-12- illness

1.7K 177 278
                                    

3os.

Minęło kilka dni od pamiętnej burzy, praca w firmie jednak dalej była jedną istną burzą. Było bardzo intensywnie, rzeczy do zrobienia przybywało i każdy dział w firmie prężnie pracował, by projekt został wykonany i zrealizowany jak najlepiej. Lee i Hwang byli pochłonięci pracą, mało się integrowali, poza jakimiś drobnymi kwestiami związanymi z ich obowiązkami. Felix nie narzekał, dał mu przestrzeń, której starszy potrzebował. Wszystko małymi kroczkami, tak sobie to tłumaczył.

Nie chciał naciskać, chciał znów wzbudzić miłość w mężczyźnie, ale nie mógł działać impulsywnie. Tego dnia biegał po firmie, każdemu musiał coś tłumaczyć i przekazywać, co w ostatnich dobach było normą. Dostrzegł Jisu, która zbiegła do recepcji, widać było, że jest bardzo zdenerwowana i wymachuje młodej dziewczynie przed oczami, coś szybko tłumacząc.

Nie zastanawiając się długo, podszedł do niej. Dotykając jej ramienia, zwrócił uwagę kobiety.

- Coś się stało? - zapytał.

- Oh.. to ty... a weź, mówiłam mu już wczoraj, że jak się źle czuje to, żeby został w domu, a on I tak przyszedł, teraz ma taką gorączkę, że aż majaczy, szukam jakiś leków no i zaraz go muszę zawieść do domu. - wyrzucała chaotycznie.

- Ale kto? - dopytał nie rozumiejąc o kim mówi Choi.

- No Hyunjin. - westchnęła.

Mlodszy zmartwił się, starszy nie chorował, to zdarzało się bardzo rzadko. Wiedział, że asystentki mają jeszcze wiele rzeczy do monitorowania w firmie a i tak nie dałby rady się skupić wiedząc, że jego miłość życia choruje.

- Ja się nim zajmę. - wypalił niemal od razu.

- No nie wiem czy to dobry pomysł. - odezwała się czarnowłosą.

- Błagam cię, mam w torbie jakiś paracetamol i wezmę go do mieszkania, zaopiekuje się nim i zadzwonię po Jisunga. - zaproponował.

Ciemnowłosa trochę sie wahała, ale w końcu pokiwała głową, zapisując coś na karteczce przy ladzie. Po chwili podała świstek mężczyźnie, a on przyglądnął się uważnie.

- To adres aktualnego mieszkania Hwanga. - wyjaśniła.

Lee znał to miejsce to byla jedna z nieruchomości bruneta. Pokiwał głową i prędko odszedł. Zabrał z gabinetu swoje rzeczy i od razu poszedł piętro wyżej. Nawet nie pukał do biura, jeśli było tak, jak mówiła Choi, ciemnowłosy nawet nie zwróciłby uwagi na dźwięk.

I faktycznie Hyunjin siedział przy fotelu niemal odcięty, jego powieki były przymkniete a policzki przyozdobione były rumieniami. Felix podszedł do prezesa i przyłożył swoją dłoń do jego czoła. Wystraszył się nie na żarty, gdyż skóra ciemnowłosego była wręcz goraca. Potrząsnął lekko jego ramieniem.

- Hyunnie. - powiedział wyraźnie, chcąc zwrócić uwagę mężczyzny.

- Hmmm.... - wymruczał chłopak.

- Musisz wziąć tabletkę, dasz radę? - rzekł blondyn.

Brunet ostrożnie uniósł wzrok na młodszego, wbił niego swoje nieobecne spojrzenie i lekko pokiwał głową. Były mąż od razu okręcił mu butelkę wody i podał tabletkę. Chory jedynak był na tyle słaby, że ledwo podnosił dłoń. Dlatego też jasnowłosy przyłożył drażetkę do jego ust, by ten mógł ją zażyć. Następnie przyłożył ostrożnie gwint butelki do warg wyższego, a ten delikatnie wypił kilka łyków.

- Chodź Jinnie, pojedziemy do domku. - odparł miło, chcąc zachęcić Hwanga do jeszcze trochę wysiłku.

Ten coś jedynie wybełkotał pod nosem, gdy młodszy oplótł jego ramieniem swoją szyję i pomógł mu wstać. Ciemnowłosy zachowywał się co najmniej jak nawalony. Z trudem dotarli do windy i zjechali na parking. Blondyn pomógł wsiąść starszemu i z piskiem odjechał z firmy. W między czasie zadzwonił do Jisunga wskazując mu adres na który ma przyjechać, ten obiecał się tam zjawić zaraz po dyżurze w szpitalu.

Stanęli pod drzwiami mieszkania Hwanga. Ciężko było się porozumieć z mężczyzną, więc sam przeszukał kieszenie eleganckiej marynarki Hyunjina. W końcu odnalazł je i otworzył apartament. Pamiętając mniej więcej układ jego posiadłości przeszd do sypialni, gdzie uprzednio ściągając odzienie wierzchnie starszego ułożył go na materacu. Starszy był tak obolały, że aż syknął gdy jego ciało zetknęło się z miękkim materiałem.

Przykrył go szczelnie i pogłaskał lekko jego włosy. Kochał go tak mocno, że aż bolało. Pluł sobie w brodę, że tak bardzo zaniedbał tą relację przez własną głupotę. Udał się do łazienki, gdzie nalał letniej wody i zabrał mały ręczniczek. Następnie lekko go namoczyl i delikatnie położył na czole jasnowłosego. Widział malującą się na twarzy mężczyzny ulgę. Poszedł do kuchni, poszperał nieco w szafkach i odnalazł wszystkie potrzebne składniki. Miał świadomość, że chłopak musi odpocząć, by gorączka choć trochę ustąpiła, sam zaczął gotować.

Po godzinie zadzownil dzwonek do drzwi,a on otworzył Hanowi. Ten wraz z torbą w której miał wszystkie potrzebne rzeczy skierowal się do pokoju w którym leżał chory. Po zbadaniu przyjaciela wypisał wszystkie zalecenia i przekazał byłemu mężowi.

- Dzięki Han... naprawdę się o niego martwię. - wyznał z ciężkością w głosie.

- To miła odmiana widząc cię takiego zaangażowanego w tą relację. Będzie żył to tylko grypa, ty też bierz coś na odporność. - rzekł. - A teraz wybacz mój ukochany czeka w domu z naszymi dziećmi. - zaśmiał się lekko.

- Czy ja o czymś nie wiem? Jakie dzieci? - parsknął Lee.

- Koty debilu... mam na myśli koty... - uderzył się otwarta dłonią w czoło Jisung.

Następnie wyszedł, pozostawiając Lee samego z jego byłą miłością, chociaż w sumie może obecna. Blondyn cichutko wszedł z tacą na której przygotował miskę świeżo ugotowanego rosołu. Położył ją na stoliku nocnym i dostrzegł fotografie, która oparta była łapkę nocną.

Przedstawiała Felixa we własnej osobie, uśmiechniętego i szczęśliwego na jednej z ich podróży na Malediwy. Chciał zrozumieć, dlaczego mężczyzna pomimo ciężkich i trudnych wydarzeń wciąż, trzyma i daje w widoczne miejsca takie pamiątki. Tym bardziej, że ustawia je przy łóżku.

- Lix? - wybudził go cichy głos z zamyślenia.

Spojrzał na mężczyznę lekko wystraszony, właściwie obawiał się nieco jego reakcji. Mimo wszystko przełknął głośno ślinę, po części pozbawiając się obaw, w końcu to był jego były mąż, nie zrobiłby mu krzywdy czy przykrości za troskę.

- Zrobiłem rosół, zjedz póki gorący, musisz się rozgrzewać. - zmienił temat Lee, bojąc się konfrontacji.

- Nie wiem czy dam radę, wszystko mnie boli. - wymamrotał.

- Nakarmię cię. - od razu obwieścił młodszy, sięgając po miskę.

W tym czasie brunet oparł się o ramę łóżka by być bardziej na siedząco. Blondyn nabrał troche na łyżkę i zbliżył ją do ust mężczyzny. Ten zjadł ostrożnie, mamrotając pod nosem z uznaniem. Tak w ciszy Felix nakarmił Hyunjina, ciesząc się jak małe dziecko, że ten czuje się ciut lepiej.

- Tak właściwie co ty tu robisz? - zapytał Hwang.

- Odleciałeś i musiał się ktoś tobą zaopiekować. - wyjaśnił cicho.

- Więc dlaczego jesteś to ty, a nie moja mama lub Jisu, Minho? - dopytywał, a jego głos pomimo choroby był stanowczy.

I to pytanie całkowicie sprawiło, że ta rozmowa zaczęła stresować Lee...




Dobrze lecimy dalej z enemies

Kocham Was!

•Klaudia•
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

𝕖𝕟𝕖𝕞𝕚𝕖𝕤  | hyunlixWhere stories live. Discover now