15 jesteście niemili

1.5K 64 11
                                    

Brooke i Emily nie mogły wyjść ze zdziwienia, że zadaję się z chłopakiem z ostatnich klas. Dokładniej nie mogły się nadziwić, że zadaję się konkretnie z Dickiem Greywoodem. Od wyścigu,- który swoją drogą wygrał mój brat co było dość oczywiste- dość często zdarzało nam się  spotkać na korytarzu by wymienić się złośliwościami, bądź głupimi docinkami. Moim bracią, średnio się to podobało, ale ja tam  lubiłam te nasze małe przepychanki. Przynajmniej nie było nudno. 

Nie nudziło nam się również na treningach. Steel coraz mocniej nas przyciskał, głównie z powodu zbliżającego się meczu. Podczas przerwy w meczu mieliśmy pokazać nasz układ, tak samo jak cheerleaderki ze szkoły naszych przeciwników. Zależało mu na tym byśmy wypadli jak najlepiej. Przez to właśnie nasze treningi stawały się coraz bardziej męczące, a co za tym idzie wymagające. Nieodłączną tego częścią były również częste kontuzje. Mieliśmy już dwa wstrząśnienia mózgu, skręconą kostkę i trzy mocno obite ramiona. 

Oraz obite żebra. Zbierając się do wyjścia z szatni zaraz po treningu, czułam chyba wszystkie moje kości, zwłaszcza te żeber. Steel uparł się dzisiaj by dopracować koszyki. 

-Nie mam siły nawet oddychać. - jęknęła Molly, druga flayerka, wyrzucana w koszykach tak samo jak ja. Doskonale ją rozumiałam.

- Daj spokój, jak sobie pomyślę o tym, że jutro mam jeszcze jeden trening fizyczny, to aż mi niedobrze - odarłam wiążąc swoje buty.  

Leżąca na ławce obok Molly, sięgnęła po jeden ze swoich butów. Zgięła nogę w kolanie i unosząc nieco stopę, zaczęła ją wpychać do obuwia. 

-Dziewczyno kocham cię, ale nie ćwicz ponad swoje siły. Jesteś nam potrzebna! 

-Wiem Molls, ale szykuję się do zawodów. Nie mogę tego zaniedbywać. - westchnęłam opierając się o szafki za mną.

Zawsze zimna ręka Molly złapała mnie za dłoń i ścisnęła mocno. Dwa jasne kucyki spływały po bokach ławki.

-Ze wszystkim sobie poradzisz kochana, tylko się nie przemęczaj. Nic ponad własne siły! 

Ścisnęłam jej rękę w odpowiedzi, nie chcąc jej przypominać, że na tym właściwie opierał się cały cheerleading. Na ćwiczeniu ponad własne siły, na stawianiu nowych granic wytrzymałości własnego ciała. Sprawdzaniu jak daleko możemy się jeszcze posunąć. Na zastanawianiu się jak wiele bólu jeszcze jest w stanie znieść nasze ciało. Dotyczyło to zarówno dziewczyn jak i chłopaków. W tym sporcie, nie było nikogo, kto miałby lżejszą rolę i kogo los by oszczędził. Wszyscy zasuwaliśmy tak samo ostro.

Powoli podniosłam się na nogi, marząc o tym  by ktoś zaniósł mnie do samochodu. Wiedziałam, że nie ma na to szans. Po pożegnaniu się z dziewczynami, opuściłam szatnię powłócząc nogami. Nie miałam siły podnosić ich zbyt wysoko.  Opierający się kawałek dalej na korytarzu Tristan, również wyglądał, jakby nie miał siły dosłownie na nic. Zgadzałam się z nim całym sercem.

Poklepałam go po ramieniu wskazując głową korytarz. Oboje mieliśmy już serdecznie dość tego dnia.

Stęknęłam siadając do niskiego wozu brata. Tego samego, którym prześcignął Dicka i jakiegoś drugiego chłopaka. Chciałam się tylko jak najszybciej położyć. W aucie mogłam jedynie maksymalnie odchylić fotel do tyłu. Dzięki temu było mi nieco wygodniej.

-Jak trening? - zapytał włączając się do ruchu ulicznego.

Zerknęłam na niego kontem oka.

-Podejrzewam, że tak samo jak twój

-Wam też trener kazał zapierdalać z piłką po boisku, bez ani minuty przerwy?

Przewróciłam oczami sięgając po telefon.

Kłamstwa przeszłościWhere stories live. Discover now