1. Zwodzące myśli

192 10 23
                                    

♪HOME – Resonance♪

W taki sposób będzie teraz wyglądało moje życie aż do kresu swych dni?

Szczerze? Nigdy sobie nie wyobrażałem, jak to wszystko się potoczy. Odczuwam silną niechęć, a tak dosadniej, to wręcz nienawiść do planowania. Nigdy nie zastanawiałem się, czy kiedykolwiek w ogóle opuszczę granicę miasta albo gdzie będę pracował po trzydziestce. Czy jednak kiedyś podejmę się studiowania? Zero.

Żyję chwilą, odkąd tylko sięgam pamięć, ale zaczynam powoli kwestionować, czy to aby na sto procent dobra droga.

Normalnie nie myślę o kwestii przyszłości, ale przez to, na ile osób się już napatoczyłem, mimowolnie siedzi mi to z tyłu głowy. Zaczynając od mojego brata, z którym nie mam kontaktu, przechodząc przez podstawówkę i ogrom specyficznych dzieciaków, następnie kierując się do szkoły średniej i tam zahaczając o podejrzanych typków, a kończąc na teraz, gdzie w głównej mierze mijam dziesiątki nawalonych ludzi na imprezach oraz niezbyt kulturalnych osobników, znanych również jako klientów, podczas pracy.

Ciekawi mnie, ilu z tych ludzi tak naprawdę ma taki niezawodny plan na siebie. Z jakich powodów zaczęli się czegoś uczyć, podjęli się takiej czy innej pracy... Mam multum pytań, więc ich ilość dodatkowo mnie przygniata i frustruje, a to niekorzystnie wpływa na moje i tak już słabe samopoczucie.

Nie wiem, naprawdę chciałbym wiedzieć, co mi strzeliło do głowy, żeby iść na parapetówkę w czwartek w momencie, kiedy swój grafik mogę wyrecytować w ciemno, więc byłem świadomy, że czeka na mnie dzisiaj poranna zmiana...

Albo wiem. Asher.

Mój wierny towarzysz, który to uznał, że nie należy odpuszczać takiej okazji głównie ze względu na to, że on sam był jej pomysłodawcą. Osobiście od początku byłem na nie, lecz moja asertywność względem wymysłów kumpla już od dawna ma się kiepsko, przez co została pokonana i ostatecznie uległa pod wpływem siły jego przekonań. Takie przyzwyczajenie ze starych lat, którego niestety nie pozbędę się z dnia na dzień. Stało się. I już się nie odstanie. A teraz, żeby poczuć się choć odrobinę lepiej, całą odpowiedzialność za mój stan zwalam na niego, jednocześnie pokornie zmierzając się z konsekwencjami, jakimi będzie praca i obsługiwanie innych na kacu.

To nie jest jednak najważniejsza rzecz. Konkretem jest powód, przez który właściwie wzięło mnie na to całe filozofowanie z samego rana.

Chodzi o to, że w klubie miałem nieprzyjemność poznać jakiegoś faceta spod ciemnej gwiazdy, który dość fatalnie zaoferował mi podejrzane proszki. Wystarczyło, że na niego zerknąłem, a domyśliłem się, że prędzej zalicza się do tych produkcji niebezpiecznego towaru o bardzo niskiej jakości, zamiast elegancko prowadzonego po kryjomu biznesu. Zachowywał się chorobliwie podejrzanie, a potem nagle wracał do „normalności", która była tak przerysowana, że wydawała się paradoksalnie sztuczna.

Przywitał się ze mną z podejściem, jakbyśmy się znali od zarania dziejów. Potem zaś stronił od głębszych dyskusji i stopował naszą konwersację, ograniczając ją do niepochlebnego komentowania całego zbiorowiska.

Następnie wydawał się dziwnie zmęczony tą wymagającą pogawędką i zaczynał posyłać mi aż nad wyraz jednoznaczne spojrzenia, nakierowując mnie tą metodą na swoją dłoń, w której od początku ściskał malutki woreczek wypełniony jakąś psychodelią, zapewne pożądaną przez takich, jak on.

Rzadko współczuję innym, ale w tym przypadku nie potrafiłem inaczej. Pomimo nieschludnego, odpychającego wyglądu, nie wyglądał na wiele starszego ode mnie. Mógł mieć maksymalnie z dwadzieścia cztery lata. I chyba właśnie ten fakt tak we mnie uderzył. Ma przed sobą jeszcze mnóstwo lat, a już stał się marionetką przez cokolwiek, czego aktualnie nadużywa i możliwe, że jest przez to wykorzystywany, aby rozprzestrzeniać nieznane świństwa dalej. Jego tiki nerwowe, rozbiegany wzrok, wyglądał na kompletnie oddzielonego od rzeczywistości grubą ściana, przez którą nie przedostawał się najmniejszy bodziec. Nie robiły na nim wrażenia reflektory, nawet gdy dostawał ostrym światłem prosto w oczy, jakby nie pamiętał o czymś takim, jak mruganie.

HYPOCRITEWhere stories live. Discover now