13. Chwila wstydu

53 5 2
                                    

♪NF – My stress♪

Jakie upokorzenie mnie jeszcze czeka?

Po sukcesywnym, choć nieprostym, pozbyciu się Ashera, nastała pozornie błoga chwila, lecz w rzeczywistości jest cholernie niezręcznie. Dosłownie czuję się jak na leżakowaniu w przedszkolu, kiedy tak siedzę po turecku na swoim łóżku, a Celestia w ciszy popija sok. Nie wiem, jaki temat zacząć, jak go nakierować, o czym w ogóle można by podyskutować i jak ją przekonać, że jedynie marnuje tutaj swój czas.

— Powiem ci, że nie spodziewałam się, że po tamtej imprezie, miesiąc później wyląduję u ciebie w mieszkaniu.

— Prawda, sam jestem zdziwiony — przyznaję bez bicia. Wolę się jednak nie zastanawiać, co by było gdyby, gdyż nie jestem w nastroju na dobijanie się.

— A ja niespecjalnie.

Spoglądam na dziewczynę i unoszę brwi, aby niewerbalnie zachęcić ją do gadania, bo to, co właśnie powiedziała, nie do końca ma sens, a bynajmniej mój mózg nie zgadza się z jej tokiem myślenia.

— Inaczej. — Odkłada szklankę, chyba rozumiejąc, że jej nie wyszło. — Nie przewidywałam tego, że tak szybko znajdę się u ciebie, bo po tych kilku spotkaniach zauważyłam, że nie jesteś typem człowieka, co lubi mieć u siebie gości. Nie jestem natomiast zbytnio zszokowana tym, że dalej utrzymujemy kontakt.

— A to czemu...?

Czuję się nieswój, kiedy tak wprost wyrażam przy niej swoją niepewność i zawahanie. Zawsze staram się ograć rozmowę tak, aby wyjść na osobę pewną siebie, która zawsze ma jakiegoś asa w rękawie i nie boi się dyskutować.

— Nie będę kłamać, na tej imprezie byłam przekonana, że ci się spodobałam, więc będziesz próbował mnie poznać — wyjaśnia swobodnie, kompletnie niewzruszona tym, że jeśli byłaby to prawda, to właśnie siedzi obok chłopaka mającego na niej crusha.

Mnie natomiast zatyka i to potężnie, ponieważ osobiście nie tak pamiętam tamtą domówkę. Pomijając rzecz jasna to, że wypiłem coś dalej niezidentyfikowanego, co zapewniło mi następnego dnia prawdziwy rollercoaster i z emocjami, i ze stanem zdrowia, zostawiając mi czarną plamę na umyśle. Pierwszy raz od dawna to ja trzymałem się gorzej niż Wilson, a to przecież Król Przeginki.

— Że ty mnie? Spodobałaś? — powtarzam głupio, aby nie było niedomówień.

— Tak? — Marszczy brwi, brzmiąc nagle na nieprzekonaną. — Byłeś okropnie pijany. Jak wtedy na mnie wpadłeś, to stałeś tak z dobre pięć minut i się na mnie gapiłeś, a potem...

— Chwila, co?! — wtrącam się oburzony i przerażony zarazem, przez co aż muszę się poprawić i usiąść na większą odległość, a w dodatku unieść dłonie, aby stworzyć między nami barierę dla większego komfortu. — Ja pijany?

Morton mi już nie odpowiada, tylko przygląda mi się z szerzej otwartymi oczami, po czym zaczyna się śmiać w najlepsze, raz po raz powstrzymując na sekundę, aby na mnie popatrzeć i upewnić, że pytam poważnie. A tak się składa, że owszem, pytam zupełnie serio, nie rozumiejąc, niby w jaki sposób zajarzyła, że byłem podpity. Przecież nie ma takiej możliwości, aby się połapała! Robiłem wszystko, aby wyjść na jak najbardziej trzeźwego.

Czekam więc, aż wytłumaczy mi dokładnie swoją perspektywę, co raczej nie nadejdzie za szybko, bo ta ma ubaw po pachy. Nabija się ze mnie dalej, zakrywając usta dłońmi, a w kącikach oczu pojawiają jej się łzy z tego wszystkiego. Rozkładam wtedy ręce, posyłając jej oburzone spojrzenie, a od tego, abym sięgnął po poduszkę i tak po prostu ją nią walnął na uspokojenie, dzielą mnie milisekundy oraz milimetry. Im dłużej chichocze, tym gorzej się ze sobą czuję, więc zaczynam coraz uważniej rozważać plusy i minusy skoku z okna.

HYPOCRITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz