Rozdział dwudziesty

11 4 1
                                    

Szła wąską ścieżką pomiędzy krzakami razem z Wrzoską.
- Uważaj... Nie wiemy kto czai się w tych krzakach.- Wywarczała ostrzegawczo gdyż usłyszała szelest w krzakach. Ruszyła dalej z Wrzoską ale po chwili ktoś przygwoździł ją do ziemi.- Puszczaj!- Krzyknęła i wybiła go w powietrze.- Sikorczy Wzroku! To ty!- Wywarczała i obróciła go na plecy po czym przejechała pazurami od szyi do ogona.- Żegnaj, na zawsze.- Powiedziała i odeszła zostawiając za sobą zapach śmierci.- Mam dość tych kotów...- Wysyczała i poszła dalej.

Księżyc później

Deszczowa Łapa

Kocur leżał razem z Wierzbowym Futrem. Usłyszeli krzyk przywódczyni i wyszli.
- Ćmia Gwiazdo! Co ty tu robisz!?- Wykrzyknęła Zimowa Gwiazda.
- Wiesz, Zimowa Gwiazdo, kocham cię.- Wywarczał i złapał kocicę za kark i wybiegł z obozu. Deszczowa Łapa skoczył na jednego z wojowników Klanu Igły i zadał mu bliznę. Kocur uciekł z wrzaskiem, a on usłyszał następny wrzask. Wbiegł do legowiska medyka, i ujrzał Wierzbowe Futro, która rodziła.
- Wierzbowe Futro!- Wykrzyknął Deszczowa Łapa i przykucnął obok niej. Spod brzucha kotki wyleciał jeden kociak, a zaraz po nim drugi.
- Jak je nazwiemy...?- Zapytała cicho Wierzbowe Futro.
- Może ta jasno-szara Krzaczka?- Zapytał Deszczowa Łapa.
- Krzaczka...- Wymruczała.
- A ta ruda... Motylka.- Wymruczał Deszczowa Łapa.
- Motylka... Wiesz... To na mnie... Czas...- Mówiła z przerwami i zamknęła oczy a jej oddech ucichł.
- Wierzbowe Futro... Nie!- Wykrzyknał Deszczowa Łapa.
- Widziałem jak przepędziłeś jednego intruza.- Powiedział Jaskrawy Wiatr.- Dlatego nadaję ci wojownicze imię za Zimową Gwiazdę. Od dzisiaj jesteś Deszczowy Poranek...- Powiedział i urwał.- Cz-czy ona nie żyje?! I-i to jej ko-kociaki...?
- Tak...- Wyszeptał Deszczowy Poranek i spuścił wzrok.
- Aha.- Powiedział już obojętnie i wyszedł.

Omen Jastrzębiej Furii Where stories live. Discover now