Chorowanie w domu ojca nie było takie złe jak przypuszczałam. Poranki spędzałam w bibliotece, zwłaszcza gdy czułam się już lepiej, a popołudnia razem z chłopakami spędzałam w salonie. Chłopcy nie pozwalali mi nic robić oprócz leżenia. Przez to, że dużo drzemałam przez dni, w nocy nie mogłam spać.
W nocy właśnie odkryłam, że stałam się jedną z głównych atrakcji naszej szkoły. Moje wdrapywanie się na siatkę, zostało w całości nagrane i opublikowane na szkolnej grupie koszykarzy. Odkryłam to tylko dlatego, że gdy wieczorem włączyłam w końcu telefon, Emily wysłała mi link do nagrania. Wiadomość od niej miała pełno wykrzykników, co sugerowało mi, że jest tak samo wściekła, jak ja po obejrzeniu tego.
Po opisie filmu od razu domyśliłam się kto pomagał Flynnowi w zabraniu moich rzeczy.
"Szkolna Małpa śmiga po ogrodzeniach. Najwyższa pora wysłać ją do zoo"
Oczywiście, że to musiała być Flora. Sama nazwałam ją małpą jeszcze pierwszego dnia. No co za świnia! I jaka ja głupia byłam, licząc na to, że dziewczyna po prostu odpuści.
Chwilę później wpadł też do mnie wkurzony Tristan. Niemal krzyczał z nerwów, zapewniając mnie, że tak tego nie zostawi. Długo namawiałam go by nic nie robił do czasu, aż nie wrócę do szkoły. Sama chciałam się tym zająć. Wiedziałam już nawet jak, to zrobię.
Jedyne na co mu pozwoliłam, to na to by wymusił na administratorach grupy usunięcie tego nagrania. Nie wiem jak to zrobił, ale po jakiś piętnastu minutach już go nie było.
Nie zamierzałam odpuszczać Florze. Nie jestem osobą, która będzie sobie pozwalała na takie rzeczy. Nie jestem jej kozłem ofiarnym i nie zamierzam się zachowywać w ten sposób.
Podczas choroby odkryłam również, jak miło spędza mi się czas z braćmi. Miło milczało mi się razem z Oliverem w bibliotece. Zwykle czytałam książki, podczas gdy on grał w szachy, było to jednak wyjątkowo mile, nawet jeśli nie wymienialiśmy między sobą ani słowa. Przynajmniej na początku. Z czasem zaczęliśmy zamieniać między sobą pojedyncze zdania, które z czasem przeradzały się w rozmowy.
Wojna o pilot do telewizora z Tristanem była tak duża, że niekiedy trzeba było nas rozdzielać. Tłukliśmy się po całym salonie, przepychając się i wrzeszcząc na siebie. Czasami latały też miękkie przedmioty, takie jak poduszki. Stłukliśmy też jeden wazon z kwiatami. Ojciec przyjął to nad wyraz spokojnie, każąc nam się niezwłocznie uspokoić i usiąść na dupach.
Kasper często zamykał się w swojej pracowni, wychodząc z niej dopiero wieczorem. Wpadał wtedy jednak do nas z całą masą przekąsek i razem graliśmy w jakiejś gry na konsoli, śmialiśmy się, bądź po prostu oglądaliśmy jakiś głupi film.
Nie dało się przy tym, jak zżyci są ze sobą bracia. Bardzo często szukali okazji do spędzenia razem czasu. Znali się na wylot, potrafili żartować ze wszystkiego. Bardzo miłe z ich strony było to, że starali się mnie nie wykluczać. Gdy piątkowego wieczoru, zaraz po kolacji poszłam do pokoju, zwalili mi się do niego wszyscy, czując się jak u siebie i nie pozwalając mi się wcześniej położyć. Przynieśli nawet laptop na którym do późnej nocy oglądaliśmy filmy, rozwaleni na moim łóżku.
Zupełnie nie tego się po nich spodziewałam. Było to jednak naprawdę miłe zaskoczenie.
Sobotniego popołudnia leżałam zrelaksowana na kanapie w salonie, z Shermanem pod nogami, oglądając jakąś nudną komedię i rozmawiając przez telefon z Kate, gdy ktoś zakradł się za mną. Zorientowałam się o tym sekundę przed tym, jak jedna ręka opadła na oparcie tuż za mną, a następnie nad nim przeleciało wielkie ciało jednego z moich braci, z impetem lądując na moich nogach.
CZYTASZ
Kłamstwa przeszłości
General Fiction"Ostatnią wolą mojej zmarłej matki było, bym po jej śmierci przeprowadziła się do swojego ojca i jego trzech synów z innego małżeństwa. Bosko co?" "Dlaczego? Dlaczego teraz mi to robisz? Dlaczego dajesz mi nadzieję?! Nie chciałeś mnie wcześniej! Co...