14. Jesteś piękna.

2.6K 145 8
                                    

Mary's POV

Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Wreszcie.
Chwilę później Justin podniósł mnie i zaniósł do sypialni.
Delikatnie położył moje ciało na łóżku i usiadł obok mnie.
Spojrzałam się na niego pytająco.

- Coś nie tak, kochanie? - powiedział, uśmiechając się szyderczo.

- Myślałam, że..

- Że? - spytał, wciąż się uśmiechając.

- No, wiesz o co chodzi. - walnęłam go delikatnie w ramię.

- Nie wiem.

- Robisz to specjalnie! - zaśmiałam się.

Czekał, aż wreszcie to powiem, chociaż doskonale wiedział co mam na myśli.

- Ale co? - puścił mi oczko.

Patrzyłam się przez moment w jego oczy, po czym dosłownie się na niego rzuciłam obdarowując go pocałunkami.

Justin zaczął ściągać ze mnie ubrania, a ja odwdzięczyłam mu się tym samym.
Gdy byliśmy już w samej bieliźnie poczułam jak Juss dotknął ręką mojego tyłka, a następnie powoli ściągał moje czarne stringi.

-*-

- Jesteś piękna. - szepnął zdyszanym głosem.

Odwróciłam głowę w jego stronę i szeroko się do niego uśmiechnęłam.
Justin przytulił się do mnie i z każdą kolejną chwilą nasze oddechy się uspokajały.

- Mary, jesteś pierwszą kobietą, którą pokochałem. Prawdziwie pokochałem. - zdziwiłam się, gdy usłyszałam te słowa.

Czy Justin nigdy się nie zakochał?

Przecież miał miliony pięknych fanek i multum cudownych modelek i aktorek na zawołanie.

- Pierwszą? Nigdy się nie zakochałeś? - spytałam zdziwiona.

- Oczywiście, że się zakochałem, ale nigdy nie pokochałem żadnej dziewczyny.

- Dlaczego? - z wrażenia aż usiadłam, wciąż przykrywając się kołdrą.

- Zawsze trafiałem na takie, którym nie zależało na mnie, ale na mojej sławie. Chciały, żebym zabierał je na koncerty, wywiady i te inne głupstwa.

- I spełniałeś ich "prośby"? - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu.

- Oczywiście, że nie. - zaśmiał się.

- To dobrze, że nie byłeś na tyle głupi. - wytknęłam mu język, na co Juss zachichotał.

-*-

Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.
Szybko zbiegłam na dół, chcąc zobaczyć kto to.

- Justin, wreszcie jesteś! Gdzie ty byłeś?! Jest już 30 minut po północy. - podbiegłam do niego. - Juss, ty jesteś.. Pijany.. - zmarszczyłam brwi.

Od naszego spotkania nigdy nie napił się ani łyka alkoholu.

Justin ledwo poszedł do kuchni, nie odpowiadając mi na żadne pytanie.

Poczułam się jak powietrze.

Podeszłam do niego zdenerwowana i chwyciłam go za ramię, chcąc spojrzeć mu w oczy.

- Justin?! - krzyknęłam.

Nagle chłopak złapał mnie mocno za nadgarstek.
Bardzo mocno.

- Co ty robisz?! - krzyknęłam po raz kolejny.

Nie zwalniał uścisku.

- To boli! - tym razem próbowałam się wyrwać, ale Juss był silniejszy.

Nagle przed moimi oczami pojawiła się sytuacja, gdy mój ojciec przykuł mnie kajdankami do łóżka, a później..
Na tę myśl w oczach zebrało mi się pełno łez, które chwilę później spłynęły niczym strumyk po moich policzkach, kapiąc na zimną podłogę.

- Jesteś skurwielem. - szepnęłam.

Wtem poczułam palący ból na policzku.

-----
Powoli tracę wenę.
Jeżeli do dalszych rozdziałów nie uda mi się wymyśleć czegoś ciekawego, po prostu skończę historię..

Skrzywdzona // Justin BieberWhere stories live. Discover now