rozdział 6

256 20 15
                                    

Kageyama Tobio

Wracałem właśnie z gabinetu dyrektora. Kazał mi wybrać jakiś klub, wybrałem drużynę siatkarską. Ciekawi mnie jacy są tam ludzie.

Mijałem na korytarzu ludzi pędzących gdzieś, śmiejących i krzyczących w niebo głosy. Parę metrów dalej zauważyłem rudą czuprynę i małego chłopaka. Dopiero teraz zauważyłem tą różnice wzrostu pomiędzy nami, był jakieś 20 centymetrów niższy. Niziołek.

- Sho! Jedziesz z nami na turniej?! - wykrzyczał ciemno włosy skacząc na Hinatę.
- Ała... Noya zejdź ze mnie. Tak jade. - powiedział chłopak.
- Jaki turniej? - zapytałem ciekawski.
- Siatkarski! - uradowany Noya skakał w powietrze.
- Siatkówki?! Właśnie dołączyłem do klubu... - powiedziałem.
- No to super!!! Na jakiej pozycji grasz? - zapytał.
- Emm rozgrywający, a wy? - popatrzyłem na nich.
- Libero! Nie chce się chwalić, ale jednym z najlepszych. - powiedział ciemno włosy.
- Nie gram. Jestem menadżerem. - powiedział rudowłosy. Kiwnąłem na znak, że rozumiem.
- Kto jeszcze jest w naszej drużynie? - zapytałem.
- Praktycznie wszyscy, których poznałeś. - mówił brązowo włosy. Pokiwałem głową ponownie.

Lekcje mijały spokojnie oprócz angielskiego. Szmata nam kartkówkę zrobiła.

Po skończeniu udałem się na salę gimnastyczną gdzie ma sie odbyć pierwszy trening w nowej szkole!! Z uśmiechem na twarzy otworzyłem drzwi do sali i rozejrzałem się. Racja. Praktycznie każdego tu znałem.

Rozejrzałem się ponownie i zauważyłem znajomą czuprynę.
- Hinata siema. - podszedłem i poczochrałem go po włosach, a niższy zrobił w moją stronę zadziorną minę. Kłóciliśmy się chwilę, a potem zaczął się trening. Kapitan - Daichi poznał mnie z każdym, był to raczej luźniejszy trening, ale zauważyłem, że mają naprawdę dobrych skrzydłowych jak i libero - Noye. Chłopak nie kłamał naprawdę jest jednym z najlepszych jakich widziałem. A gram odkąd zacząłem chodzić i poruszać kończynami. Moja mama zawsze chciała żebym był mistrzem. Wygrałem parę zawodów co prawda.

Po skończonym treningu wraz z rudowłosym wybraliśmy się na krótki spacer, opowiadał mi o dzieciństwie i o swojej siostrze.
- Oo będę mógł ją kiedyś poznać ? - powiedziałem, a chłopak posmutniał. Nie rozumiałem.
- Jasne!!! - I w ułamek sekundy był taki jak zawsze.

Dowiedziałem się też, że gra na gitarze i dużo maluje, aktualnie nie ma weny, ale pokazał mi parę swoich dzieł i mogę łatwo stwierdzić, że bardzo dobrze wychodzi mu to.

Maluje głównie krajobrazy. Lub osoby. Nie byle jakie osoby często tonące lub duszące się w zachodzę słońca. Ciekawi mnie co ten uroczy rudasek ukrywa.

Shoyo patrzy na mnie oczkami szczeniaka.
- Kags!!! Proszeee kupmy go!!! - prosił patrząc przez szybę na wielkiego beżowego misia.
- Masz 16 lat... nie uważasz, że to za dużo na misie? - zapytałem patrząc na niego jak na idiotyczne dziecko.
- Nie. - posmutniał. Złożył ręce i opuścił głowę.
- Ej nooo weź nie stać mnie. Mogę ci kupić tego małego. - wskazałem na mniejszego misia po drugiej stronie szyby. Chłopakowi natychmiastowo zaświeciły się oczy i uśmiechnął się i wbiegł jak petarda do sklepu z zabawkami.

Mimo iż sklep z zabawkami i mimo tego, że kupiłem jednego misia kosztowało to
4 750 jenów (około 150 złotych, chyba) więc kurwa trochę przepłaciłem, mówiąc szczerze, ale chyba się opylało, bo za ten uroczy i promienny uśmiech rudzielca, przez który czułem się taki żywy było warto. (obiecuje z 3 minuty zastanawiałem się jak to słowo się nazywa~ aut )

Odprowadzilem niższego pod dom i pożegnałem się z nim. Dochodziła 21, więc wolałem po prostu go znów samego nie zostawiać. Pomachaliśmy sobie i poszedłem w swoją stronę. Do domu doszedłem bardzo szybko, bo w 10 minut. Po paru minutach pierwszy raz od paru miesięcy położyłem się wcześniej spać.

Narrator

Chłopak wszedł do domu z dużym uśmiechem i rumieńcem na twarzy. Był pewny, że w domu jest tylko on.
- Hinata Shoyo. - powiedział stanowczo wysoki głos za nim. To był jego ojciec. Siwy, wysoki mężczyzna wiecznie naburmudzony (co totalnie nie przypominało Hinaty).
- Oh część tato. - powiedział zmieszany rudowłosy patrząc w przeciwną stronę.
- Nie było cię na zajęciach łyżwiarskich. Wiesz co ci mówiłem. - mężczyzna podszedł do niższego i jednym szybkim, mocnym ruchem uderzył go w policzek pozostawiając czerwony ślad.
- Przepraszam. To się nie powtórzy. - ciemnooki opuścił głowę.
- Ciągle to mówisz. - ojciec Shoyo zgromił go wzrokiem.
- Przepraszam. - powtórzył Hinata. Już chciał się wycofać gdy ojciec dopowiedział.
- A co to masz w rękach? - popatrzył na dłoń, w której zaciskał misia.
- Oh... To... To od kolegi... - chłopak jąkał się co chwile. Nie możemy mieć mu tego za złe. To nie jego wina.
- Od kolegi? Zapomniałem, że mam syna geja. Ile razy mam to robić żebyś kurwa zrozumiał prostą rzecz?! - mężczyzna podniósł głos na chłopca. Małemu nazbierały się łzy w oczach. Ojciec podszedł do niego i pociągnął go za rękaw bluzy, chłopak starał się wyrwać krzycząc i błagając o wybaczenie, nie wiedząc nawet co ojciec miał mu wybaczyć. Ojciec szybkim ruchem pociagnął go w stronę sypialni. Beżowy misiu upadł na zimne kafelki w przedpokoju.

~~~
797 słów (około)
HIII!!! i know rozdział miał być w poniedziałek a jest piątek ale miałem okropne dni i wgl czasu nie miałem wybaczcie

już jest dobrze i nie obiecuje rozdziałów ale za niedługo jakiś się pojawi haha

papa misiaki<3
lov u bayy

zapraszam serdecznie do mojej "mamy" _Lofn_<3

Zupełnie z innej strony ~ KagehinaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora