ROZDZIAŁ III

9 2 0
                                    

Nie wiem jak długo staliśmy w tej ciemnej uliczce. W końcu jednak Tyler zarządził, że mnie odprowadzi. Jak zaznaczył - pod same drzwi. Skierowaliśmy się, więc w stronę mojego mieszkania.

Gdy stanęliśmy na progu, wpadłam na głupi pomysł. Jednak wiedza o absurdalności mojej myśli, nie powstrzymała mnie przed wypowiedzeniem jej na głos. Postanowiłam zrzucić to na alkohol, który nadal płynął w moich żyłach.

- Może wejdziesz? - zaproponowałam.

Widziałam jego zawahanie. Ostatecznie jednak się zgodził. Wydaję mi się, że kluczową kwestią w jego decyzji była pamięć o tym jak przed kilkoma minutami rozsypałam się przed nim. Resztki jego dawnej osoby ukazały się, kiedy otworzył przede mną drzwi, nim ja zdążyłam tego dokonać po przekręceniu klucza. Myślę, że zły chłopiec, za jakiego jest teraz uważany, raczej by tak nie postąpił.

Weszliśmy do mieszkania, a blondyn dokładnie rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Przyjechałam dziś rano - wyjaśniłam. - Nie miałam jeszcze czasu na urządzenie domu.

Chłopak pokiwał głową.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam.

- Herbaty, jeśli masz - odparł.

Uśmiechnęłam się do samej siebie. Przynajmniej kwestia jego zamiłowania do zielonej herbaty się nie zmieniła. Nuciłam pod nosem piosenkę z Heathers przygotowując jemu i sobie napój. Nie wiem czemu uznałam, że Dead Girl Walking będzie odpowiednim utworem, kiedy widzisz się ze swoim byłym po kilku latach. To chyba też wina alkoholu. Tak też sobie to tłmaczyłam, kiedy patrząc na niego doszłam do fragmentu Shut your mouth and lose them tighty whiteys/Come on!/Tonight I'm yours!/I'm your dead girl walking!

Tyler przełknął ślinę, a ja postawiłam na stoliku przed nim dwa parujące kubki herbaty. Usiadłam obok niego na kanapie.

- Więc - odchrząknął. - Jak było w Nowym Jorku? - zapytał, wpatrując się intensywnie w napój. Wszędzie byle nie moje oczy.

Odwróciłam się w jego kierunku i skrzyżowałam nogi.

- Nowy Jork był naprawdę niesamowity. Tyle możliwości. Gdy tylko miałam okazję chodziłam na Broadway - wspominałam. - Grywałam też czasami w takim małym teatrze. Poznałam kilkoro fajnych ludzi.

- Chłopaka? - wypalił. - Znaczy... Umawiasz się z kimś? Nie, żeby mnie to obchodziło, ale... - zmieszał się.

- Nie, nie spotykam się z nikim - odparłam zgodnie z prawdą.

- Gdybyś miała chłopaka pewnie obiłby mi mordę za siedzenie u ciebie nad ranem - powiedział z łobuzerskim uśmiechem. - To dlatego pytam. Akurat twarz to mój główny atut. I może tyłek.

Ajć, tego jeszcze nie widziałam. Na pewno nie w jego wykonaniu. Wyszła teraz jego ciemna strona osobowości, o której tyle słyszałam od Alexy. Wróg publiczny numer jeden. Tylko tak bardzo gryzło się to z tym Tylerem, którego pamiętam, a nawet tym sprzed kilku minut, kiedy otwierał i drzwi i ratował przed bandytami.

- Tak, zdecydowanie nie można ci też odmówić skromności - rzuciłam z ironicznym śmiechem.

- Skromność jest dla brzydkich ludzi - odparł, mrugając jednym okiem.

Pokręciłam głową, dosyć rozbawiona jego zarozumiałością. Naprawdę jednak miałam nadzieję, że była udawana, bo na dłuższą metę byłaby uciążliwa. A ja cholernie tęskniłam za chłopakiem z mojego poprzedniego życia.

- A co się działo tutaj? - zapytałam znad parującego kubka.

Blondyn wyraźnie się spiął. Odstawił herbatę na stolik.

rewrite the starsWhere stories live. Discover now