...Rafael Ayra...

9 3 0
                                    

Przez tydzień nie wychodziłam z domu i ukrywałam jak tchórz. Łatwo było zataić przed rodzicami, że straciłam robotę, ponieważ mama brała więcej dyżurów, tata zamykał się na cały dzień w sypialni i warczał na każdego, kto mu przeszkodził w zagłębianiu przyczyny: dlaczego najlepszy przyjaciel sprowadził mnie na dno. Godzinami wpatrywał się w zdjęcie z nienawiścią, na którym znajdował się niski mężczyzna o pulchnej twarzy, jasnych włosach i bladych niebieskich oczach. Pewnego dnia rzucił ramką przez cały salon, szybka pękła, a szkło rozsypało po szarym, zużytym dywanie. Tylko babcia potrafiła zapanować nad tatą, jednak wtedy wychodziłam z domu, trzaskając drzwiami: Celine w każdą kłótnię wplątywała mnie, bredząc o zakonie.

Przez cały tydzień nie widziałam Celine. Ta kobieta potrafiła czasem zniknąć na miesiąc i wrócić w najmniej oczekiwanym momencie.

Siedziałam na kanapie i gapiłam się na wizytówkę.

- Dominic Greenwood – mruczałam pod nosem, wpatrując się w rząd cyfr.

Dzwoń w razie problemów.

Miałam problem i to wielki, ale wątpiłam czy pomoc starszego aspiranta, właściwie nowego komendanta Służb, obejmowała ochronę osoby, która wysłała do szpitala jednego z funkcjonariuszy.

Mama wspominała, że ordynator oddziału Miranda Turner nie potrafiła otrząsnąć się z szoku, na widok masywnej sylwetki z posiniaczoną twarzą, połamanymi żebrami i innymi częściami ciała. W sumie ja nadal w nim przebywałam.

Wstałam. Stojąc nad koszem z wyciągniętą ręką, zawahałam się. Nie potrafiłam się zdobyć, na odrzucenie pomocy. Plotki o Służbach mogły okazać się tylko tym czym były, czyli zwykłymi plotkami.

Rozległ się zgrzyt frontowych drzwi. Wsunęłam wizytówkę do tylnej kieszeni dżinsów i spojrzałam na mamę, która usiadła na krześle, nie zdejmując kurtki.

- Ciężka noc? – zapytałam.

Spojrzała na mnie, a w ciemnych oczach zalśniły łzy. Objęłam mamę ramieniem. Nie wiedziałam, co się stało, ale nigdy nie widziałam jej w takim stanie: w totalnej rozsypce. Rzadko płakała, nawet gdy ojciec znalazł się w szpitalu nie pozwoliła sobie na łzy. Starała się być silna ze względu na mnie.

- Po dwudziestu latach wyrzucili mnie jak śmiecia – wyznała, gdy trochę się uspokoiła.

- Zwolnili cię?!

- Nie zanosiło się na cięcia etatów. O czwartej przyszedł ordynator szpitala i bez słowa wręczył wypowiedzenie.

Milczałam. Nie mogłam powiedzieć mamie, że ja również zostałam bez pracy, ponieważ zadawałby milion pytań, a nie chciałam jej okłamywać. Po za tym wstydziłam się własnego zachowania, ale każda dziewczyna na moim miejscu zareagowałby tak samo. Może nie z takim rozmachem, ale jednak. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, co we mnie wstąpiło i skąd nadludzka siła.

Zrobiłam mocną herbatę, ukradkiem dolewając wódki i wysłałam mamę do łóżka. Wzięłam dwudziestolitrowe, plastikowe wiadra i poszłam nad rzekę pół kilometra za domem. Buty przemokły od mokrej trawy. Mgła unosiła się nad martwą doliną, ograniczając widoczność niemal do zera.

Spojrzałam w szare niebo i westchnęłam. Jednak nie zdążyłam zrobić kroku, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się. Przez mgłę przebijała się jedynie delikatna smuga bursztynu.

Spojrzałam przed siebie i znów ta sama mgiełka, tylko bardziej widoczna. Wśród powietrza nasyconego wilgocią poczułam delikatną nutę żywicy.

Ruszyłam przed siebie, jednak zamiast skupić się na drodze, odwracałam się co chwilę, aby znaleźć źródło tajemniczej mgiełki. W pewnym momencie straciłam grunt pod nogami i wpadłam z pluskiem do wody.

Skyline. Strażnicy. Tom I: Opiekun.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz