86

129 9 4
                                    

Analiza John x Mary vs Albert x Mycroft. Dlaczego pokochałem jedno, a drugiego nie?

Okej, więc dziś porozmawiamy o jednym bardzo underrated i jednym bardzo overrated shipie z Moriarty'ego. Pamiętajcie, że nie ma nic złego w shipowaniu Alcroftu lub nieshipowaniu MaryxJohn, tu po prostu pisze swoją opinię na temat tych shipów.

Ogólnie ostatnio zainteresowałem się trochę pisaniem. Ja i bestie tworzymy razem mangę, no i szukanie pisarskich porad to moje nowe hobby. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, ale pewna zasada pomogła mi zrozumieć moje od dawna buzujące uczucia sympatii do JohnMary i nie największą chęć do Alcroft.

Tą zasadą jest jeśli masz ważne postacie, ich relacje z innymi powinny być elementem historii, nie czymś osobnym.

Watsonowie są bardzo zaangażowani w ich historię. Ich miłość powoduje akcję, wątek: całą sprawę z Milvertonem, rozwój Sherlocka i Johna, ich przyjaźni. U widza/czytelnika pozostaje skojarzenie, że wraz z tym związkiem coś się dzieje, następuje jakiś rozwój. Poza tym są strasznymi słodziakami, a czasem lubimy jako ludzie dostać coś niewinnego i zdrowego 😊, z jednocześnie angstem (Milverton, lęki Johna) dla katharsis.

Alcroft z pewnością ma jakąś chemię ("I wish for your silence"), ale nie jest to element historii. Ich interakcje nie tworzą zdarzeń. Najczęściej polegają na tym, że Albert robi coś, a Mycroft stoi obok i wyraża na to zgodę. Albert to Mistrz Zbrodni? Okej, Mycky będzie na to zezwalał. Albert chce się ukarać za swoje błędy? Okej, Mycky szanuje jego wolę. Ale akcje powoduje Albert, nie Alcroft. Z punktu widzenia fabuły to nic nie wnosi.

Okej, a teraz pytanie dlaczego tak ostro shipuje Bondson, które przecież nie rozwija historii? Cóż, jak bardzo chciałbym by oni byli głównym planem, to oni są pobocznymi postaciami, bardziej pobocznymi niż Watson i zdecydowanie bardziej pobocznymi niż Albert. Są z pewnością ważni, ale nie na tyle ważni, by ich możliwa romantyczna relacja musiała mieć olbrzymi impakt na historię. Poza tym oni i tak mają więcej ciągłości wątku niż Alcroft... Wiecie, konsekwencja rzekomej śmierci Bonda sprawia, że się rozdzielają, a gdy spotykają się ponownie nie jest to randomowe, tylko łączone z tamtym zdarzeniem. Tymczasem Alcroft wydaje się mieć głównie randomowe momenty, bez takiej ciągłości, tworzących ułudę elementu historii.

Już Albert x Moran wydaje mi się mieć więcej sensu, z ich relacją starego dobrego małżeństwa... Ale nawet to nie jest to.

Jak to powiedziała Bler o Albercie:

Z tymi pięknymi słowami możemy się rozejść

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z tymi pięknymi słowami możemy się rozejść.

Yuukoku no Moriarty talksy i headcanony yippeeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz