Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, a wstawanie rano zawsze przysparzało mi wiele wysiłku i trudności. Nie rozumiem ludzi, którzy potrafią funkcjonować zanim wybije conajmniej dziewiąta, ale świadomość, że wyjeżdżamy dziś do Nowego Jorku sprawiła, że jakoś łatwiej było mi się wygrzebać z łóżka.Alex już od piętnastu minut latał podekscytowany po domu w te i we w te, robiąc przy tym tyle hałasu, że wybudziłby nawet zmarłego z grobu. Był jak słoń w składzie porcelany.
Siedziałam w salonie z kubkiem mocnej kawy, obserwując jak czarnowłosy pospiesznie próbuje upchać ostatnie potrzebne rzeczy do o wiele większej niż moja walizki. Rodzice Gavina powinni być po nas lada moment, a Alex dalej miał na sobie tylko bokserki i skarpetki z Kubusiem Puchatkiem.
- Boże, gdzie jest mój pieprzony telefon!?- wyjęczał zdesperowany. Wybuchłam śmiechem, kiedy zobaczyłam, że trzyma go w dłoni. Wskazałam na niego gestem, na co Alex stanął jak wryty i zrobił zażenowaną minę. - Chyba muszę się napić
- Jest siódma rano, opanuj swoje popędy alkoholika - powiedziałam przez śmiech i w tym samym momencie dostałam sms'a.
Chase: Będziemy za dwie minuty :)
Uśmiechnęłam się, czytając jego wiadomość. Uznaliśmy, że najwygodniej będzie, jeśli rodzice Gavina zgarną najpierw Zoe i Chase'a, a na koniec przyjadą po naszą dwójkę.
Dopiłam kawę i wstałam z kanapy, zabierając swoją walizkę i ciągnąc ją w stronę drzwi, gdzie ubrałam buty i kurtkę. Rodzice zeszli z góry w tym samym momencie, gdy Alex, który wcześniej wrócił szybko do pokoju, by się ubrać.
- Uważajcie na siebie i trzymajcie się grupy - powiedziała mama, stając obok mnie w szlafroku.
- Dajcie znać jak będziecie na miejscu - dodał tata, ziewając w połowie zdania. Mogłam się założyć, że zaraz po naszym wyjeździe wrócą do łóżka na conajmniej kolejną godzinę.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. Po przekroczeniu progu od razu poczułam ziąb, przez co przeszły mnie dreszcze. Nałożyłam na głowę kaptur i spojrzałam na niebo, z którego prószył delikatny śnieg.
W tym samym czasie na naszym podjeździe zaparkował właśnie nieduży autokar. Zoe spojrzała przez okno i pomachała nam energicznie z uśmiechem. Alex w podskokach ruszył do pojazdu i jako pierwszy wszedł do środka, wnosząc najpierw swoją, a później moją walizkę. Ruszyłam w jego ślady, witając się z wszystkimi i rozglądając się za wolnym miejscem.
Wtedy mój wzrok spotkał się z oczami Chase'a. Nie zdziwiłam się, że jedyne wolne miejsce było właśnie obok niego. Przecisnęłam się na sam tył i usiadłam po jego prawej stronie, wciąż czując na sobie jego spojrzenie.
- Wyspałaś się, słonko?- Usłyszałam jego kojący jak ocean głos.
- A wyglądam jakbym się wyspała?- zapytałam, myśląc o tym, że nie miałam na sobie ani grama makijażu i miałam pewnie podkrążone oczy.
- Zawsze wyglądasz pięknie - wyszeptał, a ja mimowolnie poczułam motylki w brzuchu.
Autokar ruszył i już po chwili znaleźliśmy się na głównej drodze. Włączone w środku ogrzewanie dawało się we znaki, więc już po chwili zdjęłam z siebie kurtkę, zostając w grubym swetrze. Rząd przed nami Zoe i Alex zawzięcie rozmawiali na temat sylwestra, a Gavin przysypiał na przednim siedzeniu obok swojej mamy, która czytała jakąś książkę. Ojciec Gavina w skupieniu prowadził pojazd, nucąc sobie piosenkę lecąca w radiu.
Między mną, a Chase'm było jakieś delikatne napięcie. Możliwe, że tylko ja to odczuwałam, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że jedziemy razem do Nowego Jorku, jakbyśmy byli parą. A przecież oficjalnie nią nie byliśmy, a ja obiecałam sobie, że do niczego podczas tego wyjazdu nie dojdzie. Sama nie wiem dlaczego tak sobie to ubzdurałam.
CZYTASZ
Beautiful Scars
Teen Fiction" - Twoje usta wyglądają pociągająco, kiedy przeklinasz - na jego twarz wpłynął zadziorny uśmieszek. - Pierdol się - powiedziałam, mrużąc oczy. - Kurewsko pociągająco. " ••• Życie Evelyn nigdy nie było idealne. Wszystko, czego pragnie to oderwania o...