniu na dalszą część. – Podobno Akidry atakują wyłącznie magów. Na ten moment nie zginął żaden człowiek, a problem dotyczy tylko naszej krainy.

Chłopak przytaknął.

– To dlatego wyjechałeś? – zapytałam. – Żeby rozpoznać sytuację?

– Nie mogę o tym mówić, Lea – westchnął ze znużeniem, po czym schował twarz w dłoniach.

Wiedziałam, co muszę zrobić, żeby odpowiedział na moje pytanie. Intuicja podpowiadała mi, że jego honor nie pozwoli mu skłamać, jeśli wykorzystam kartę przetargową w postaci złożonej mi obietnicy.

– Jesteś mi winien szczerą odpowiedź, Nithe.

– Nie, to nie fair – przerwał mi surowym tonem.

Zdławiłam w zarodku poczucie winy. Przełknęłam ślinę i po raz ostatni przemyślałam swoje pytanie, zanim ostatecznie wypowiedziałam je na głos:

– Dokąd i dlaczego tak nagle wyjechałeś?

Nithe spiorunował mnie wzrokiem i zaczesał do tyłu swoje czarne, gęste włosy.

– Musiałem udać się do stolicy, bo Rada zwołała kryzysowe obrady dotyczące obecnej sytuacji.

– Jak bardzo jest źle?

– Bardzo – westchnął.

Miałam wrażenie, że temperatura spadła o kilka stopni, a między nami pojawiła się bariera, za którą Nithe ukrył targające nim emocje. Jego srebrzyste oczy zmieniły kolor i przypominały bryły lodu. Gdy mówił, jego głos ociekał chłodem. Zaczynałam już żałować, iż postąpiłam w taki sposób, kiedy niespodziewanie się odezwał:

– Świat obiegła plotka, mówiąca o narodzeniu się kolejnego wcielenia Yazmin. Podobno, gdy to nastąpi, zza światów ma powrócić Kingu wraz ze swoją armią potworów, by dokończyć dzieło bogini Matki.

Rozszerzyłam oczy. Czy to przypadkiem właśnie się nie dzieje?

– Myślisz, że to prawda? – wychrypiałam, obejmując się ciaśniej.

– Nie wiem – pokręcił głową. – Ale Rada zarządziła poszukiwania dziewczyny, która hipotetycznie mogłaby nią być.

– Co to oznacza?

– Że niebawem się tu zjawią. – Spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy. – I lepiej dla ciebie, żebyś się wtedy nie wychylała.

***
Rozdział krótki, jednak zawierający sporo ważnych informacji, dlatego postanowiłam zostawić go tak, jak jest. Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu ❤️

Ognisty Dotyk | ZOSTANIE WYDANE | 1 tom trylogii Z płomieni Chaosu Where stories live. Discover now